......... 300 km <, strona 1 | sargath.bikestats.pl

Sargath

avatar Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .
button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

Kumple od kółka

Statystyka roczna

Wykres roczny blog rowerowy sargath.bikestats.pl

Zajrzało tu od października 2010

free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

300 km <

Dystans całkowity:302.11 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:10:54
Średnia prędkość:27.72 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:302.11 km i 10h 54m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
302.11 km 0.00 km teren
10:54 h 27.72 km/h:
Rower:Onix

Nocny akcent z „trójką” z przodu

Sobota, 1 października 2011 · dodano: 17.10.2011 | Komentarze 11

Tego dnia wstając rano już wiedziałem, że nie zabraknie ludzi do kręcenia, okazji do czegoś zobaczenia i kilometrów za sobą do zostawienia. Na rano umówiłem się więc z zacną ekipą wychwalającą boga szos, co mi się też ostatnio zdarza, a mianowicie ekipa składała się w fazie pierwszej z Magdy, Romka, Adama, Tomka, Eryka no i oczywiście mnie :D

Pogoda byłą już z rana wyborna, jak na początek października, było wręcz upalnie. Bezchmurne niebo bardzo pozytywnie wpłynęło na motywację do kręcenia.

Na początek więc ustawiłem się z Adamem na Moście Długim skąd pognaliśmy na Prawobrzeże by dołączyć do reszty ekipy na stacji benzynowej w Dąbiu. Dalej ruszyliśmy na Gryfino, gdzie niestety Adam musiał się od nas odłączyć i nieudało się go przekonać na wykręcenie całej traski :)

Ekipa w Gryfinie © sargath7


Za Gryfinem już w fazie drugiej, bez Adama, skręciliśmy na Banie i spokojnym tempem zmierzaliśmy w stronę Chojny. W czasie jazdy przewijały się różne sprzyjające kręceniu i poprawie humoru tematy.
Po drodze jak to po drodze, a właściwie rowie leży zwykle to i owo, począwszy od wszelakiej maści kotów, poprzez dziki obiedzone do białej kości, a kończąc na padle borsuka, który w tym momencie stał się tematem numer jeden, bowiem dowiedzieliśmy się o szokującej wiadomość dotyczącej śmierci karła porno którego z tego co pamiętam zagryzły właśnie borsuki, naszym informatorem był Eryk, który był na bieżąco z najnowszymi faktami :D
W wesołej i pogodnej atmosferze mimo jak się okazuje licznego czyhającego niebezpieczeństwa czającego się na każdym kroku wokół nas, zmierzaliśmy w stronę Chojny.

Ekipa w Baniach © sargath7


Chyba jednak jakiś borsuk chciał... znaczy się pech chciał, że nie dane nam było zakończyć w komplecie tej traski, a to z powodu feralnej szprychy w maszynie Romka, która śmiałą się zerwać :(
Tak więc do Chojny z prędkością awaryjną, co by nie kusić więcej szprych, dojechaliśmy już bez niespodzianek, oczywiście bez pamiątkowej foty się nie obeszło :)

Rozjazd w Chojnie © sargath7


W bardzo już okrojonym składzie, po zjechaniu do pit stopu Romka i Magdy, rozpoczęliśmy fazę trzecią, czyli kierunek Myślibórz. Do tej pory średnia plasowała się kategorii wycieczkowej jak na szoski, ale zostaliśmy obdarowani przez Romka magicznymi napojami które już mu nie były potrzebne z racji awarii i które wpłynęły na średnią w kolejnych etapach. Jechało się nad wyraz dobrze i w mgnieniu oka minęliśmy Trzcińsko Zdrój i znaleźliśmy się w Myśliborzu za którym dołączył Krzysiek jadący w kierunku przeciwnym do naszej zaplanowanej trasy. Tak więc rozpoczynając fazę czwartą mknęliśmy w stronę Pyrzyc.

W Pyrzycach mieliśmy kupić znicze co by postawić na miejscu tragedii z przed kilku dni, niestety nigdzie nie było takich wynalazków, oprócz cmentarza, na który już z racji ograniczeń czasowych nie wracaliśmy. Podjechaliśmy więc tylko na feralne miejsce, gdzie stał już pierwszy pamiątkowy krzyż, na miejscu można było jeszcze zauważyć ślady krwi, kawałki zniszczonego sprzętu i ubrań.

Krzyż w miejscu tragedii koło Pyrzyc © sargath7


Po krótkiej rozmowie ruszyliśmy w stronę Szczecina. Na wysokości Starego Czarnowa dołączyli do nas ponownie Magda i Romek, składy się przetasowały i zrobiły dwie grupy, jedna goniąca do domu, a druga dokręcająca :)
Rozpoczynając ostatnią fazę piątą szybkiego powrotu do domu wraz z Tomkiem i Krzyśkiem ruszyliśmy do Szczecina gdzie udało mi się odnotować dobry czas dający mi zapas minut do przygotowania na jazdę numer dwa. Dane z licznika po powrocie do domu to 190 km ze średnią 30,06.
Zjadłem tylko obiad ogarnąłem się i czas na dalszą drogę czyli kierunek Stargard. W okolicach domu ustawiłem się z Robertem i razem ruszyliśmy na Nocny rajd w rejonie Stargardu.

Bardzo dobrym tempem dojechaliśmy do Kobylanki, gdzie dołączył Michał. Plan zakładał, że najpierw uderzamy na cmentarz odwiedzić groby zamordowanych rowerzystów pod Pyrzycami (niestety nie mogłem być na pogrzebie). Do Stargardu wjechaliśmy już po ciemku i tutaj wielkie dzięki dla Michała za przewodnictwo, bo Stargard po ciemku wygląda zupełnie inaczej i pewnie nie dali byśmy rady tak sprawnie wszystko rozegrać. Prawie po drodze zabraliśmy jeszcze ekipę z Coolbika i szybko na cmentarz. Przed samym cmentarzem mijamy ekipę RS, która już zawijała się na miejsce zbiórki nocnego przejazdu. Szybko więc skoczyliśmy sami odwiedzić groby. Na miejscu masa zniczy i kwiatów, krótka rozmowa, nad nami czyste rozgwieżdżone niebo, trzeba ruszać. Gonimy więc na miejsce zbiórki i ... jesteśmy pierwsi nie licząc jakiejś samotnej rowerzystki siedzącej na krawężniku. Po kilku dziesięciu minutach zaczęło się zjeżdżać towarzystwo. Znajomych od groma więc wymienię tylko tych z BS – Robert, Michał, Krzysiek, Małgosia, Tunisława i Dornfeld.

Kilkanaście minut po 21 ruszylismy na nocny przejazd, zrobiło się już nieco zimno więc wciągnąłem na siebie wszystko co miałem, ale okazało się, że to za mało, bo prędkość przejazdu oscylowała w tempie pieszego, do tego trasa terenowa, znaczy się asfalt miał tyle ubytków, że chyba było go mniej niż dziur. Średnia poniżej 10 km/h. Gdyby nie kupa znajomych to chyba bym zaliczył ten przejazd do najgorszych w karierze.

Robert, ja i Marcin na nocnym rajdzie © sargath7


Po wszystkim tworzymy trzy grupy, jedna jedzie przez las, a dwie szosą, jedna szybka druga spacerowa. Oczywiście w ramach rozgrzewki dołączam do szybkiej i pędzimy do Szczecina.

W centrum już razem z Robertem kierujemy się do domów. Jakieś 500 metrów przed chatą stwierdzam, że brakuje mi z pięć kilometrów do „trójki” z przodu, więc czas na dokrętkę, kierujemy się w stronę Polic. Jedziemy razem tylko do zakrętu przy ul. Pokoju, gdzie zawijam z powrotem. Póki jechałem z Robertem to droga była prawidłowo oświetlona, teraz z moim migaczem każda dziura moja :(

Około pierwszej jestem w chacie.

Fot nie ma i nie będzie więcej, bo nie miałem aparatu.

Dzięki wszystkim za jazdę, a było sporo znajomych, oj sporo, pozdrawiam i do następnego :)