Sargath
Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .Archiwum
Kategorie bloga
Unibike
Statystyka roczna
Zajrzało tu od października 2010
Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2011
Dystans całkowity: | 2017.47 km (w terenie 415.00 km; 20.57%) |
Czas w ruchu: | 89:08 |
Średnia prędkość: | 22.63 km/h |
Liczba aktywności: | 27 |
Średnio na aktywność: | 74.72 km i 3h 18m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
68.18 km
0.00 km teren
Trening PNR
Wtorek, 31 maja 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 0
praca i trening we Wkrzańskiej z teamem - interwały 6/2 Kategoria Praca, Trening mtb
Dane wyjazdu:
37.20 km
0.00 km teren
***
Poniedziałek, 30 maja 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 0
Wschód księżyca© sargath7
praca, serwis, wizyta u znajomego
Kategoria Praca
Dane wyjazdu:
74.13 km
30.00 km teren
Bukowa - crash testy
Niedziela, 29 maja 2011 · dodano: 10.06.2011 | Komentarze 2
Po sobotniej szosowej wycieczce należał się uczciwie trening po górkach, więc ustawiłem się z Pawłem, Marcinem i Piotrkiem na wypad do Bukowej. Na moście długim trochę na mnie poczekali, bo po drodze była niezła kraksa i ciekawość wpłyneła na czas dojazdu (foty na końcu). W Zdrojach dołaczył Piotrek.Plan zakładał starą traskę maratonu, więc zaczęliśmy od szkoły, trochę czasu mineło od wyścigu i poczatek poszedł jako tako, ale później coś poszło nie tak i ciagnelismy już po swojemu, bo szkoda było czasu na ciągłe zatrzymania i zerkania na mapę.
W międzyczasie gdzies po drodze chłopaki pomylili trening mtb z szosowym i siedzenie na moim kole skończyło się co dla niektórych na poboczu. Wychodząc z łuku trzymałem się koleiny, która była dość głęboka, więc gdy przedemną wyrósł konar drzewa, zatrzymałem się chyba zbyt gwałtownie. Piotrek który jechał za mną dupnął centralnie w moje tylne swoim przednim szybując na pobocze, Paweł zaliczył lot przez kierę, a Marcin skosił hak Pawłowi.
Ogólnie uderzenie nie było mocne w moim odczuciu, ale wystarczyło, aby zósemkować koło Piotrka. Myślałem, że to koniec wypadu, ale udało się mu prowizorycznie naprostować.
Myśłaem, że jestem jedynym który nie ucierpiał, ale jednak miałem lekkie bicie na tylnym kole, niestety zbagatelizowałem sprawę i zniszczyłem obręcz doszczętnie, przez co obecnie posiadam zastępczaka bez rewelacji.
Profesjonalne centrownie :)© sargath7
Poniżej fotki z kraksy na skrzyżowaniu koło TME. Marcedes Vito prowadzony przez kobitke wjechał na czerwonym i dostał strzała bocznego od autobusu będącego na pierwszeństwie. Kierowca autobusu dość mocno poturbowany, ale o własnych siłach udzielał wywiadu mimo całej ręki we krwi, pacjentki z merca już nie było więc raczej przeżyła, ale kabinka w jej samochodzie była sprasowana, a poducha cała w krwi, akurat uderzenie było centralnie w bok przy kierowcy, samochód niby cały, ale wewnątrz ledwo mysz by się przecisnęła
Nowy Solaris© sargath7
Mercedes Vito© sargath7
Kategoria Trening mtb
Dane wyjazdu:
149.49 km
0.00 km teren
Torgelow i osada Wkrzan - Ukranenland
Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 09.06.2011 | Komentarze 6
Misiacz, winowajca całego zamieszania, pewnego majowego dzionka zaproponował wspólny wypad do Torgelow i tamtejszej wioski Wkrzan. Wypad miał być absolutnie turystyczny, wiem że to abstrakcja, tak się nie da, ale zawsze można próbować. Co dziwne tym razem się udało, tak myślę przynajmniej na początku… hmm właściwie to bardziej po środku.Jako że wypad turystyczny to i z założenia nie spodziewaliśmy się dzikich tłumów zwłaszcza, że Misiacz zaproponował godzinę startu ocierającą się o blady świt, czyli 7:00, jak na sobotę to wcześnie, nawet zgredy sąsiedzi jeszcze śpią, ale okazało się że pod koniec tygodnia mamy sporą grupkę która połknęła haczyk turystycznego wypadu. Łącznie dyszka z czego osiem osób na starcie i fotce poniżej.
Ekipa na starcie© sargath7
Sargath, Ismail, Odysseus, Athena, Monter, Gryf, Rammzes, Misiacz
Boss wyprawy miał mało czasu na turystykę, trzeba było się spieszyć powoli, więc w spacerowym tempie dociągnęliśmy się do Dobrej gdzie zgarnęliśmy resztę ekipy - Exit’a i Michała.
Następnie obiecanym Gryfowi asfaltem, gładkim jak stół, dojechaliśmy do granicy w Buku, skąd bocznymi i bardzo ruchliwymi dróżkami minęliśmy Rothenklempenow, aby przemknąć koło cudownego i jak zwykle śmierdzącego Breitenstein, by w końcu osiągnąć cel pośredni przedmiotowej wycieczki, a mianowicie Koblentz.
Jezioro Kleinersee w Koblentz© sargath7
W Koblentz są dwa jeziora o przeciwważnych wielkościach, na mniejszym wszyscy postanowili wgramolić się na mini pomost wędkarski, który mimo solidnej konstrukcji zachowywał się bardzo elastycznie, powiem szczerze że cieszę się iż pomost wytrzymał test wytrzymałościowy, bo mimo maja temperatura powietrza nie była rewelacyjna, nie wspominając już o temperaturze wody.
Natomiast większe jezioro jest zwykle pomijane przez turystów ze względu na nie oznakowany i dość mylący dojazd który biegnie teoretycznie przez teren prywatny, a brzegi jeziora są niespecjalnie dostępne ze względu na trawiasto leśny charakter. Dociekliwi szukacze z pewnością znajdą w chaszczach wieżę obserwacyjną z widokiem na całe jezioro Grosser Koblentzersee.
Jezioro Grosser Koblentzersee© sargath7
Ekipa w krzaczorach© sargath7
Nad jeziorem w Koblentz© sargath7
Żółty Irys© sargath7
Po krótkim odcinku offroad’owym podjechaliśmy na stary cmentarz z zachowanym mauzoleum rodziny von Eickstedt. Tam też ekipa zgłodniała, trochę dziwne miejsce na posiłki, ale spoko mnie też zaczęło ssać, a że byłem przygotowany na jakiegoś niemieckiego fast food’a humor mi się poprawił, szybko jednak zostałem wyleczony z optymistycznego nastroju przez Athenę, która przypomniała mi o szalonej epidemii panującej w Niemczech którą zgotowali wredni i nie dobrzy farmerzy Hiszpańscy zsyłając dobrze wyszkolony oddział Ogórków Zabójców, coś jak z filmu Attack of the Killer Tomatos! Tylko że tam grały pomidory, ale i tak się potem okazało że atakowały nie tylko wściekłe ogórki, ale cała włoszczyzna z ogródka nie zidentyfikowanej seniority z pod Barcelony. Sprawa utknęła w martwym polu, ale myślę że i tak niedługo dojdą, że łapy maczał w tym TUSK (Turecki Usmażony Super Kebab).
Jak wspomniałem wcześniej byłem nastawiony na jakiegoś tuska z warzywami, ale musiałem się obejść smakiem, a pod nosem Gryf kusił smakowitym makaronem z indykiem, albo Ismail świeżym jajem, od kury rzecz jasna.
No nic trzeba będzie coś upolować u Wkrzan. Ruszylismy więc w dalszą drogę aby po chwili znaleźć się w Krugsdorf i nad tamtejszym jeziorem Kiessee.
Jezioro Kiessee© sargath7
Pałac w Kurgsdorf© sargath7
Po wyjeździe na drogę Pasewalk – Ueckermunde dostaliśmy wiatru w plecy więc na liczniku wreszcie zaczęły pojawiać się prawidłowe wskazania co zaowocowało szybszym dotarciem do celu. Na początek zaliczyliśmy Castrum Turglowe które znajdowało się centrum miasta, niestety zaliczanie trwało szybko, bo wspomniane centrum średniowieczne, było po prostu zamknięte. W środku można było dostrzec tylko jednego tubylca który łupał jedną dechą o drugą, po głębszych oględzinach wyglądało to jednak jakby coś budował za pomocą dostępnych narzędzi, a właściwie bez narzędzi. W sumie zobaczyć takiego pra, pra Słowianina z flexem w reku, albo wiertarką to był by dziwny widok. Tak swoją drogą to ciekawe co się stało z resztą tubylców... stawiam browa, że zjedli za dużo tusków popijając colą :D:D:D
Castrum Turglowe© sargath7
Willa stowarzyszenia centrum średniowiecznego© sargath7
Monter i Ismail zmieniają środek lokomocji© sargath7
Rzeka Uecker© sargath7
Nad rzeką w Torgelow© sargath7
Jadąc wzdłuż rzeki Uecker jakieś dwa kilometry od centrum dotarliśmy do kluczowego celu wypadu czyli Ukranenlandu, średniowiecznej wioski naszych przodków Słowian, a właściwie Wkrzan. Trochę się naczytałem za dużo podkoloryzowanych opisów w wikipedii, a w rzeczywistości inaczej trochę to wyglądało.
Do osady udało się wejść ze zniżką, dzięki Athenie, na bilecie grupowym, więc wkrzaniliśmy się do środka omijając miejscowego tubylca.
Wkrzański osadnik© sargath7
Osada Wkrzan w Torgelow© sargath7
Widać jakie było zaangażowanie naszych przodków do piłki nożnej sądząc po nie skoszonym boisku na pierwszym planie. Wioska ogólnie wymarła, no tak ale nie ma co się dziwić, w zadaszonej szaszłykarni na skraju wioski w menu uwzględniono colę...
Na konkurs przeciągania liny, czy strzelania z łuku nie było chętnych, a zresztą nawet jak by byli to i tak nie było obsługi. Ekipa się rozpierzchła po rozległych połaciach osady, więc uderzyłem do średniowiecznego portu słowiańskiego.
Koga Svantevit© sargath7
W słowiańskiej marinie stały zaparkowane tylko dwie łódki. Misiacz jedną nawet próbował podwędzić, ale chyba zrezygnował ze względu na potężnego u-locka którym była przymocowana do brzegu.
Przycisk do papieru :)© sargath7
"Palmy" w osadzie© sargath7
Wkrzańskie chaty© sargath7
Wnetrze jednej z chat© sargath7
Wreszcie po dotarciu do centrum wioski :), wydobyłem z tłumu towarzyszy kilku rdzennych mieszkańców którzy podobno w sezonie mieszkają tu na stałe, jednak wnętrza chat na to nie wskazują, a kalesony na sznurach pełnią w większości chat funkcję ozdobną lub będące świadectwem zamożności właściciela chaty, bo w jednych było mniej, a w drugich więcej portek i luźnych koszul na sznurach.
Mieszkańcy osady nie byli zbytnio zainteresowani przybyciem delegacji z Polski i nie chcieli pozować do zdjęć, ani opowiadać ciekawych historii po polsku.
Pokerowy kącik w osadzie© sargath7
"Wodo-ciąg" w osadzie© sargath7
Po dogłębnym przeczesaniu wioski udaliśmy się na krótki popas w okolicach wejścia do wioski, gdzie Gryf kolejny raz kusił swoim makaronem. Po szybkim szamanku tego co kto miał ruszyliśmy na poszukiwanie zdrowej żywności dla mnie, niestety weekend w Niemczech nie sprzyja takim operacjom.
Popas po zwiedzaniu© sargath7
Po objechaniu miasteczka zostało tylko zaliczenie Lidla, gdzie wybór był cholernie ciężki, ale na szczęście Misiacz wyraził chęć towarzyszenia w zwiedzaniu tej ciekawej osady żywnościowej. Udało się wyrwać tradycyjną krakowską i jakiegoś sandwich’a. Jako że wszyscy odpoczęli w oczekiwaniu pod sklepem (kolejka była długa :) ) więc ruszyliśmy żwawym tempem do domu reperując średnią do zadowalającego poziomu :))), ja wiem że miało być turystycznie, ale Misiacz powiedział że jak na 16 nie będzie w domu to jego browarek zostanie rozdysponowany więc trzeba było nakręcić tempo co by kolegę poratować ;)
Ziemia niczyja© sargath7
Dane wyjazdu:
67.00 km
0.00 km teren
Masa maj - mobilizacyjna
Piątek, 27 maja 2011 · dodano: 02.06.2011 | Komentarze 6
I kolejna masa za mną, niedawno pamiętam jak dodawałem kwietniową, a tu już czerwiec mamy, ehh szybko ten czas leci.Słońce przygrzało i ludzie przypomnieli sobie o swoich dwóch kółkach i przy okazji o masie. Niektórzy przyjechali z zakurzonymi siodełkami, inni pewnie schodząc do piwnicy zdali sobie sprawę, że trzeba kupić nowy rower, bo stary zmienił właściciela, a jeszcze inni nie przyjechali w ogóle z różnych znanych im powodów.
Jak by nie patrzeć ilość uczestników była dzisiaj co najmniej zadowalająca, a nawet powyżej oczekiwań, niestety założenia były znacznie wyższe, bo masa majowa była pod hasłem „mobilizacyjnej”.
Szacunkowa liczba przybyłych ca 400 – 500 osób, a miało być ponad 700, miało być, ale nie było, no ale nie ma co się dziwić skoro tak na dobrą sprawę jedynym źródłem, mobilizującym do uczestnictwa, są miejsca odwiedzane w dużej większości przez już stałych uczestników, ale mniejsza z tym to i tak była rekordowa liczba w jakiej reprezentowałem jednostkę swoją osobą.
Jako że nadal startujemy dzielnicowo to po pracy skoczyłem zdobyć szprychówkę z kolejnej dzielnicy tym razem prawobrzeże. Udałem się do Zdrojów i stamtąd z Marcinem w stronę centrum i pl. Lotników. Po dotarciu na miejsce ludzie dopiero się zbierali, ale po kilkunastu minutach na placu było już ciasno.
Co ciekawe nie zauważyłem dzisiaj żadnego pawiana w kaczystowskiej koszulce, może po prostu źle patrzyłem, ale w sumie lepiej że nie rzucają się w oczy, prawdopodobnie ich fuhrer zarządził inną akcję prewencyjną coś w stylu wyzwalania nowego miejsca pod pomniki pamięci.
Po starcie z pl. Colleoniego© sargath7
ul. Cyryla i Metodego© sargath7
ul. Staszica© sargath7
Nowa szprychówka© sargath7
Kategoria Akcje rowerowe, Praca
Dane wyjazdu:
28.28 km
0.00 km teren
Pałac Klasycystyczny - Szczecin przed 1945r. i dziś
Czwartek, 26 maja 2011 · dodano: 01.06.2011 | Komentarze 0
Pałac Klasycystyczny – zwany jest także pałacem Velthusena umiejscowiony na rogu ulic Staromłyńskiej i Łaziebnej. Wzniesiony w latach 1778-1779 przez G. Velthusena który był szczecińskim kupcem pochodzącym z Holandii. Budynek przystosował do jako skład wina, a za względu na zamiłowanie do sztuki nadał mu barokowo klasycystyczny wygląd. Od 1853r. mieściła się tu fabryka i sprzedaż fortepianów Wolkenhauera, a w latach 1920-44 pałac był siedzibą Prowincjonalnego Banku Pomorskiego. Pod koniec wojny 18 sierpnia 1944 pałac uległ zniszczeniu podczas alianckich nalotów, odbudowany dopiero w 1962 r. W nadprożach środkowej kondygnacji umieszczono popiersia dwudziestu polskich i zagranicznych kompozytorów, dodatkowo fasada budynku w wielu miejscach nawiązuje zdobieniami do specjalności Velthusena, np. sceny winobrania. Do dni dzisiejszego budynek jest siedzibą Zespółu Szkół Muzycznych im. Feliksa Nowowiejskiego.Wolkenhauersches Haus 1906-1927© sargath7
żródło zdjęcia portal - www.sedina.pl
Pałac Klasycystyczny© sargath7
Więcej z serii Szczecin przed 1945r. i dziś
.
Kategoria Praca, Szczecin dawniej i dziś
Dane wyjazdu:
25.25 km
0.00 km teren
***
Środa, 25 maja 2011 · dodano: 01.06.2011 | Komentarze 0
CF7
Kategoria Praca
Dane wyjazdu:
58.24 km
15.00 km teren
Trening PNR
Wtorek, 24 maja 2011 · dodano: 01.06.2011 | Komentarze 0
Po pracy co wtorkowy trenig grupowy w lasku Arkońskim. Mało osób się dzisiaj zebrało ze wzgledu na pogodę która w środku dnia zafundowała deszcz. Główny element podjazdy siłowe pod Quistorpa. W trakcie trenigu jeszcze trochę pokropiło, ale nieszkodliwie. Kategoria Praca, Trening mtb
Dane wyjazdu:
27.84 km
0.00 km teren
Pałac Pod Globusem/Grumbkowa - Szczecin przed 1945r. i dziś
Poniedziałek, 23 maja 2011 · dodano: 01.06.2011 | Komentarze 0
Pałac Pod Globusem/Grumbkowa – pałac mieszczący się na placu Orła Białego. Wybudowany w latach dwudziestych XVII wieku (dokładna data jest kwestią sporną). Wybudowany na potrzeby siedziby naczelnego prezesa i kanclerza Filipa Otto von Grumbkowa, stąd pierwotna nazwa pałacu. Zaprojektowany przez Filipa Gerlacha i de Montarques’a – berlińskich architektów, natomiast zdobienia wykonał rzeźbiarz J. Glume. W 1759 roku urodziła się w pałacu księżniczka Zofia Dorota Wirtemberska późniejsza caryca Rosji Maria Fiodorowna, żona cara Pawła I, a po dwudziestu trzech latach budynek trafił w ręce rodziny Wietzlow. Podczas wojen Napoleońskich pałac został zburzony, a w jego miejsce postawiono nowy gmach, zaprojektowany przez Franza Wichardsa, wprowadzając przy tym wiele zmian będąc od 1890 roku już w rękach Towarzystwa Ubezpieczeniowego "National" i pozostając w niezmienionej formie do dnia dzisiejszego przyjmując styl neobarokowy. Zewnętrzne mury gmachu pokryto licowaną silikatową cegłą i zmieniono dekorację zewnętrznej fasady. W oknach parteru umieszczono ozdobne kraty. W tympanonie widać herb z gryfem pomorskim, a pod nim głowę kobiety, otoczony motywami roślinnymi, symbolami żeglarskimi i lekarskimi. Wierzchołek tympanonu ozdobiono globusem opartym na dwóch lwach który symbolizował światowy zasięg interesów firmy National, od niego też wzięła się nazwa pałacu – „Pod Globusem”. Od zakończenia wojny pełnił rolę ośrodka szkoleń partyjnych, a od 1961 był siedzibą Liceum Medycznego i Urzędu Marszałkowskiego. Obecnie znajduje się w nim Akademia Sztuki.National Versicherung 1931© sargath7
żródło zdjęcia portal - www.sedina.pl
Pałac pod Globusem© sargath7
Więcej z serii Szczecin przed 1945r. i dziś
.
Kategoria Praca, Szczecin dawniej i dziś
Dane wyjazdu:
56.15 km
0.00 km teren
W poszukiwaniu szosy...
Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 01.06.2011 | Komentarze 8
Z Axisem skoczyliśmy na giełdę/bazar/jarmark/targowisko w Płoni w poszukiwaniu okazji do zakupu szosy, na miejscu jednak było multum ciężkich trekkingów. Poszukiwania szosy zakończone niepowodzeniem, może dlatego, że bezzębny handlarz nie posiadał avatara jak na foto :))
Kategoria Trening mtb