Sargath
Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .Archiwum
Kategorie bloga
Unibike
Statystyka roczna
Zajrzało tu od października 2010
Wpisy archiwalne w kategorii
Niemcy
Dystans całkowity: | 6402.04 km (w terenie 263.00 km; 4.11%) |
Czas w ruchu: | 263:11 |
Średnia prędkość: | 23.35 km/h |
Liczba aktywności: | 53 |
Średnio na aktywność: | 120.79 km i 5h 22m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
60.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Rower:Onix
Locknitz - na piwko
Niedziela, 4 listopada 2012 · dodano: 29.11.2012 | Komentarze 0
Z Adrianem znowu na piwko, tym razem do Locknitz.Dane wyjazdu:
60.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Rower:Onix
Locknitz - na piwko
Niedziela, 23 września 2012 · dodano: 28.09.2012 | Komentarze 0
Niedzielny wypad do Niemiec na piwo z Adrianem, plany były bardziej obszerne, ale czasu mało i strasznie pizgało. Umówiliśmy się w Dołujach koło Lubieszyna o 10:30, ale wyszło o 10:50 bo Adrian postanowił nie być na czas. W planach była stacja benzynowa w Lubieszynie, wiec postój już na starcie po 2-3 km . Tankować nie tankowaliśmy, ale hot-doga wciągnąłem. Potem bez z spięć do Locknitz gdzie w netto kupiliśmy piwko i bujnęliśmy się nad pobliskie jezioro, co by na ławeczce, na słoneczku w okolicznej ciszy i skupieniu kilku wędkarzy na swoich małych łódkach, wypić pyszny napój :DPierwotnie mieliśmy jechać w okolice Penkun, ale się rozleniwiliśmy i wyszedł z tego piwny trip :)
Dane wyjazdu:
115.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Rower:Onix
Schwedt - ostra gleba Axisa
Sobota, 8 września 2012 · dodano: 12.09.2012 | Komentarze 3
Nie ma co opisywać wycieczki, standard po wale do Schwedt, co do gleby to gdyby Axis nie miał kasku to by rowerem już nie wrócił z wycieczki, spore straty w sprzęcie i na ciele, błąd oczywisty, Axis przy prędkości około 40 zjechał na sekundę przednim kołem z asfaltu na trawę i próba powrotu z równoległego ustawnienia koła nie mogła zakończyć się inaczej. Pęknięty kask mówi sam za siebie.Dane wyjazdu:
276.56 km
0.00 km teren
Zalew
Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 0
km z gpsśr przybliżona z danych kompanów
opis kiedyś :)
Kategoria 200 km <, Niemcy, Trening szosa, Wycieczka
Dane wyjazdu:
124.44 km
0.00 km teren
Schwedt i przepchane zawory Misiacza :P
Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 01.06.2012 | Komentarze 2
W pewien weekend otrzymałem nietypową propozycję rowerowania, a mianowicie szybki trip do Schwedt z Misiaczem w celu przedmuchania zaworów. Nie mając żadnych planów pomysł bardzo mi się spodobał, po za tym dawno nie jeździliśmy razem (Misiacz walczył ze sobą wewnętrznie, próbował wmawiać sobie, że jest tylko turystą, ale no… wiadomo… :P). Misiacz, któremu znudziła się partyzantka miejska, krótkometrażowe wypady z sakwami i brak możliwości wpisywania czasu przejazdu, bo ciągle ktoś go spowalniał i średnia nie była godna takiego cyborga, postanowił tak jak wyżej napisałem przedmuchać zawory.Ustawiliśmy się pod Tesco chyba koło 10:00. Misiacz podjechał na zabytkowej szosie która nie dość, że waży tyle, że o takich wagach obecnie się nie rozmawia to jeszcze dociążył ją sakwami wielkości jak dookoła Polski. Zastanawiałem się też czy się umawialiśmy na jazdę, czy na turystykę, ale wyszło na to, że zawory chyba są mocno zapchane :P. Chwila pogawędki i za chwilę dołączył do nas jeszcze Gadzik, więc mogliśmy ruszać w stronę Rosówka.
Misiacz zaczął przepychać zawory już za Przecławiem, a jak tylko minęliśmy granicę i wjechaliśmy na asfalty Rzeszy to zamienił się w prawdziwego Herr Misiatzch’a i momentami mieliśmy momenty zaskoczenia kiedy wyrywał do przodu. Koło Mescherin Gadzik pognał do przodu, a ja z Misiaczem posnuliśmy się spokojnym tempem Odrą – Nysą. Po drodze zgarnęliśmy go czekającego na nas przed Gartz i dla odmiany i rozgrzewki urwaliśmy Misiacza, który dołączył już Gartz.
W Gartz chwila postoju, ale tylko chwila, bo Misiacz się niecierpliwił, więc ospałym tempem ruszyliśmy dalej, ospałym, bo bruk był i szkoda kół :P Dalej na odkrytym terenie trochę wiało z boku i od frontu, ale co tam trzeba kręcić, piwo samo nie przyjdzie do nas, więc koniec z przerwami, aż do monopolowego :D
Monopolowy, czyli spożywczak Rewe w Schwedt zapewnił mi browarka, czekoladę i litrową oranżadę w sumie za 1 ojro :) Pod sklepem pić nie chcieliśmy (choć można było) to jednak lepiej walnąć zacny trunek w przyjemniejszych okolicznościach więc bujnęliśmy się na promenadę nad Odrę. Konstruktywne rozmowy o życiu, browar i coś na ząb umilały nam sobotni czas, pogoda dopisywała znakomicie i powoli zaczynałem odczuwać niechęć do powrotu :D Pocieszający był fakt, że wiatr teraz będziemy mieli w plecy :).
Browarek na ławeczce w Schwedt nad Odrą :)© sargath7
Po wyjeździe z miasta, szybko trzeba było zarządzić postój, bo filtracja nastąpiła błyskawicznie i jak to było rok temu wzbogaciliśmy jakieś wody pitne koło Schwedt. Poprzednio była niezła afera, bo wykryli jakąś colę w kiełkach z Turcji, więc nam się upiekło, teraz pewnie znajdą fante :P
Do Gartz na powrocie jechało się wyśmienicie, zaciągaliśmy ponad 50 z Gadzikiem i … zgubiliśmy Misiacza. Zaczekaliśmy więc w cieniu w Gartz, bo grzało niemiłosiernie. Po kilku minutach dołączył do nas nasz stary poczciwy Misiacz kox sam w sobie i niekwestionowany cyborg, zatrzymał się tylko na fotkę nowo nabytej opalenizny i wyrwał do przodu, tak że z Gadzikiem znowu mieliśmy pościg :D
Z Gartz już spokojnie, aż do postoju na stacji w Rosówku. Misiacz musiał schłodzić obwody, przed podjazdem za Kołbaskowem, ale nie potrzebnie, bo jechało się wyśmienicie :) Na rondzie Hakena się rozdzieliliśmy i mogłem przystąpić do reperacji średniej, jednak nic z tego, miejskie światła skutecznie mi to uniemożliwiły.
Podziękowania dla ekipy :D
Dane wyjazdu:
21.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Rower:
Uznam
Czwartek, 3 maja 2012 · dodano: 23.05.2012 | Komentarze 0
Spokojny towarzyski trip na odcinku Świnoujście - Banzin - Świnoujście na wypożyczonym rowerku. Dawno nie śmigałem na singlu, fajne uczucie :)Dystans przybliżony.
Dane wyjazdu:
108.12 km
0.00 km teren
Niedoszłe Angermunde…
Środa, 2 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 4
…,bo Axis marudził. Wymyśliłem trasę, pogoda dopisała i mogliśmy jechać.Orzeł myśliwy© sargath7
Nie pamiętam gdzie się ustawiliśmy i o której, bo to dawno było, ale jechaliśmy przez Lubieszyn, gdzie w Linken odbiliśmy na Grambow.
Ścieżką po NRD© sargath7
Morze rzepaku© sargath7
Brassica napus© sargath7
Ogólnie do Lebehn to jakoś nam szło, ale potem to Axisowi odechciało się jechać co zaowocowało skróceniem trasy do Schwedt :P
Felis catus - jakiś parszywy© sargath7
Capra hircus© sargath7
Z Lebehn to już się wlekliśmy niemiłosiernie i gdy mijaliśmy Krackow dopadł nas Krzysiek, a że dobrze się gadało to chyba z godzinę tam staliśmy i czas się o nas upomniał, a że Krzysiek spieszył się do roboty więc odbił na wschód, a my kontynuowaliśmy na południe. Po kolejnej rewizji czasu i analizie tempa stwierdziłem, że jak dojedziemy do Gartz to będzie sukces. Jednak i to nie było nam dane, bo jak minęliśmy Tantow to odbiliśmy na Rosówek.
Na szoskach szoską po NRD© sargath7
Żółte krajobrazy© sargath7
Oaza na polu© sargath7
Postanowiłem jeszcze podjechać na działkę pod Policami, więc w centrum się rozdzieliliśmy.
Myosotis© sargath7
Na koniec wyszła by niecała stówka więc dokręcanie w okolicach działek. Tutaj szok od krzyża w pobliżu Nehringa w stronę Polic wymieniony na nowy cały dywanik asfaltowy. Podobno już dawno to zrobili (kilka miesięcy), ale dawno też tamtędy nie jechałem :)
Dane wyjazdu:
140.11 km
3.00 km teren
Szczecin – Uznam – rekonesans
Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 07.05.2012 | Komentarze 0
Tym razem bez fot, szkoda, bo była świetna pogoda, ale mało czasu było i tak jak napisałem miał to być tylko rekonesans.Ustawiłem się z Pawłem na Moście Długim o 7:15, zaliczyłem małe spóźnienie akademickie i mogliśmy ruszać :) Nie brałem aparatu więc chciałem trochę przycisnąć i od początku wrzuciliśmy mocniejsze tempo, Axis co by mu nie było za mało wziął plecak jako balast i jaszcze zanim wyjechałem z chaty poprosił o dodatkowe dociążenie, zdziwiłem się, no ale kumplowi się nie odmawia i zabrałem ze sobą kilka do niczego mi niepotrzebnych rzeczy które mu doładowałem na plecy :)))
Tak więc tempo od początku wyższe niż zwykle i równe. Pierwszy postój na koks pod Goleniowem, następnie w Stepnicy przy sklepie, trzeci wymuszony w Wolinie (akurat most obracali), czwarty postój też wymuszony (kumpel zadzwonił), ale z tym czwartym to niezłe jaja były, bo zatrzymaliśmy się za Dargobądzem, rower na bok i siadłem sobie na skarpie rowu co by wygodnie pogadać, gadam może z minutę, gdy spostrzegłem, że oblazły mnie mrówki mutanty, masakra jakaś cholerstwa było pełno, prawdopodobnie na mrowisku usiadłem :D:D:D Za nim się otrzepałem to mnie trochę podziobały, gnidy jedne. Szybko z powrotem na rowerach i dopiero legliśmy na promie.
Suma przerw to około 15 minut i średnia ponad 31 km/h. Od teraz wolniej, bo zaczął się rekonesans. Nad morzem pogoda super, przyjemny wiaterek od morza, w samym Świnoujściu trochę zrobiło się chłodno, bo między Szczecinem, a Świnoujściem różnica temperatur to około 8 st. C. Dalej już było lepiej. Zaliczyliśmy trochę terenu gdzie oczywiście trzeba było targać rower na plecach, a i ogólnie na ścieżkach tempo spokojne, bo dużo Hansów się szwendało.
Po krótkim i wolnym rekonesansie z braku czasu trzeba było posiłkować się „rumuńskim” składem PKP (tak, tak wiem polskie koleje dla niektórych są cudem techniki). W Szczecinie dość późno, ale i tak przed założonym czasem.
Kategoria 100 km <, Niemcy, Trening szosa
Dane wyjazdu:
139.50 km
0.00 km teren
Prenzlau – szlakiem pięciu jezior
Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 05.05.2012 | Komentarze 1
Rekreacyjny wypad z Pawłem do NRD, trasa jak zwykle w moim wykonaniu, ale bez udziwnień przez znane i lubiane wioseczki niemieckie. Wypad zaplanowany wcześniej z ideą spokojnej jazdy więc musieliśmy odmówić chłopakom z Głębokiego :(Wyjazd około ósmej bardzo ociężale w kierunku Lubieszyna, gdzie na orlenie nie mogłem się oprzeć jak zwykle hot-dogom. Na szybko przy okazji postoju wkuwałem nazwy niemieckich wioch, bo wstępnie mieliśmy plan objechania jeziora w Prenzlau dookoła tak jak w ubiegłym roku z nieistniejącym niestety już TC-Team. Czas jednak nie pozwolił na takie eskapady i wyszło że posiedzieliśmy tylko nad jeziorem.
Wracając do trasy w Lubieszynie zamiast jechać na Locknitz, skręciliśmy w Linken na Grambow zaliczając nową ścieżkę asfaltową którą wybudowali przy okazji remontu tamtejszej drogi. Kolejny stop mieliśmy w Lebehn i pierwsze jeziorko.
Nad jeziorem Lebehnscher© sargath7
W Lebehn nad jeziorem© sargath7
Drugie zaliczyliśmy w Penkun. Kręcąc po mieścinie zatrzymaliśmy się przy bramie zamku, gdzie zostałem rozpoznany przez Mirka po chwili rozmowy udaliśmy się nad jezioro, aby po chwili kontynuować dalej nasze trasy.
Widok na zamek w Penkun© sargath7
Nad jeziorem Schlossee© sargath7
Zegar słoneczny na zamku w Penkun© sargath7
Promenada w Penkun© sargath7
Nad jeziorem© sargath7
Jezioro Schlossee© sargath7
Z Penkun jechaliśmy już Szlakiem Epoki Lodowcowej i zaczęły się fajne hopki które spodobały się Pawłowi. Pogoda i krajobrazy sprzyjały kręceniu więc można było cisnąć, a że zwykle podjazdy mi sprzyjają to trochę za bardzo zakręciłem i zgubiłem kumpla. Do Grunower wjechałem z kilku minutową przewagą, więc mogłem trochę popstrykać trzecie jeziorko dzisiejszego dnia:P
Nad jeziorem Grunower© sargath7
Jezioro Grunower© sargath7
Nad jeziorem© sargath7
Nad jeziorem w Grunow© sargath7
Do Prenzlau było już blisko I za chwilę byczyliśmy się na promenadzie czwartego jeziora, a że włączył nam się okropny leń i czas biegł nieubłagalnie to darowaliśmy sobie właśnie wtedy objazd dookoła.
Jezioro Unteruckersee© sargath7
Nad jeziorem w Prenzlau© sargath7
Nad jeziorem w Prenzlau© sargath7
Nad jeziorem w Prenzlau© sargath7
Nad jeziorem w Prenzlau© sargath7
W drodze powrotnej jeszcze odwiedziliśmy rynek, na którym jeszcze nie byłem nigdy, taki trochę dziwny chaos tam panował...
Na rynku w Penzlau© sargath7
..oprócz dziwnej baby w dziwnych spodniach jak astronauta, natknęliśmy się też na dziką świnię...
Na rynku w Prenzlau© sargath7
Droga powrotna już standardowa przez Brussow i do tego niecały tydzień temu też tu byłem ale w innym składzie, dlatego do fot się nie paliłem, ale za to obserwowałem wyścig na balkonikach z okolicznego domu starców.
Czołówka przed kreską© sargath7
Promenada w Brussow© sargath7
Dalej przez Locknitz z odbiciem na Plowen gdzie po drodze próbował wejść nam na koło jakiś kolarz na mtb, ale szybko odpuścił :P
Granicę minęliśmy w Buku, niestety po drodze na przejściu nie trafiliśmy na żadnego amatora skracania sobie drogi więc obyło się bez akcji :)
Dane wyjazdu:
149.47 km
3.00 km teren
Strasburg
Niedziela, 8 kwietnia 2012 · dodano: 26.04.2012 | Komentarze 3
No i święta.Szybko czas zleciał i mimo całego tygodnia urlopu od pracy przed świętami nie znalazłem chwili na jakikolwiek wypad rowerowy. Wreszcie gdy nastała sobota znalazł się i czas i ludzie, niestety pogoda zrobiła sobie żart, jakby deszczu w ciągu całego dnia było mało to jeszcze wieczorem spadł śnieg i zacząłem się zastanawiać czy to Boże Narodzenie, czy Wielkanoc. Pomyślałem, że nici z jazdy w ten weekend, ale zerknąłem na ICM i niedziela wyglądało na to, że miała być pogodna, bezdeszczowa i w miarę ciepła, to ostatnie słabo się sprawdziło. Tylko teraz jak tu pogodzić świąteczne śniadanie z jazdą na rowerze, no nic trzeba było wymyślić jakiś krótki dystansik. Zapomniałem napisać, że ustawiłem się na niedzielne rowerowanie z Adrianem, a dogadaliśmy się na 12:00 u mnie pod chatą, koniec końców to wyjechaliśmy ode mnie o 13:00.
Ostatnio jak robiłem traskę przez Niemcy to musiałem z pętli wykreślić Strasburg, więc teraz trzeba było nadrobić zaległości. Ułożyłem trasę w postaci wąskiej pętli z zachodu na wschód, bo wiatr zalatywał z północy. Na początek do Strasburga na wprost przez Locknitz i Pasewalk. Trasa oklepana więc nie będę się specjalnie rozwodził. Z początku nie mogłem znaleźć optymalnej wersji ubioru i kilka razy się w trakcie przebierałem, potem postój przed szlabanem na obrzeżach Locknitz, następnie od Locknitz do Pasewalku tak nam zaczęło wiać w ryj i do tego zimny wiatr, że zacząłem się zastanawiać czy nie zakończyć na Pasewalku :P
W Pasewalku dłuższy postój na rogatkach - żarcie i obliczanie czasu potrzebnego na pierwotny dystans, początkowo nasza pętelka miała być bardziej pękata, niestety z braku czasu musieliśmy ją trochę odchudzić i w prostej linii uderzyć na Strasburg. Chwila postoju i już robiło się zimno, najgorzej było jak słońce chowało się za chmury.
Kolejny postój bardzo szybko, bo uwagę naszą zwróciły akrobacje szybowcowe w pobliżu Papendorf, znajduje się tam chyba jakieś polowe lotnisko lub teren należy do lokalnego aeroklubu.
Loty za Pasewalkiem© sargath7
Szybowiec© sargath7
Dalej miało być już bez opierniczania, no ale na 5 km przed Strasburgiem fajnie się rozpogodziło, więc wyszła z tego dłuższa sesja :D
Wypogadza się© sargath7
Szosa w trasie© sargath7
Wśród traw© sargath7
W drodze po horyzont© sargath7
Harmonia© sargath7
Czasem trzeba przystopować© sargath7
W końcu do domu będzie trzeba wrócić© sargath7
Już w Strasburgu zajechaliśmy nad zawsze pomijane jezioro Stadtsee.
Jezioro Stadtsee© sargath7
Słońca mało więc, Adrian nadrabiał :P
Adrian i jego nowa fucha© sargath7
Wiosna w pełni© sargath7
Perkoz dwuczuby© sargath7
Potem zahaczyliśmy o mini ryneczek i z powrotem koło jeziora, gdzie odbijamy na południe w poszukiwaniu nie istniejącej miejscowości.
Rzut okiem za siebie© sargath7
Za sobą na horyzoncie zostawiamy Strasburg i mijając niemieckie wioseczki, spokojnymi drogami powoli obieramy wschodni kierunek.
Samotny łowca wiatru© sargath7
Kościół w Taschenberg'u© sargath7
Odnowiony w 1988 r.© sargath7
Ogólnie kierunek na Locknitz, ale po drodze chcieliśmy jeszcze zahaczyć o zabytkowy młyn między miejscowościami Fahrenwalde, a Caselow, darowaliśmy sobie jednak takie atrakcje, bo chwilę wcześniej jadąc miedzy wioskami trafiliśmy na 3 kilometrowy odcinek nierównego bruku, którego nie dało się za cholerę ominąć. Po tym jak mnie wytelepało uznałem, że jedziemy tylko znanymi i gładkimi asfaltami do samego Locknitz najkrótszą drogą. Po drodze trafiła się jeszcze okazja do postoju nad jeziorkiem w Brussow.
Nad jeziorem Brussower See© sargath7
Nad jeziorem Brussower See© sargath7
Nad jeziorem Brussower See© sargath7
Nad jeziorem Brussower See© sargath7
Pięć kilometrów przed Locknitz jedziemy już po zmroku.
Zachód w Menkin© sargath7
Po godzinie rozjazd na Ku Słońcu, skręcam w lewo, a Adrian jeszcze gna do Gryfina.