......... Tc Team, strona 1 | sargath.bikestats.pl

Sargath

avatar Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .
button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

Kumple od kółka

Statystyka roczna

Wykres roczny blog rowerowy sargath.bikestats.pl

Zajrzało tu od października 2010

free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

Tc Team

Dystans całkowity:1691.75 km (w terenie 107.00 km; 6.32%)
Czas w ruchu:72:15
Średnia prędkość:23.42 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:130.13 km i 5h 33m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
232.73 km 10.00 km teren
09:21 h 24.89 km/h:
Rower:Ekspert

Niederfinow Chorin - kryptonim T.E.S.C.O.

Sobota, 14 maja 2011 · dodano: 25.05.2011 | Komentarze 16

Czyli tajna akcja inwigilacyjna Szczecińskiego BS na Landkreis Barnim która nastąpiła w pewien sobotni majowy dzionek. Prowokacji dopuścił się Jarek pseudonim Gadbagienny, który uznawany jest za zaginionego, zdemaskowany jednak i obecnie tajny agent BS, który po wybadaniu możliwości rekrutów uznał, że więcej daje praca pod przykrywką, a opisując swoje zimowe akcje podjazdowe na terytorium wroga zdradzał swoją taktykę.

Do swoich celów wykorzystał oddanych sprawie cyklorebeliantów, których zwerbował sprytnie za pomocą ogólno polskiego serwisu RS, tworząc tym samym silny oddział uderzeniowy. Pisząc szyfrem zrozumiałym dla zainteresowanych ustalił czas i miejsce desantu z którego dalej ruszyliśmy opancerzonymi, zubożonym uranem, wozami bojowymi klasy Rover.

Miejscem startu miał być niepozorny parking, a znakiem rozpoznawczym logo na jednej z pobliski hal czyli T.E.S.C.O. (Tajna Ekspedycja Sekty Cyborgów - Overlord) . Godzina zero operacji mieściła się w przedziale 8:00 – 8:20 na którą stawili się oprócz mnie i wspomnianego wcześniej prowodyra, Paweł vel Misiacz, Adrian vel Gryf (dołączył w Gartz), Krzysiek vel Monter, Robert vel Lewy, Marcin vel Rake.
Ekipa na starcie :) © sargath7


Na początek ruszyliśmy spokojnym nie odznaczającym się tempem do granicy w Rosówku gdzie odebrałem od podstawionego człowieka w kantorze środki do zakupu ekwipunku na tyłach wroga.Następnie jechaliśmy wzdłuż granicy gdzie po minięciu Mescherin dotarliśmy do Gartz skąd zgarnęliśmy kolejnego tajniaka Gryfa.
Mescherin © sargath7


Dla upamiętnienia akcji zrobiliśmy sobie fotkę pod łukiem który zaburzał skanery radarów, dzięki czemu mieliśmy schronienie przed zdemaskowaniem. Z Gartz poruszaliśmy się trasą Odra Nysa, tempo narzucał Jarek, a w trosce aby nikt nie przysnął w czasie drogi to tak 28-30 km/h przyciskał, ekhm znaczy się w jego przypadku smyrał korbę.
Komplet w porcie Gartz © sargath7


Gdzieś między Gartz, a Schwedt przyczailiśmy się na skraju lasu gdzie trzeba było omówić dalszą taktykę, tam też dowódca tłumaczył nam na wojskowej mapie, strategiczne punkty w których możemy spodziewać się dużego zagęszczenia i oporu wroga.
Wykład taktyczny © sargath7

Łabędzie przed Schwedt © sargath7

Po wyjechaniu z lasu jechaliśmy otwartym terenem do samej twierdzy Schwedt, po drodze odpierając ataki wrogo nastawionych niemców. Po instrukcjach naszego drużynowego poligloty Misiacza wiedzieliśmy że najlepszą taktyką zwalczania wroga, jest łyknięcie niemieckiej wiagry, która idzie w rękę i krzyknięcie „Zig Haj” co się do pewnego czasu sprawdzało, bo w miarę szybko przedostaliśmy się na obrzeża miasta, tam jednak nie było już tak łatwo , wrogowie byli bardziej podejrzliwi i dalsza droga była istnym slalomem, a nad głową pamiętam jak świszczały mi zwroty „Sznela”, obyło się jednak bez ran . Niestety opór był tak duży, że musieliśmy się wycofać do schronu w pobliskim Krajniku, tam też uzupełniliśmy ekwipunek. Jarek pokazał pieprzony granat solowy, którym miał zamiar poczęstować jakiegoś prusaka oraz pokrowiec na mikrofilm przypominający kanapkę którą w razie kompromitacji można skonsumować.
Przegrupowanie w Krajniku © sargath7

Ekwipunek Jarka 007 © sargath7



Po chwili ponawialiśmy atak próbując objechać zaognione punkty, gdzie po drodze mijaliśmy jakiś nieznany odział rebeliantów, prawdopodobnie z pobliskich przyczółków. Dalsza droga jednak nie mogła przebiegać założoną trasą, ze względu na zaminowanie jej przez pobliski odział zmechanizowany, cynk otrzymał dowódca od stojącego przy drodze, chudego jak tyka o pociągłej strzałkowej twarzy, konfidenta. Dobrze że trenowałem ostatnio na poligonie Wkrzańskim akcje terenowe, bo teraz wyszło mi to na dobre ze względu na stan i ukształtowanie okolicznych terenów.

[url=http://photo.bikestats.eu/zdjecie,182773,w-drodze-do-criwen.html]
W drodze do Criwen © sargath7

W drodze Criwen © sargath7

Z mocnym opóźnieniem dotarliśmy do Criwen. W miarę bezpieczną drogą udało się dotrzeć do Hochensaaten gdzie był pierwszy punkt sabotażowy, razem z Misiaczem wzbogaciliśmy pobliski zbiornik wodny śmiertelnymi toksynami domowej produkcji. Szybko przemieściliśmy się do Oderbergu gdzie ocenialiśmy możliwości taktyczne koryta tamtejszej rzeki.
Oderberg © sargath7

Aby nie rzucać się w oczy po szybkim przegrupowaniu w Oderbergu, zaczęliśmy napierać na kluczowy punkt misji, a mianowicie Niederfinow i tamtejszy teleport osiowy dla podwodnych statków atomowych. Na miejscu ja Monter i Rake zostaliśmy wyznaczeni do zbadania planów i wyniesienia schematów konstrukcji. W tym celu musieliśmy zdobyć przepustki na teren obiektu. Możliwe to było dzięki wcześniejszym staraniom Gada. Przepustki zostały już wcześniej przygotowane i należało je tylko wyjąć z pobliskiej skrytki płacąc paserowi 2 euro. Następnie z duszą na ramieniu przeszliśmy przez ścisłą kontrolę i pokierowaliśmy się ku przeznaczeniu.
Podnośnia statków w Niederfinow © sargath7

Podnośnia statków w Niederfinow © sargath7

Podnośnia statków w Niederfinow © sargath7

Treidellok na podnośni © sargath7

Udało się ustalić dane techniczne obiektu, oraz ten zaawansowany XX wieczny system, a także że wróg potajemnie buduję jeszcze lepszy technologicznie podobny obiekt w pobliżu. Ze względu na już standardowy brak czasu czym prędzej opuściliśmy strefę „0” i odmeldowaliśmy się u Gada gdzie poza pochwałami i obiecanym wnioskiem do odznaczenia, dostaliśmy pozwolenie na szaber w pobliskich barach, gdzie ja z Rake’m pałaszowaliśmy Wursta. Po chwili odpoczynku trzeba było ruszać, bo zgodnie z wyliczeniami mieliśmy duże opóźnienie misji.

Od ostatniego celu mieliśmy tylko kilka kilometrów, ale ze względu na problemy pod Schwedt tutejszy oddział pruski dowiedziały się o naszej obecności. Dlatego przebijaliśmy się przez las. Nie była to jednak w 100% bezpieczna droga, bo jak wiadomo grasowały tam oddziały Werwolfu. Droga okazała się zaminowana, na co psioczył dość mocno Misiacz, ale udało się jednak przejechać bez strat. Naszym oczom ukazała się potężna twierdza, która jak donosiło dowództwo prowadziła badania na schwytanych rodakach. Trzeba było to sprawdzić. Przyczailiśmy się koło jednego z murów i ustaliliśmy taktykę. Do środka mogła wejść tylko jedna osoba, więc początkowo zgłosiłem się na ochotnika, ale potem zacząłem się wahać i już z rozkazu dowódcy udałem się do twierdzy będącej pod przykrywką klasztoru, pozornie rzeczywiście wyglądało to jak klasztor. Udając pruskiego studenta udało mi się nawet zmniejszyć budżet wyprawy płacąc jednynie 2,5 euro łapówki dla Gertrudy stojącej na warcie. Nie wzbudzającym podejrzeń tempem przebiłem się przez błonia mijając stada rozsypującego się personelu laboratoryjnego i przebiegłem wzdłuż łukowych korytarzy wychodzących na dziedziniec. Podczas fotografowania obiektu na potrzeby artyleryjskie mało nie zostałem zdemaskowany, przez jedną Helgę. Robiłem zdjęcie gdy w kadr weszło mi jakieś próchno pruskie, przez co wypowiedziałem głośno najpopularniejszy i niewinny spójnik polskich zdań, szybko ugryzłem się w język i czmychnąłem do pobliskiej komnaty która prowadziła do piwnic. Nie wiem czy cynk o praktykach jakie miałem tu zastać okazał się fałszywy, czy po prostu coś pominąłem, bowiem lochy były puste z wszechogarniającym chłodem i wilgocią. Jednak po dokładniejszej eksploracji znalazłem ślady różnych nieznanych medykamentów, oznaczało że wszystko niedawno zostało przeniesione. Operacja była tajna w 100% co oznaczało, że mamy w ekipie kreta !

Dało mi to dużo do myślenia, a miałem już swoje podejrzenia.
Klasztor Chorin © sargath7

Klasztor Chorin © sargath7

Klasztor Chorin © sargath7

Klasztor Chorin © sargath7

Klasztor Chorin © sargath7

Bez w klasztorze, składnik trucizn wyskokowych :) © sargath7

W lochach klasztoru © sargath7

Klasztor Chorin © sargath7

Cała akcja zajęła mi tylko kilka minut, ale dla towarzyszy czekających w ukryciu była to niemal wieczność, prawdopodobnie z powodu ciągłych patroli wokół twierdzy. Wszyscy odetchnęli z wielką ulgą gdy wróciłem cały i zdrowy. Mogliśmy ruszać. Kierowaliśmy się z powrotem na Schwedt. Traska przebiegała bez większych problemów poza niezidentyfikowanymi pojazdami patrolującymi pobliskie drogi. Machiny te były napędzane siłą niemieckich zwiędłych mięśni przez co były dość wolne, ale z dużym śmiercionośnym potencjałem.

Ze względu na nieznane walki po drugiej stronie rzeki udało się nam bez problemów okrążyć Schwedt i dotrzeć do miejsca przegrupowania w okolicach śluzy. Tam Misiacz popełnił nie wybaczalny błąd, naruszając ciszę radiową łącząc się z Jurkiem który w zemście za nie możliwość dołączenia do ekipy okazał się wtyczką wroga.
Dowód w sprawie przeciwko Misiaczowi :) © sargath7

Teraz wszystko zrozumiałem, w dodatku mam na wszystko dowody. Podczas pobytu w Niederfinow Misiacz już wtedy meldował do nieznanego odbiorcy nasze poczynania, wróg miał przez to czas, aby przenieść laboratoria z twierdzy Chorin. Jednak to nie wszystko co nas czekało. Jurek rozwścieczony, że jesteśmy cali i zdrowi, co gorsza suszy, postanowił przetestować nową broń biologiczną i nagle piękne słońce schowało się za grubymi stalowymi chmurami.
Cisza przed... Zemstą Jurka © sargath7


Misiacz wykorzystał chwilę naszego zdziwienia takimi niespotykanymi zawirowaniami pogodowymi i dał dyla. Większość ruszyła za nim jednak ja zostałem z Gryfem który został rany od bardzo toksycznych kropli lecących z nieba. Nałożyło się to po osłabieniu na treningu z poprzedniego tygodnia kiedy to musiał pokazać możliwości swojej głowy w jak najlepszym procentowym świetle. Zdrajcę udało się złapać na odcinku między Schwedt a Gartz. Tam też dołączył do nas Bartek, który uczestniczył w walkach o wyzwolenie Coca Coli pod Schwedt i wracając dostał się w wir Zemsty Jurka. Toksyczne krople stopiły mu oponę w jego odrzutowym Cyklonie.

Dalej jechaliśmy już mocno zmoczeni i napromieniowani przez co Misacz wykorzystał okazję do ucieczki, a cała drużyna została rozproszona.

Mission Complete

A tak już na poważnie to dzięki panowie za wycieczkę. Poniżej filmik z akcji T.E.S.C.O. :D:D:D



Dane wyjazdu:
119.28 km 0.00 km teren
04:43 h 25.29 km/h:
Rower:Ekspert

Międzyzdroje

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 16.04.2011 | Komentarze 9

Wypadzik czysto spontaniczny, w piątek dryndnąłem do Jurka z informacją, że jak jedzie nad morze na rybkę to się zabieram z nim, nie minęło parę sekund I już traska była gotowa :)

O 9 jak to w zwyczaju bywa spotkaliśmy się na moście długim.

Punkt zborny - Most Długi © sargath7


Obecni - Jarek, Jurek, Adrian, Piotrek i ja. Był jeszcze Misiacz, który przyjachał tylko popatrzeć na turystów, a samemu pognał ekspresowym tempem do Schwedt po aerodynamiczną osłonę do roweru, bo jak się okazało średnia 45 km/h spadła mu do 44,8 z powodu jej braku :)

Wyruszyliśmy z małym poślizgiem, bo w ostatniej chwili zwerbowaliśmy na traskę Rammzesa.

Na początek tempo spacerowe 24 – 25, za Kliniskami doszło do 28 – 30 i tak pozostało (żeby nie było, że na złamanie karku )

Pogoda i ekipa zajebista więc do Zielonczyna zeszło szybko. Niestety Jarkowi koło omsknęło koło szlabanu pod punktem widokowym i zaliczył bliskie spotkanie kolano – szlaban, ueehh nie chcecie tego zobaczyć :))))

Punkt widokowy - Zielonczyn © sargath7


Z Zielonczyna do Wolina, a potem prosta droga do Międzyzdrojów.

Międzyzdroje - szybko poszło © sargath7


U celu oczywiście jedzonko, tym razem rybka, w końcu jak nad morze to na rybkę, a nie jak to niektórzy wymyślili kebab, zainteresowani wiedzą o kim mówię :)
Po rybce na molo i tam też pożegnaliśmy Jarka i Jurka którym jak zwykle było mało więc wrócili w droge powrotną także rowerami :)

Klif w Międzyzdrojach © sargath7

Na molo w Międzyzdrojach © sargath7

Ostatnia wspólna fotka (beze mnie) :) © sargath7


Pozostali, czyli ja, Piotrek i Adrian śmignęliśmy na pociąg do Szczecina, dzisiaj było naprawdę wyjątkowo zajebiście :)))

Dzisiaj wyjątkowo Jurek nie miał aparatu, więc mi przypadła rola kamerzysty, poniżej filmik który zmontowałem, maskara tyle czasu to trwało, Jurek! woż aparat :)))



Pierwotnie miała być inna muza, a były problemy z prawami autorskimi więc teraz jest jak jest :(

Dane wyjazdu:
177.92 km 10.00 km teren
06:48 h 26.16 km/h:
Rower:Ekspert

Kostrzyn n/Odrą

Sobota, 19 marca 2011 · dodano: 21.03.2011 | Komentarze 10

Enty wypad w sobotni poranek z ekipą zaplanowany był od dłuższego czasu przez Jarka , cel Kostrzyn. Kierunek atrakcyjny, chęci duże, bo jest ekipa, jest cel ...jest impreza. Jednak nie wziąłem pod uwagę faktu, że chłopaki mają zamiar walnąć trzy stówki dla zasady. Plan ponad 300km, jednak to nie był mój dzień, a nałożyło się na to kilka powodów. Lecąc od początku czuję spory spadek formy, a po dość ciężkim tygodniu pobudka o 2:30 nie należała do przyjemnych, do tego już tydzień wcześniej informowałem Jurka iż trzech stówek nie dam rady machnąć w najbliższym czasie co oczywiście potwierdziło się na trasie. Do takiego dystansu potrzeba nie lada motywacji psychicznej, o pogodzie nie wspomnę :D . Kolejną istotną sprawą, a właściwie kluczową, było przetrenowane prawe kolano które wyeliminowało mnie z szyku. Na koniec uświadomienie sobie pewnych priorytetów, czyli powód dla którego jeżdżę. Utwierdziłem się w fakcie, że ważniejsze jest to co mnie otacza podczas jazdy, a nie trzecia cyfra na liczniku. To tyle jeśli chodzi o wyjaśnienia.

Kolejny akapit to słowa uznania dla wszystkich z którymi tego dnia jechałem czyli dla Jarka, Jurka, Roberta, Krzyśka i Bartka. Ogromny szacun za wytrwałość i osiągnięty cel. Jednocześnie przepraszam za bycie kulą u nogi podczas jazdy. Przy takim dystansie ważny jest każdy zawodnik i ten kto zostaje na końcu demotywuje całość ekipy. Po 50 km wiedziałem, że nie osiągnę wyznaczonego celu, bo kolano zaczynało dawać się we znaki i już wtedy powinienem dać za wygraną i nie spowalniać grupy, przepraszam – ulga że mimo to się wam udało.
Wracając do relacji z wycieczki, tradycyjne spotkanie na Moście Długim o godzinie nie tradycyjne – 4:00.
Most Długi 4:00 © sargath7

Robert spóźnił się na zdjęcie grupowe. Właściwie to zdążył w ostatniej chwili, bo start był wyjątkowo szybki. Pierwszy postój w Gryfinie i dalej w drogę.
Gryfino © sargath7

Z Gryfina do Krajnika gdzie pożegnaliśmy Bartka który w ten sposób zamiast kawy budził się przed wykładami :D Następnie do Cedyni na prawdopodobne miejsce bitwy z 972 r.
Pomnik na górze Czcibora © sargath7

Obwarowania w miejscu bitwy © sargath7

Długo tam nie postaliśmy, a pogoda była pod psem mimo zadowalających prognoz. Kolejny postój w Starych Łysogórkach.
Stare Łysogórki © sargath7

Potem były innowacje drogowe, kolano buzowało I straciłem orientację w terenie, jedyny cel to Kostrzyn i byle szybko do pociągu. Prowadził Jarek który nawet zapędził się w teren co poprawiło mi humor chociaż na chwilę, ale zapamiętywanie nazw miejscowości odłożyłem na bok.
Kościół gdzieś w okolicy Mieszkowic © sargath7

Od tego momentu pogoda zaliczyła zwrot akcji, a po kilkunastu kilometrach doczłapałem się z dużym opóźnieniem na dworzec - XIX-wieczny dwupoziomowy dworzec kolejowy.
Dworzec Kostrzyn © sargath7

Po kupnie biletu i spóźnieniu się 2 minuty na pociąg :D:D:D pojechaliśmy na kebaba do pobliskiego baru. Tutaj też pożegnałem się z ekipą i w związku z koniecznością czekania ponad godzinę na pociag pokręciłem się po mieście.
Rozjazd koło lidla © sargath7

Wieża ciśnień z 1903 r. © sargath7

Warta © sargath7

W Kostrzyniu Warta wpływa do Odry.
Rozlewisko Warty © sargath7

Warta w wysokim stanie wód. © sargath7

Komenda :) © sargath7


Dane wyjazdu:
191.13 km 0.00 km teren
07:38 h 25.04 km/h:
Rower:Ekspert

Prenzlau - klucząc między niemieckimi wioskami

Sobota, 12 marca 2011 · dodano: 12.03.2011 | Komentarze 9

Kolejna sobota i kolejny rajd. Nasze Szczecińskie wypady stały się już tak popularne, że na punkty zborne stawiają się już nie tylko Szczecinianie. Teoretycznie przydało by się zmienić nazwę „Rajd Szczecińskiego BS” na coś bardziej trafionego „Rajd Zachodniopomorskiego BS” .
W sumie to śmigaja z nami nie tylko posiadacze konta na BS tak dla uściślenia 
Wracając do dzisiejszego wypadu zaplanowałem wycieczkę do Prenzlau „i z powrotem” :)
Spotkaliśmy się koło ronda Giedroycia, czyli ja Jurek , Jarek (już bez konta na bs), Bartek (spóźnił się na fotę), Kris, Paweł, Arek i Piotrek.

Ekipa koło stawu Słonecznego na Gumieńcach © sargath7


Granicę przekroczyliśmy w Lubieszynie, potem na Locknitz i skręt na Brussow. W Brussow krótki postój nad jeziorem .

Jezioro Brussowersee © sargath7


Następnie bez zbędnych ceregieli dotarliśmy do Prenzlau. Tutaj dość długo nam zeszło, bo wymusiłem zwiedzanie, na forum było napisane wyraźnie „zwiedzanie Prenzlau” :D:D:D

Zaczęliśmy od murów obronnych i jednego z wielu kościołów w Prenzlau.

Jedna z Baszt w Prenzlau © sargath7


Koło baszty był przyczajony szwabski polizei który wychylał się z za winkla i przez krótkofalówkę dawał cynk kolegom ustawionym kilkanaście metrów dalej :)

Jeden z wielu kościołów w Prenzlau © sargath7

Mury obronne Prenzlau © sargath7

Zabytki Prenzlau © sargath7


Aaaa zapomniał bym że po raz pierwszy na spotkanie nie stawił się Misiacz z nie wiadomych mi powodów. Jednak w parku w Prenzlau udało mi się spotkać jego kolegów :D:D:D

Kolega Misiacza :) © sargath7

i kolejna baszta © sargath7


Po przejechaniu wzdłuż murów obronnych niestety nie w całości skierowaliśmy się do ścisłego centrum. Duże wrażenie robi kościół NMP.

Kosciół NMP w Prenzlau © sargath7

Kościół Świętego Ducha © sargath7

Wieża środkowa © sargath7


Zwiedzając zbliżaliśmy się coraz bardziej do jeziora, po drodze stała efektowana stara chata :)

Stara chata © sargath7

Rzeka Uecker © sargath7

Kamieniczki w Prenzlau © sargath7

Jezioro Unteruckersee © sargath7

Kolejny kościół w Prenzlau © sargath7


Pofociliśmy trochę z Krisem i wpadł nam do głowy pomysł żeby okrążyć jezioro dookoła :D, po krótkiej debacie z grupą udało się wszystkich przekonać, że podejmują najlepszą decyzję w życiu :D:D:D
Od razu mówię że co złego to nie ja, miało być tylko jeziorko dookoła i do domciu, ale stery przejął Jarek i popędził daleko daleko :) Tempo było spore powiem szczerze że nie wiem przez jakie wiochy się przebijaliśmy, nawet nie udało mi się porobić fotek, a było wiele miejsc wartych uwagi. Po drodze udało nam się zgubić Krisa który jednak trochę focił więc znalazła się chwila dla mnie na zdjęcie, co prawda byliśmy gdzieś w polu na rozlewisku rzeki Ucker , ale zawsze lepszy rydz niż nic :D:D:D

Na rozlewisku rzeki Ucker © sargath7


Oczywiście na zdjęciu jest tylko jakiś rów melioracyjny, bo rzeka Ucker jest znacznie większa, to tak dla informacji :D
Gdy Kris do nas dołączył, pognaliśmy dalej i Jarek cały czas prowadził, myślałem że jedzie zgodnie z planem, ale postanowił nam pokazać Gramzow :)

Ruiny kościoła klasztornego w Gramzow z 1235, a spalony w 1714 © sargath7


Po chwili odpoczynku w Gramzow chyba się nie dogadaliśmy dokąd chcemy jechać, dla mnie było oczywiste że do Szczecina, ale chyba nie wszyscy mieli taki zamiar. Bartek skierował nas „w stronę domu” :D:D:D. Coś mi nie pasowało w wietrze który powinien wiać w plecy a nie w twarz. Zatrzymaliśmy się w Passow i odpaliłem GPS’a, jak się okazało wycieczka zmieniła znacznie plan i kierowaliśmy się na Schwedt  czyli na południe zamiast na północ. Jako że większości skończył się prowiant udaliśmy się do Schwedt bo u Niemców tylko większe miasta maja otwarte sklepy. Ze Schwedt przeskoczyliśmy do Krajnika, aby zjeść za złotówki. Tym razem nie kebaba, ale kiełbaskę z grilla. Zakupiliśmy napoje i powrót do Schwedt na ścieżkę biegnącą wzdłuż doliny dolnej odry.

Widok z mostu nad rozlewiskiem Odry © sargath7

a w drugą taki © sargath7

W pobliżu Schwedt na moście obok śluzy © sargath7


Ścieżką szybko znaleźliśmy się w Mescherin, a potem Rosówek, Kołbaskowo, Przecław i Szczecin. W Szczecinie odstawiliśmy na dworzec gościa z Węgorzyna – Piotrka który maił już na liczniku grubo ponad 260 km – szacun. Ucieczka na dworzec spowodował odłączenie się Arka i Pawła.
Z dworca z Jurkiem kręciliśmy w kierunku domu, próbowałem go namówić na dokręcenie do 200, ale nie chciał :D, zatrzymaliśmy się jeszcze na fotę Trasy Zamkowej Piotra Zaremby nocą, a potem już uczciwie do domu robić wpis :D:D:D

Trasa Zamkowa w Szczecinie © sargath7


Filmik Jurka
.

Dane wyjazdu:
102.39 km 2.00 km teren
04:23 h 23.36 km/h:
Rower:Ekspert

Penkun - Krackow - mini masa krytyczna na dziko

Sobota, 5 marca 2011 · dodano: 05.03.2011 | Komentarze 15

Wszystko zaczęło się jak zwykle od hasła na forum, jako że przez cały tydzień pogoda dopisywała więc zainteresowanie wypadem było dość spore. Jednak akurat na sobotę słońce postanowiło się schować za grubą warstwą ciemnych chmur i wypiąć się na nas dodatkowo mocząc chodniki deszczem. Gdy wstałem z rana i spojrzałem za okno to pierwsza myśl - nici z wypadu wiąkszą grupą, będzie standardowa ekipa zaprawiona w bojach, ale...
Na dzisiejszy wypad zadeklarował się m.in. Seba który dojechać miał do nas z Nowogardu pociagiem. Umówił się z Jurkiem, że wpadnie do niego bo pociąg wcześniej przyjechał niż godzina spotkania. Miasta z rowerowgo punktu widzenia nie znał za bardzo, wiedział jednak że Jurek spacerkiem po mieście nie jeździ więc przyjął strategię na krechę przez miasto i puścił się wyścigowym tempem w kierunku domu Jurka. Jak na złość Jurek nie był pod telefonem dzisiejszego dnia i Seba przedobrzył z tempem i pognał na drugi koniec miasta, jako że mieszkam koło Jurka to dryndnąłem do Seby że jak coś kręca poza konkursem to się dołącze. Okazał się, że Seba potrzebuje GPS'a więc szybko się ogarnąłem i poganłem mu na spotkanie, udało się jeszcze przebrać u Jurka i punktualnie dojachac na most...
... no własnie na most...to co zobaczyłem na Moście Długim przeszło moje najśmielsze oczekiwania - razem ze mną było 10 osób Paweł, Sebastian, Jurek, Marek, Aneta, Piotrek,Robert, Arek, Krzysiek i ja.
Dziesiątka na Moście Długim © sargath7


Zgodnie z trasą granicę mieliśmy przekroczyć w Rosówku i tam też się skierowaliśmy, jadąc wzdłuż Odry i w okolicach Ustowa Misiacz postanowił zjechać na śmieszkę rowerową, próbowałem go dyskretnie od tego planu odciągnąć tłumacząc że to zbiorowisko smieci i szkieł, jednak trwał przy swoim :), na efekty długo czekać nie trzeba było i po około 300 metrach pierwszego flaka zaliczył Seba.
Wszyscy oczywiście współczuli i wyciagneli aparaty, aby zainteresowany miał pamiątkę z trasy :D:D:D

Seba zmienia dętkę © sargath7


Arek który usmiechnięty obserwował kolegę podczas serwisu koła, po około 5 minutach stwierdził że jest w podobnej sytuacji więc zabrał się do roboty :D:D:D

Arek już mniej zadowolony zmienia dętkę © sargath7


Co ciekawe jadę drugi raz w ekipie gdzie dwie osoby w tym samym momencie przebijają dętkę i co jeszcze ciekawsze drugi raz do Penkun :D
No dobra czas ruszać, ale już asfaltem, walic śmieszki :D
Do granicy dotarlismy bez wiekszych problemów, w Rosówku miał dołączyć Adrian, ale jednak wyszło że bedzie to Tantow.

Krzychu z Adrianem © sargath7


Z Tantow do Storkow podziwiać wiatrak.

Aneta i Adrian © sargath7

Wiatrak w Storkow © sargath7


Nastepnie dotarliśmy do Penkun tutaj postojów już było od groma.
Na początek kościół potem zamek i jezioro.
Kościół w Penkun © sargath7

Gang rowerowców w Penkun © sargath7


Koło kościoła w Penkun z okna przyglądał się nam jakiś szwab, wychylił siwy łeb z okna i jak przechodziłem obok to cos pod nosem mruczał o chyba "szajsie" w swoim domu :D:D:D

Zamek w Penkun © sargath7

Kot koło zamku w Penkun © sargath7


Jak już udało się wydostać z Penkun to utknelismy w Krackow :D
Udał się tym razem dostac do muzeum motoryzacji w Krackow, do środka weszlismy tylko ja z Markiem, reszta nie wykazła chęci zwiedzania.

Muzeum motoryzacji w Krackow © sargath7

Muzeum motoryzacji w Krackow © sargath7

Muzeum motoryzacji w Krackow © sargath7

Muzeum motoryzacji w Krackow © sargath7

Muzeum motoryzacji w Krackow © sargath7

Muzeum motoryzacji w Krackow © sargath7

Muzeum motoryzacji w Krackow © sargath7

Muzeum motoryzacji w Krackow © sargath7

Muzeum motoryzacji w Krackow © sargath7

Muzeum motoryzacji w Krackow © sargath7


Z Krackow pomknelismy do Locknitz gdzie w planie były zakupy, po załadowaniu garbów skierowalismy się na Szczecin i dopiero wtedy wiatr zaczął wiać w plecy.
W Dołujach podzieliliśmy się na dwie grupy, a w Szczecinie na kolejne dwie :D
Derdowskiego w Szczecinie - podział ekipy © sargath7


Filmik Jurka



Poprzedni mój wypad do Penkun :D

.

Dane wyjazdu:
123.51 km 20.00 km teren
05:27 h 22.66 km/h:
Rower:Ekspert

Miedwie - pętla

Sobota, 26 lutego 2011 · dodano: 26.02.2011 | Komentarze 11

Dzisiejsza pętla do ostatniej chwili była zagrożona i jeszcze wczoraj na początku masy byłem pewny że pojadę na nią sam z Jurkiem, a na początku drogi będzie nam towarzyszył Jarek. Wiekszość narzekała na ujemne temperatury i w dłuższy dystans nie chcieli się pakować. Misacz dla przykładu próbował odebrać sobie życie okrażając Zalew Szczeciński do okoła, udało mi się jednak odwieść go od tych czarnych planów. Dzięki temu że Misacz wyraził chęć dołączenia do ekipy w ten weekend, udało się nam zwerbować kolejnego mocnego zawodnika, a mianowicie Odysseus'a. Dodatkowo zaufał nam AreG :)

Spotkanie na ... no wiadomo gdzie :)
Obecni Jarek, Paweł, Jurek, Marek, Robert i oczywiście ja :)

Most Długi © sargath7

Szczecin w tle :) © sargath7

Odra skuta lodem © sargath7


Z Arkiem byliśmy umówieni w Dąbiu i tam też się spotkaliśmy, następnie przez Wielgowo i chwila postoju na wiadukcie nad hitlerowską S3.

Już w komplecie z Arkiem, Misiacz poszedł na stronę :) © sargath7


Wiegowo - Niedzwidź trasa terenowa ku mojej uciesze, lekko rozjechana przez obrońców lasu czyli służbę leśną :). Szacun dla Jarka który na szosówce przebijał się bez zbednych ceregieli po w/w terenowym odcinku.

Rozwidlenie dróg w Niedzwiedziu © sargath7


W miarę szybko przedostaliśmy się nad Miedwie czy cel naszej dzisiejszej wyprawy, a jednoczesnie początek.

Miedwie zimą © sargath7

Zamarznięta tafla jeziora Miedwie © sargath7

Jezioro rozlało tworząc piekne obrazy przyrody. © sargath7


Na molo na Miedwiu parę osób wpadło na pomysł na orzeźwiającą kąpiel w jeziorze, jednak ze względu na szanowanie zasad panujących w miejscach do których się udajemy zrezygnowali :), pozostało nacieszenie się lekką bryzą z południa.

Zakaz to zakaz zwałszcza głową w lód :) © sargath7

Grzało, grzało © sargath7


Miedwie objechaliśmy zgodnie ze wskazówkami zegara. Po drodze do Koszewka odłączył się od nas Jarek i pognał rowerem na balety do Łobza. W międzyczasie Misiacz postanowił dać nogę, udało się jednak go dogonić w Skalinie, kolejne próby ucieczki z peletonu były już w Puszczy Bukowej, na szczęście nieudane :)

Koszewko mała wioska z pięć domów, a zabytków od groma, no dwa dokładnie :), ale to z proporcji 5:2 więc od groma :)

Neoresansowy pałac z XIX wieku w Koszewku © sargath7

Pałac od środka © sargath7

I oczywiście pamiątkowa fotografia na schodach pałacu © sargath7


A reszta pewnie napisze że to dworek Hetmański :) hehehee

Kościół z pierwszej połowy XVI wieku w Koszewku © sargath7


Potem dojechaliśmy do Koszewa, logiczne jak było Koszewko to musi być Koszewo :)
Chłopaki tak pędzili że nie zdążyłem zrobić zdjęcia pałacu w Koszewie, ale to sie nadrobi, udało mi się jednak uwiecznić wieżę kościoła w Koszewie.

Gotycki kościół z II poł.XV w. i z I poł. XVI w. i z XVIII w bo trochę się to pozmieniało od pierwowzoru. © sargath7


W Wierzbnie zatrzymaliśmy się na PRL'owską oranżadę, a właściwie ja tylko się skusiłem, miała tyle znaczków E że pomyślałem że da mi sporego kopa, tyle tego było że w aptece tyle nie mają :D:D:D

Szybka fota kościoła w Okunicy, za miastem skręt w prawo i wreszcie wiatr w plecy, ulga niesamowita :)

Kościół w Okunicy © sargath7


Posiadanie wiatru za sojusznika zaowocowało szybkim teleportem do miejscowości Turze.

Kościół w Turzach © sargath7


Kościół w Ryszewku © sargath7


Ze względu na ograniczenia czasowe większość zadecydowała o kontynuacji jazdy starą krajową 3 do Starego Czarnowa, a stamtąd do Dobropola Gryfińskiego.
Między Czarnowem, a Dobropolem dołączył do na kolega Misacza - Robert.
Dobropole Gryfińskie © sargath7


Potem asfaltowymi odcinkami Puszczy Bukowej do Kołowa gdzie pożegnaliśmy się z Arkiem.
Z puszczy wyjechalismy na Podjuchy i Autostradą Poznańską przedostalismy się na lewobrzeżny Szczecin, w międzyczasie udało nam się zgubić dwóch Robertów, a następnie zgarnąc ich na Poznańskiej.
W okolicach Elektrowni Pomorzany każdy pognał w swoim kierunku.

Filmik Jurka


Wszystko było by fajnie, ale po przyjściu do domu myślałem że twarz mam czerwoną od zimna i wysiłku, okazało się jednak że słońce mnie strzaskało :D, szkoda tylko, że od linii okularów w dół :D:D:D

Dane wyjazdu:
133.66 km 20.00 km teren
05:27 h 24.52 km/h:
Rower:Ekspert

Ueckermunde - Turkish Kebab

Sobota, 19 lutego 2011 · dodano: 19.02.2011 | Komentarze 13

Miało być ciepło, a wyszło jak zwykle :), miało być słońce, a było pochmurno, miał być tłum rowerzystów, a było pięcioro, miało być wycieczkowo, a tu lipa, miał być wypad dla zdrowia, a był kebab :D:D:D

Kolejna sobota i kolejny wypad z ekipa, wreszcie rutyna Mostu Długiego została przełamana i spotkalismy się na starym poczciwym Głębokim :D

Obecni Jurek, Misiacz, Gryf i Kris.

Głodna ekipa © sargath7


Po wzajemnych czułościach, zdjęciach i radości ze spotkania :D ruszyliśmy w stronę Dobieszczyna gdzie zaplanowane było przekroczenie granicy. Na granicy wspólna fota (bo dawno nie było :)).

Na granicy w Dobieszczynie © sargath7


Już od początku czułem że tempo nie będzie takie jak obiecane i dla przykladu Misacz niby zawsze niewinny w Tanowie pod wiatr wrzucił 35 km/h i turystyka poszła się...

Dawno chyba nie bylismy po stronie niemieckiej i chyba się udzieliło, bo trzeba było dopasować się do otoczenia.

Maskowanie na granicy :) © sargath7


Po paru metrach był kolejny przymusowy postój, ale odkryłem ciekawostkę ukrytą w lesie, a mianowicie Krzyż Barnima II, miejsce w którym stoi jest zaraz za granicą niemiecką na lewo od drogi.

Krzyż Barnima II © sargath7

obok stał jeszcze jakiś kamyczek :) to chyba ważne :) © sargath7


Z Dobieczyna przez Alhbeck i w Luckow kolejny postój, udało mi się zrobić szybką fotę kościoła.

Kościół w Luckow © sargath7


Po Luckow nie było jakiś znaczących postojów, bo trwała akcja "reperacja średniej" :D i doczłapaliśmy się do Uecekrmunde. Na molo kolejna grupóweczka :)

Na wale w Ueckermunde © sargath7

Łabędzie na wale w Ueckermunde © sargath7

Magia mrozu i wody na kamieniach - wał w Ueckermunde © sargath7


Z wału portowego w Uecekrmunde pojechaliśmy w stronę posiłku, upragionego obiecanego jedzonka, po drodze było jednak pare atrakcji turystycznych...

Dwa Misiacze © sargath7


...dogadali się wyśmienicie co zaowocowało miłością do Krisa...

Kris w objęciach niedziwiedzia © sargath7

Most zwodzony drewniany © sargath7


Widok na port w Uecekrmunde zimą © sargath7


Wspólna fotka z akordeonistą © sargath7


i to ten moment ta chwila... wyżerka :D

Kebabik w Ueckermunde © sargath7


Turek w kebabie odrazu poznał, że ekipa z Polski po tym jak zobaczył, że zapinamy rowery przed barem i przywitał nas po polsku :)
Porcje były niepożałowane, a co najwazniejsze sałatka była bardzo świeża.

Po jedzeniu trzeba było to zrzucić wiec kierunek Szczecin w wycieczkowym tempie.
Trasa powrotna lekko zmodyfikowana bo zaliczylismy trasę kolejki wąskotorowej Hintersee - Rieth, opisywałem to kilka relacji wczesniej KLIK

Koło Rieth wdrapałem się na wieżę z widokiem na jezioro Nowo Wapieńskie

Widok na Jezioro Nowo WarpieńskieWidok na Jezioro Nowo © sargath7


Kolejny postój w Hintersee i kierunek na przejście graniczne Balnkensee. W Dobrej grupka się podzieliła na dwie więc obowiązkowa fota końcowa.

Rozjazd w Dobrej © sargath7


Jeszcze filmik Jurka


Na koniec zamieszczam pozdrowienia dla kierowcy autobusu nr 53 który próbował mnie zepchnąc z drogi mimo tego że jechałem około metr od krawędzi jezdni:
Żeby cię ch** strzelił !!!

Dane wyjazdu:
118.02 km 15.00 km teren
05:29 h 21.52 km/h:
Rower:Ekspert

Lubanowo - pętla Jurka

Sobota, 12 lutego 2011 · dodano: 12.02.2011 | Komentarze 10

Czad!!! Pogoda najlepsza od pierwszych śniegów tej zimy. Temperatura w zakresie 0-4*C, wiatr znikomy, a co najważniejsze słońce nie opuszczało nieba ani na jotę.
Wycieczka planowana już dwa tygodnie temu, autorstwa Jurka, niestety jak pogoda ułoniła się przed nami Jurkowi zachciało się chorować :) i pozostanie mu teraz tylko czytanie naszych relacji, naszych czyli Misiacza, Gryfa, Krisa i mnie.
Spotkanie na Moście długim to już tradycja.

Tradycyjne spotkanie na Moście Długim © sargath7


Narazie tylko trójka, ale z Gyfem bylismy umówieni koło KFC, ruszylismy więc spokojnym tempem na prawobrzeże.

Cała ekipa pod KFC na Struga © sargath7


Następnie kierunek Bukowa i do zaliczenia podjazd na 140 m n.p.m., po tym podjeździe Misiacz ochrzcił trasę mianem "Zemsta Jurka" bo był przygotowany na trasę czysto asfaltową :). Tereny Puszczy Bukowej pokryte cieńką warstwą śniegu. Na końcu podjazdu jest miejsce na mały popasik więc nieomieszkaliśmy zatrzymać się na parę chwil.

Popas koło Serca Puszczy w Puszczy Bukowej © sargath7


Serce Puszczy © sargath7


Po podjeździe czas na zjazd, zjazd do Binowa. W Binowie skręt na Żelisławiec i kolejny odcinek MTB - kocie łby. Nazwa trasy wymyslona przez Misiacza zemściła się na nim dość dotkliwie na w/w odcinku doprowadzając do bliskiego spotkania z brukiem. Rozbite kolano i obtłuczony rower zatrzymało nas na krótką chwilę.

Rzymski trakt i gleba Misiacza © sargath7


Po chwili odpoczynku ruszyliśmy na przód i dojechalismy do Gardna, a z Gadna już kierunek Lubanowo i poniżej praktycznie w każdej wiosce fotka kościoła.

Kościół w Gardnie © sargath7


Widok na S3 - takie drogi powinni robić dla rowerzystów © sargath7


Kościół w Sobieradzu © sargath7


Kościół w Chwarstnicy © sargath7


Kościół w Borzymiu © sargath7


Widoczek przed Dołgiemiami © sargath7


Chyba dobrze odmieniłem nazwę miejscowości Dołgie :D

Kościół w Dołgiach © sargath7


A teraz widoczek za Dołgiami © sargath7


I krótkie zatrzymanie na "odpowietrzenie hydrauliki" © sargath7


Tutaj kolejny ocinek drogi terenowy ku mojej uciesze, niesty nie zadowalający resztę ekipy :)

Stary młyn koło miejscowości Trzaski © sargath7


Kościół w Lubanowie © sargath7


Kościół w Babinku © sargath7


I stary pgr :) © sargath7


Kościół w Steklnie © sargath7


Uff trochę tego było, ale dojechaliśmy do Gryfina i zostaliśmy zaproszeni przez Gryfa na bardzo dobrą herbatę u niego w domu.

Herbatka u Gryfa © sargath7


Po miłym przyjęciu nas w Gryfinie trzeba było ruszać do domu, pojechaliśmy więc po burzliwych konsultacjach wzdłuż Doliny Dolnej Odry. Spory kawałek odprowadził nas jeszcze Gryf i w okolicach środka trasy Szczecin-Gryfino zawrócił do siebie do domu. My ruszyliśmy dalej i załapaliśmy się na zachód słońca na Moście Pomorzan.

Zachód słońca na Moście Pomorzan © sargath7


Tradycyjnego zdjęcia ma moście nie ma bo dzisaj olalismy tradycję i po odstawieniu Misiacza na Pomorzanach ja i Kris pojechaliśmy każdy w swoją stronę. Mi było trochę mało dzisiejszych wrażeń więc pośmigałem po mieście krótką chwilę i o zgrozo nos do sensacji się sprawdził i mamy trupa. Przystanek na ul.Asnyka strasza kobitka "zeszła" jak to zrelacjonował mi obecny przy całym zajściu policjant. Okazało się że babcia lezała na chodniku w ten piękny słoneczny dzień kilka godzin bo każdy kto przechodził prawdopodobnie miał to w dupie, na zwłoki natknął sie patrol policji. Policjant zapewnił mnie także że babci nikt nie pomógł w "zejściu". Fota poniżej, jakość słaba bo komórą i ciemno było.

Trup na Asnyka © sargath7


Tym smutnym akcentem zakończyła się dzisiejsza wycieczka.

Dane wyjazdu:
111.61 km 0.00 km teren
05:14 h 21.33 km/h:
Rower:Ekspert

Nowogard - rajd do Shrinka

Sobota, 29 stycznia 2011 · dodano: 29.01.2011 | Komentarze 10

Kolejny weekend pod znakiem wypadu rowerowego i jak zawsze z doborową ekipą.

Niestety jednak nie mogłem uczestniczyć w imprezce w całości ze względu na pilną sprawę na uczelni. Wstałem z rana, szybka akcja przygotowawacza i na rower, kilka spraw na mieście i uczelnia, następnie szybko na dworzec gdzie miałem pociąg do Nowogardu o 10:15.

Na dworcu w kasie jak to na PKP przystało obsługuje twór PRL'u:
- poproszę bilet do Nowogardu ten o 10:15 wraz z opłatą za rower
- nie ma takiego...
- w rozkładzie jest
- ...
- jest w rozkładzie, sprawdzałem
- do Koszalina jest o 10:15
- tak ale ja tylko do Nowogardu jadę
- ulgowy czy normalny
- ulgowy
- policzyć bilet w promocji "połaczenie w dobrej cenie"?
- tzn ?
- no "połączenie w dobrej cenie" trzeba czytać regulamin
- to najtańszą wersję poproszę
- to od początku się pytałam
- a z którego peronu odjazd ?
- nie wiem tu nie informacja...

Dobra jestem w pociągu, wypas ogrzewanie działa i miejsca są, nie ma tylko wieszaków na rowery, ale na wagonie znaczek rowerów jest :)

Siadam na przeciwko czegoś co przypomina miotełkę do kurzu i do tego rusza się, spojrzenie w stronę właścicielki i przypomina mi się scena z filmu "Dzień Świra"(tylko synka z chipsami nie było). Okazuje się że miotełka to York i w dodatku skóra zdjęta z włascicielki, albo odwrotnie :))

Nie ważne jestem na dworcu w Nowogardzie i pierwszy cel kolejowa wieża ciśnień typu Barkhausena z 1882 r.

Kolejowa wieża ciśnień. © sargath7


Po chwili meldunek do Jurka i okazuje się że mam jakies pół godziny na zwiedzanie miasta więc w drogę.

Pominik... hmm no właśnie czego, Shrink mi mówił, ale zapomniałem :)
Pomnik... © sargath7


Mury obronne Nowogardu z XIV zbudowany z naturalnego kamienia i dość dobrze zachowany.
Mury obronne © sargath7


Jezioro Nowogardzkie © sargath7


Kościół Mariacki pw NMP z XIV wieku zbudowany w stylu gotyckim, posiada trzy nawy i jest obecnie odbudowywany po pożarze.
Kościół NMP © sargath7


Budynek Ratusza z 1911r.
Ratusz w Nowogardzie © sargath7


Elewator © sargath7


Po objechaniu miasta wzdłuż i wszerz jak czas pozwolił postanowiłem sprawdzic która godzina...

Zegar słoneczny © sargath7

"Dies nostri quasi umbra super terram et nulla est mora"
Dni nasze są niby cień na ziemi i nie ma żadnego przedłużenia

... okazało się jednak że bateria słoneczna wysiadła :)

W między czasie zadzwonił Jurek i za chwilę dołączyłem do grupy na promenadzie nad jeziorem, a mianowicie ekipa składała się z - Jurka, Jarka, Pawła, Krzyśka no i poznałem Sebastiana(Shrinka).

Ekipa w Nowogardzie © sargath7


Sebastian był tak gościnny i zaprosił nas do siebie na obiad. Na poczatek zeszliśmy do podziemii gdzie działy się różne dziwne rzeczy, ale... no po prostu trzeba z nami jeździć :)

W lochach zamku Shrinka © sargath7


Po udaniu się w miejsce docelowe na bardzo dobry obiadek którym zostaliśmy uraczeni przez żonę Shrinka.
Jak się okazało Shrink posiada dość niecodzienny okaz Ptasznika :)

Ptasznik © sargath7


Podziwiam że potrafi spokojnie spać przy takim zbójcy :)

Po pożądnym najedzeniu Shrink postanowił z nami pojechać kawałek w strone Szczecina i w Jenikowie zrobiliśmy pamiątkowe foty :))
Jenikowo - pożegnanie Shrinka © sargath7


Na koniec zdjęcie już chyba coraz częstsze na Moście Długim

Koniec rajdu na moście © sargath7


Film nakręcony przez Jurka

Dane wyjazdu:
152.60 km 0.00 km teren
06:32 h 23.36 km/h:
Rower:Ekspert

Zielonczyn - Góra z Wieżą

Sobota, 22 stycznia 2011 · dodano: 22.01.2011 | Komentarze 15

Nie wiem co mnie podkusiło, aby robić taki dystans dzisiaj... chyba brak rowerowania przez dłuższy czas :)
W każdym bądź razie wycieczka zaliczona w gronie znajomych, jedynych którym niestraszna żadna pogoda, a mianowicie Jurek, Jarek, Misiacz i Krzychu. Cel wyprawy jak w tytlule, orientacyjnie wieś położona między Wolinem (~10km), a Goleniowem (~30km).
Spotkanie na Moście Długim o godzinie 9 i pierwsze foty.

Spotkanie na Moście Długim © sargath7


Gościnnie przyjechał Piotrek

Przebiliśmy się przez miasto i uderzyliśmy na Goleniów, tam też pierwszy wiekszy postój.

Za wiaduktem w Goleniowie © sargath7


Z Goleniowa drogą na Stepnicę i przed kolejny postój.

Gdzieś przed Stepnicą © sargath7

Na parkingu leśnym © sargath7


W Stepnicy wiosce portowej, "wielkiej" aglomeracji :) gdzie mieliśmy zaliczyć bar i dobra zupę, jednak chyba byliśmy szybsi niż wieść niesie, bo okazłao się że wszystkie gastronomie zapraszają od kwietnia. Po krótkim namyśle stwierdzilismy, że raczej nie opłaca się czekać i padła propozycja Jarka, który jest zaznajomiony z okolicznymi terenami, aby wydłużyć dystans o kilka kilometrów i posilić się w zaznajomionej pizzeri. Zachaczyliśmy jeszcze tylko o plaże na krótki postój.

Molo w Stepnicy © sargath7


Następnie pełni nadzieji ruszyliśmy do Żarnowa mijając Zielonczyn, jak się okazało nici z pizzy, bo rzekomy włoch który prowadził restaurację zniknął, to usłyszeliśmy od nowego właściciela, po konsultacji doszliśmy do wniosku że włoch prawdopodobnie skończył w betonowych butach na dnie jeziora :)
Zawineliśmy się i wróciliśmy do pierwotnego celu wyprawy, czyli Zielonczyna i Góry z Wierzą.
Jak się okazało wieża jest ale zamknięta, szok jakie tu podejście mają do zimowych turystów :)
Na szczęście był otwarty :) punkt widokowy.

Punkt widokowy w Zielonczynie © sargath7


Po chwili odpoczynku tą samą drogą skierowaliśmy się z powrotem na Goleniów gdzie już nie było wyjścia, musiało być coś otwarte.

Kolejny postój na tym samym parkingu co poprzednio © sargath7

Parking koło Stepnicy © sargath7


No i już w Goleniowie.

Brama Wolińska w Goleniowie © sargath7


Krótki rekonesans, miały być zapiekanki na dworcu, ale nie mogło być zbyt kolorowo i był kebab w centrum :).

Na kebabie w Goleniowie © sargath7


Po jedzonku było tak leniwie, że nikomu nie chciało się jechać, ale jak mus to mus.
Po około 40 km powrót do punktu wyjścia z tego labiryntu dróg.

Po wycieczce komplet na moście © sargath7

Most Długi © sargath7



Filmik nakręcony przez Jurka