......... Pasewalk – „...to Polacy, szukają Poloneza...” | sargath.bikestats.pl

Sargath

avatar Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .
button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

Kumple od kółka

Statystyka roczna

Wykres roczny blog rowerowy sargath.bikestats.pl

Zajrzało tu od października 2010

free counters
Dane wyjazdu:
125.72 km 0.00 km teren
05:05 h 24.73 km/h:
Rower:Ekspert

Pasewalk – „...to Polacy, szukają Poloneza...”

Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 20.06.2011 | Komentarze 9

Na sobotę był zaplanowany zalew, ale Rammzes przełożył na 18.06. więc trzeba było wykręcić jakąś szybką setkę. Wybór padł na Pasewalk, miało być konkretnie i szybko, a wyszedł totalnie wyluzowany sobotni wypadzik w kameralnym gronie z przypadkowym nalotem (lub naskokiem) na niemieckie czereśnie.

Jako że miała to być szybka traska to spotkaliśmy się jak tradycja nakazuje, na Moście Długim i tu oprócz fotki tradycje się skończyły.
Most Długi © sargath7

Rammzes traktował tą szybką traskę jako pobudkę, bo jak widać na focie jeszcze śpi :)
Pogoda była wyśmienita, ani za ciepło, ani za zimno, po prostu bomba, aż żałowaliśmy, że jednak nie skoczyliśmy dookoła zalewu. Na początek w ramach odstępstw od tradycji ruszyliśmy na zachód, zamiast na wschód. Szybkie tempo na początek pod górkę tak na rozgrzewkę, aby po trzystu metrach zrobić pierwszy postój... przy sklepie. Z Gryfem musieliśmy załadować plecak niezbędnymi węglowodanami, a potem przed sklepem jeszcze krótka pogawędka i w drogę.
Już właściwie na przedłużonym starcie mogło by się okazać, że wycieczkę prawe byli byśmy zmuszeni kontynuować we dwóch lub dwóch i pół, bo Piotrek chciał sobie skrócić drogę pod rusztowaniem i gdyby nie refleks to został by „jeźdźcem bez głowy”, a tak został prawie bez plecaka.
Dalej już bez niespodzianek zrobiliśmy mega długi odcinek do granicy w Lubieszynie :), i z Linken do Bismarku już nową zajebiaszczą droga rowerową.
Przed Locknitz pierwszy dłuuuższy popas, bo wypatrzyliśmy czereśnie, w końcu to wyjazd turystyczny nie :P. Właściwie to wypad się tu zakończył, aby znowu się zacząć gdzieś po 40 minutach, bo tyle nam zeszło :)))

Czereśnie © sargath7

Chaber w polu © sargath7


Nie wiem czym opryskane były te czereśnie bo humory spotęgowały nam się znacznie i do Pasewalku wjechaliśmy bardziej z myślą o zimnym piwku, trawce i ławeczce w cieniu pod drzewem niż kręceniu korbą. Ławka się znalazła szybko i na dość długo przykleiła się nam do spodenek rowerowych, brakło tylko zimnego piwka :)

K.... gdzie my jesteśmy © sargath7


Im dłużej siedzieliśmy na ławce tym mniej chciało nam się z niej podnosić. Szacuję że prawie z godzinę tam zabawiliśmy, ale niech nikt nie pomyśli że żałuję, ot godzinka w doborowym towarzystwie.
Po przekątnej placu siedziała grupka chyba lokalnych mieszkańców, w stylu młodszych amatorów winka w polskiej wsi. Jako że mieliśmy sjestę wykorzystałem okazję na fotografię i pokręciłem się trochę po rynku. Co prawda Pasewalk już miałem kilkakrotnie w swoich zbiorach fotograficznych, ale fakt nigdy nie byłem tu przy tak pięknej pogodzie. Podczas gdy w zainteresowanie mojego obiektywu weszła fontanna w centralnym miejscu placu to tym samym ja stałem się obiektem zainteresowania wspomnianych wcześniej typków, okazało się że fontanna robiła za chłodziarkę. Szybko jednak właściciele ów trunków się po nie zgłosili wyjmując „kiepskie mocne full’e” sądząc po kolorze puszek i powrócili na pierwotne miejsce w celu konsumpcji :)


Fontanna na tle koscioła .... © sargath7

... i widok na rynek z pod akrad © sargath7

Dzwonki przed ratuszem © sargath7

Zabytkowa kamieniczka na rynku © sargath7

Szybowiec © sargath7

Zegar © sargath7

Panorama na rynku w Pasewalku © sargath7


Ludzi w niemieckim mieście jak na lekarstwo, ale jednak trochę się ich kręciło, pewna grupka niczym wycieczka zainteresowała się fontanną (ma powodzenie :)), mieliśmy zagwostkę czy to Polacy czy Niemcy, ale Adrian rozwalił mnie tekstem „...to Polacy, szukają Poloneza...”, te czereśnie naprawdę były czymś spryskane :). Nie da się tego opisać w słowach :)
Jako że dzionek długi, a atmosfera świetna więc uznaliśmy że wracamy traską inną niż przyjechaliśmy wybierając kierunek na Penkun. Obliczyliśmy czas i luzik kupa czasu!, Penkun blisko więc jedziemy, nie wiem ile przejechaliśmy, może z pięć kilosów? a tu znak „Schloss Brollin”, nie musze pisać jaki był kierunek?

Widok na Schloss Brollin © sargath7


Wyglądało to bardziej na farmę niż zamek, ale spoko klimacik zachowany jak z przed wojny z zewnątrz, tylko co poniektóre obiekty wzbudzały zainteresowanie, albo fotografie na niektórych budynkach w stylu surrealistycznym. Wszystkie budynki odremontowane z zachowaniem pierwowzoru, trzon stanowiły większe hale podobne do polskich pgr’ów z wstawionymi oknami z PCV i niezłymi wnętrzami, z mojego punktu widzenia świetne połączenie. W centralnym miejscu spalarnia z zabytkowym, zachowanym kominem i wielkim piecem, człowiek by się zmieścił więc rola okresu wojennego pieca została odkryta. Bardziej w głębi był chyba przedmiotowy zamek, ba! miał nawet wieżyczkę.
W między czasie zwiedzania, wyhaczyła nas jakaś Niemka prawdopodobnie zajmująca się opieką nad zamkiem, chciała nas oprowadzić po terenie z opcją historyczną, ale niestety my "Ich verstehe nicht" więc tylko zostaliśmy zaproszeni na piąty międzynarodowy Dance Exchange który będzie w sierpniu na terenie zamku.

Schloss Brollin © sargath7

Komin spalarni - Heizhaus © sargath7

Krzewy na terenie zabudowań Brollin © sargath7

Pierwotny teleport © sargath7


Po kolejnej dłuższej przerwie kontynuowaliśmy pierwotną trasę na Penkun, zatrzymując się tylko na chwilę przed Fahrenwalde co by strzelić fotę remontowanemu wiatrakowi. Miał być popas, ale obyło się bez :)

Wiatrak w Fahrenwalde © sargath7


Dalej jednak było Brussow i tamtejsze jezioro, też nam zeszło bo ławeczka na jeziorkiem była w cieniu więc nam zeszło :), ale trochę, tak z 25 minut :)))) Były nawet opcje kąpieli, ale zaniechaliśmy tego, bo jazda z mokrą wkładką w kroku jakoś mi nie podeszła :)

Jezioro Brussower see © sargath7


Gdy byliśmy już na dobrej drodze i cel był na wyciągnięcie ręki, na drodze stanęły nam znowu czereśnie, albo raczej my zboczyliśmy na ich drogę :)
Tym razem to już chyba rekordzik postojów tego dnia, ale tym razem zrobiliśmy zapasy do plecaków więc usprawiedliwione.

Zdobycze zagraniczne © sargath7

Pole maku © sargath7


Do Penkun wjechaliśmy ze sporym opóźnieniem , właściwie to mieliśmy tam być jak byliśmy w Brollin :). Standardowo zajechać trzeba było pod zamek, dalej jednak Adrian zaproponował drogę alternatywną...

Zamek w Penkun z innej perspektywy © sargath7



...i pomknęliśmy od wschodniej strony miasta do Storkow.


Sztuczne jezioro po kopalni piasku i ... © sargath7


... farma wiatrowa © sargath7


Po drodze było jeszcze sporo drzew na których unosiły się w powiewach lekkiego wiaterku dorodne, dojrzałe i soczyste owoce czereśni, kuszące swoim bordowym kolorem oblanym w promieniach zachodzącego słońca... za wredne stalowe chmury które wytrąciły mnie z lirycznego nastroju i wyleczyły z chęci sprowokowania kolejnego postoju.

Stalowe chmury pokonują jasność © sargath7


Trzeba było podkręcić tempo i tak w mgnieniu oka znaleźliśmy się w na skrzyżowaniu Tantow – Gartz, gdzie Adrian pomknął do siebie do Gryfina, oczywiście po obowiązkowym 20 minutowym postoju :)))
Ja z Piotrkiem natomiast skierowaliśmy się na Rosówek. W Szczecinie oczywiście deszcz nas nie złapał, w sumie to nie wiem czy oczywiście, ale dopiero jak dojechałem do domu pokropiło trochę i tyle było deszczu z wielkiej chmury.

Podsumowując - dzięki panowie za wypad, było zajefajnie!!!


Komentarze
rejziak79-remove
| 13:30 czwartek, 23 czerwca 2011 | linkuj Jak zwykle rewelacyjne zdjęcia, pozdrawiam.
wober
| 19:41 wtorek, 21 czerwca 2011 | linkuj http://forum.bikestats.pl/discussion/945/23062011-szczecinski-nalot-kolarzy-na-ziemie-wroga-/
rammzes
| 18:21 wtorek, 21 czerwca 2011 | linkuj exit: masz działkę i na grilla nie zaprosiłeś... -.- ;DD

Już wiem! "One są tak brzydkie, że im się pedały odkręcają!" czy jakoś tak...
rammzes
| 18:20 wtorek, 21 czerwca 2011 | linkuj Było coś jeszcze z dobrych tekstów! Tylko, że i ja zapomniałem...
kundello21
| 07:59 wtorek, 21 czerwca 2011 | linkuj Ciekawe miejsca, a szczególnie te budowle...
Po czereśniach to się ma... nitro:P
Gryf
| 07:18 wtorek, 21 czerwca 2011 | linkuj To nie pierwotny teleport, to pierwotna myjnia dla karet konnych :D
rowerzystka
| 23:25 poniedziałek, 20 czerwca 2011 | linkuj Czereśni to pewnie najedliście się już do syta :)
exit87
| 22:52 poniedziałek, 20 czerwca 2011 | linkuj jak chcesz Pawel 'troche' czeresni, to wpadnij do mnie na dzialke.. :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!