......... Mollenbeck - w nowym składzie | sargath.bikestats.pl

Sargath

avatar Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .
button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

Kumple od kółka

Statystyka roczna

Wykres roczny blog rowerowy sargath.bikestats.pl

Zajrzało tu od października 2010

free counters
Dane wyjazdu:
218.73 km 0.00 km teren
08:31 h 25.68 km/h:
Rower:Ekspert

Mollenbeck - w nowym składzie

Czwartek, 23 czerwca 2011 · dodano: 29.06.2011 | Komentarze 6

Mollenbeck, bo z mapy wyszło mi, że to najdalszy punkt jaki zaliczyłem podczas tego wypadu, a i w sumie najdalszy w Niemczech na zachód do którego udało się zapuścić. W sumie o decyzji o dołączeniu do ekipy myślałem ze sporym dystansem z racji zaproszenia od Koksa Wobera :), no bo gdzie ja na swoim MTB’ku będę gonił za szosowcami, ale boss wyprawy zadeklarował znośne tempo więc schowałem białą flagę i dołączyłem do teamu.

Spotkanie na Głębokim, dawno stamtąd nie wyruszałem, właściwie miejscówka typowo zimowa, bo dobre zimowe akcje się tu rozpoczynały, pierwsze mrozy, pierwsze śniegi i zasrane wiatry :), to mi się na wspominki zebrało :D:D:D
A więc do rzeczy, o 8 pierwsza fotka startowa, tym razem robiłem za statyw, bo nie było Misiaczowej sakwy :)


Ekipa na Głębokim © sargath7



Od lewej Adrian, Piotrek, Magda, Romek i Tomek, kurcze rymuje się, ale to ich wina bo się tak ustawili, a jak fotkę odwrócicie o 180* to jeszcze ja tam byłem :)

Po sesji odpaliliśmy korby i śmignęliśmy z piskiem gum do Lubieszyna przez dobrą, gdzie miał czekać na nas Adam, ale nie czekał więc gdy udało się wyhamować poczekaliśmy około kilku minut na poboczu. Powód spóźnienia okazał się zrozumiały gdy wreszcie zjawił się na starcie nr 2. Jako że jego piękna kolarka była stanowczo zbyt lekka więc przykleił, tak przykleił to dobre słowo, do niej dwa kilo bananów i kilka litrów wody w butelkach pół litrowych wynajdując przy tym dość efektywne bidony jednorazowe (dokumentacja fotograficzna u innych uczestników wyprawy).

Już w komplecie pognaliśmy w stronę Pasewalku, nie myślałem o postoju zbyt szybko, bo i w sumie po co, tempo znośne, ale moja dętka pomyślała za mnie i postanowiła że kilka ropopochodnych atomów w jej strukturze postanowiło przestać trzymać się za wiązania co zaowocowało permanentną próżnią w jej wnętrzu. Winowajcą syntezy był wredny niemiecki kolec. Usterkę naprawiłem w zastraszająco „szybkim tempie” więc ekipa dała mi do zrozumienia, że nadaję się idealnie do temu BMW Sauber :D:D:D

Za Pasewalkiem dostałem cynę, że pora na oddanie toksyn w glebę, udało mi się wtedy wyhaczyć dobre miejsce na kilka fotek, a krajobraz wg mnie był bajkowy.


Krajobraz na wprost © sargath7

Krajobraz na prawo © sargath7

Krajobraz na lewo © sargath7



Kolejny postój przed Strasburgiem i dobra pora na drugie śniadanie, gdzie opędzlowałem dwa jajka, przykład wzięty z poprzednich wypadów, znaczy zgapiłem, do tego kanapka z wędliną i mam moc :D
Miasto Strasburg jak Strasburg, nic specjalnego, trzeba by było dokładniej zbadać przy następnej okazji, ale teraz przynajmniej wiem skąd pochodzą „żenujące żarty prowadzącego”


Postój przed Strasburgiem © sargath7



Tematem dzisiejszej lekcji powinny być chmury, takie bowiem zjawisko towarzyszy ostatnio większości rowerzystów, przynajmniej w północno zachodniej Polsce. Właściwie to większość dzisiejszych fotek opiewa w to zjawisko, choć dzisiaj pokazały się od dobrej strony, bo nie padało co było pozytywnym akcentem wycieczki. Jako że chwilę tam staliśmy to wzięło mnie na porównywanie chmur do rzeczy codziennych, np. na fotce poniżej jak się przyjrzeć to można dostrzec rekina z otwartą paszczą, szpiczastą płetwą i zadartym ogonem… no dobra rzecz nie codzienna, ale na fazę dobra :)))


Pochmurny rekin © sargath7



Dalej w ruch i tak na dobrą sprawę to za dużo miejscowości mijaliśmy więc teraz mogę być nie wiarygodny w opisie tego gdzie dokładnie w danym momencie się znajdowaliśmy, proszę w razie co o poprawę :D:D:D

Zapomniałem wspomnieć o wietrze który był wnerwiający do Strasburga, a za nim to już wkurwiający, bo obraliśmy kierunek centralnie pod niego, aż do nawrotu w Mollenbeck.
Gdzieś za Strasburgiem na lotnej udało się uchwycić wycieczkowiczów :)


Romek i Magda na lotnej premii zdjęciowej © sargath7



Jadąc dalej do Woldegk wjechaliśmy w granice Parku Naturalnego Feldbergu.


W tle wiatrak w Woldegk nad jeziorem Stadtsee © sargath7

Inny wiatrak w Woldegk © sargath7



Tereny wokół Woldegk obfitują w pagórki więc peleton nam się trochę rozciągnął, a widoczki naprawdę przednie. Traska z pewnością do powtórki w niedalekiej przyszłości mam nadzieję, bo krajobrazy naprawdę zachwycały.
Spalanie wody było dość spore więc w Feldbergu dopadliśmy jakąś „Stonkę” gdzie zrobiliśmy upgrade ekwipunku.

Tak w kwestii przemyśleń to szosowcy to jednak mistrzowie miniaturyzacji bagaży podczas wycieczek, cały dobytek upchany w trzech kieszonkach na plecach, nie wspominając już arcymistrza kompresji Adamickiego z jego bidonami i sakwami bananowymi :)


Wieża kościoła w Feldbergu © sargath7



Za Feldbergiem zatrzymaliśmy się dość szybko, aby podziwiać widoki nad jeziorem Breiter Luzin na tamtejszej grobli. Ekipa stanęła trochę nie fotogenicznie więc zdjęcie wyszło jak wyszło :)


Grobla komunikacyjna na Breiter Luzin © sargath7

Breiter Luzin © sargath7

Taka czysta woda była widoczna z grobli © sargath7

Ekipa na grobli © sargath7

Restauracja - chyba skandynawska przy grobli © sargath7

Łódż Wikingów © sargath7



Na wylocie z Parku Feldberg dróżka wiła się w świetnej leśnej scenerii, samochodów było mało, więc nie przeszkadzał nawet brak niemieckiej ścieżki rowerowej.


Lasy za Wittenhagen © sargath7

Na wylocie z parku Natural Feldberg © sargath7



Gdzieś w okolicach Wittenhagen chyba źle skręciliśmy bo zaczęła się płytówka , coś w stylu drogi na Chociwel ze Szczecina, ogólnie masakra… dla roweru szosowego i tak kilka kilometrów prawie pod Furstenwerder. Okazało się że to była trasa alternatywna, ale nie nadrobiliśmy kilometrów więc spoko, mi tam płyty nie przeszkadzały zbytnio :D:D:D


Kamieniczki w Furstenwerder © sargath7



Jako że od Feldbergu cisnęliśmy z wiatrem to z licznika nie schodziliśmy poniżej 30 do Prenzlau, ba! po kilku kilometrach siedzenia na kole Adamickiemu i jego rozgrzewkowej 40, trochę mnie odcięło i zostałem z tyłu. Na szczęście los się nade mną zlitował i z pola właśnie wyjeżdżał traktor z wielką przyczepą siana, to był niemiecki traktor więc okazał się bardzo pomocny, po chwili jak mnie wyprzedził szybko wskoczyłem mu na koło i już na luzie niczym z górki 40-45 ciągnął mnie przez 8 kilometrów prawie pod Prenzlau.
Dziad miał w przyczepie uszkodzone światła stopu i jak wyprzedzał Romka i Magdę to ostro przyhamował więc prawie pocałowałem deskę tylnej klapy, ale jakoś perspektywa nadrobienia średniej w sprzyjających warunkach była silniejsza więc nie zrezygnowałem ze wspomagacza.

W Prenzlau dwa postoje, jeden na wlocie do miasta, a drugi nad jeziorkiem.

Ciśniemy z Adrianem w przeciwnych kierunkach w Prenzlau © sargath7

Jezioro Unteruckersee © sargath7

Panorama Unteruckersee © sargath7



Za Prenzlau Adrian odłączył się od ekipy i pognał do Gryfina, natomiast my przez Brussow pocisnęliśmy do Locknitz, gdzie jeszcze na ukojenie mięśni kupiłem piwko i czekoladę (Milka po 0,59 ojro, a Ritter Sport po 0,79 normalnie mega taniocha) . W Lubieszynie ekipa podzieliła się na kilka części.

Dziękuje wszystkim za wycieczkę, było naprawdę mega, ale muszę jeszcze potrenować co by nie zwalniać grupy :)


Komentarze
sargath
| 07:32 piątek, 1 lipca 2011 | linkuj Romek - spoko to następnym razem nie biorę roweru :D:D:D
Jurek - oj działo się działo, a Ciebie znowu zabrakło :P
Adrian - czereśnie + Lubzer:))
Marek - dzięki za uznanie :)
Paweł - dobra dobra jak bym Cię nie znał to może bym uwierzył :P
Misiacz
| 22:06 czwartek, 30 czerwca 2011 | linkuj Krótko mówiąc, dołączyłeś do grona "koksów"...a i tak zawsze nim byłeś! ;)))
A na serio - biorąc pod uwagę, że jechałeś z szosowymi cyborgami, to szacun...nie wiem, co by było, gdybyś sam wsiadł na "szosę"...no, ale Ty nie uznajesz normalnych rowerów i zostaniesz na czymś co ...eee ....co to jest...MTB?! ;)))
Co do statywu Misiacza, to chyba tylko do tego bym się nadał, potem mógłbym wracać na swoje własne trasy, ja nic specjalnego nie wciągam, zwykłe witaminki. ;)))
Gryf
| 18:37 środa, 29 czerwca 2011 | linkuj Po tym opisie (i wcześniejszych) już jestem na 100% pewny, że jakieś substancje obce mają wpływ na twoją wyobraźnie podczas ich tworzenia :D
jurektc
| 18:19 środa, 29 czerwca 2011 | linkuj No to się działo :)
wober
| 15:59 środa, 29 czerwca 2011 | linkuj opis zawodowy :)
Co do miniaturyzacji rzeczy przez szosowców to efekt ten przynosi +10 do szybkości ::D
Następnym razem nawet roweru nie zabieraj Adamicki ciebie na przylepce weźmie do ramy :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!