......... Kotlina Kłodzka – Czarna Góra 1205 m n.p.m. - dzień 1 | sargath.bikestats.pl

Sargath

avatar Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .
button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

Kumple od kółka

Statystyka roczna

Wykres roczny blog rowerowy sargath.bikestats.pl

Zajrzało tu od października 2010

free counters
Dane wyjazdu:
31.13 km 15.00 km teren
01:17 h 24.26 km/h:
Rower:Ekspert

Kotlina Kłodzka – Czarna Góra 1205 m n.p.m. - dzień 1

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · dodano: 22.07.2011 | Komentarze 8

Przyszedł lipiec, a wraz z nim czas na kolejny urlop tym razem letni, mam nadzieję że nie zapeszam, ale po doświadczeniach z maja i urlopu „wiosennego” z dość wyraźnym akcentem zimowym mam właściwie jedynie nadzieję na lepszą aurę, ale wiadomo nadzieja matką... no! nie kraczę może będzie dobrze, musi być w końcu Polak na urlop się udaje odpocząć po ciężkiej pracy ;)

Więc tak, w poniedziałek z rańca tak przed 10 wyjechałem samochodem do Stroni Śląskich leżących w Sudetach Środkowych, górach Bialskich w pobliżu masywu Śnieżnika, gdzie miałem zaklepaną bazę wypadową, ruch na trasie niewielki, ale nie dogadałem się z nawigacją i nie zdążyłem na 17 do PTTKu w Stroniu gdzie miałem zamiar nabyć mapy, spóźniłem się 7 minut. Na szczęście w pensjonacie było kilka map więc skoro i tak jestem po podróży to zaplanuję sobie traski na następne dni, a dzisiaj dzień bez rowerowy.

Po ogarnięciu się i rozpakowaniu, przeglądnąłem mapki i moją uwagę przykuła Czarna Góra, która i tak była w planach, tylko nie zdawałem sobie sprawy że tak blisko. Długo mnie nie trzeba było namawiać, wyjechałem po 20, co nie było mądre, ale czego się nie robi dla rowerowania :)

Cel namierzony - Czarna Góra (1205 m n.p.m.) © sargath7


Z Stroni (~500m n.p.m.) miałem do Siennej (700m n.p.m.) 6 km podjazdu, początek łagodnie, potem konkrecik. Sienna totalnie wymarłe miasteczko, żywego ducha nie ma, widać że imprezka zaczyna się tu gdy wpadają narciarze, teraz idealne warunki dla rowerzystów, zero statystów, a w zamian spotkałem kilku maniaków DH którzy zaliczali Czarną w przeciwieństwie do mnie zgodnie z prawem ciążenia.

Widok na Sienną © sargath7


Na szczyt Czarnej prowadzi przełęcz Puchaczówka. W ciągu dnia niebo było zasnute chmurami przysłaniającymi błękit nieba, do tego parne burzowe powietrze, ale mimo wszystko pogoda znośna i choć groziła czasem stalową chmurą to na wspomnianej przełęczy ukazała piękne widoki i słońce chylące się ku zachodowi. Zatrzymałem się więc w okolicach kapliczki będącej znakiem rozpoznawczym przełęczy Puchaczówka, w celu strzelenia więcej niż kilku fotek :)
Kapliczka obok zakrętu na przełęczy Puchaczówka © sargath7

Na przełęczy Puchaczówka © sargath7

Na przełęczy Puchaczówka © sargath7

Na przełęczy Puchaczówka © sargath7


Wiersz z drzwi kapliczki:

Ona Ci opowie o mrocznym czasie i zgryzocie,
O zawierusze hulającej, cierpieniu i tęsknocie.

Dawno, dawno temu, sto lat i więcej chyba,
Pewien bohater młody raz po raz miecza dobywa.

Padają od jego miecza jeden za drugim wrogowie,
A w waleczności serca nie ma równego sobie.

Lecz pewnej nocy ciemnej, gdy znów na warcie staje,
Tęsknota za bliskimi wytchnienia mu nie daje.

Odkłada na bok broń i w ciemną noc wyrywa,
W dwunastej godzinie drogi pod dom swój przybywa.

Otwórz żono kochana, czem prędzej otwórz wrota,
Zwyciężyła ma do rodziny miłość i tęsknota.

Wtem z izby głos dobiega pełen wesołości:
Ach ojcze, drogi, znów jesteś na wolności.

Nie mówcie o wolności, gdy mi ona nie dana,
Lecz chęć, by was znów ujrzeć tak nieopisana.

Już dnia następnego przyjdzie mu być żegnanym,
Przez zrozpaczonych bliskich hen odprowadzonym.

A nim się rozstaną w największym serca cierpieniu,
Złoży żona obietnicę, zbudować pomnik na wzniesieniu.

Kapliczkę niewielką której czas nie skruszy,
Gdzie wędrowiec strudzony przy Ojcze Nasz się wzruszy.

Nad dezerterem, co w Kłodzku na śmierć został skazany,
Bo żywioł wśród najbliższych nie był mu pisany.


Po wdrapaniu się przełęczą na najwyższy punkt, gdzie wiedzie szosa biegnąca do Bystrzycy, skręciłem w lewo na już wolny od ruchu puszkowego dalszy podjazd i długimi terasami i raz po raz zawijającymi patelniami podjeżdżałem na szczyt podziwiając zachodzące słońce.

Rosa wieczorna © sargath7


Mój podjazd wiódł drogą prowadzącą do znajdującego się na szczycie przekaźnika TV, raz był to wybiórczy asfalt którego często było mniej niż było w ogóle lub zwykły szuterek obfitujący w średnich rozmiarów kałuże, czy też płaskie płyty nie koniecznie tak dobrze ułożone jak w Niemczech – czyli zajebista traska i do tego cały czas pod górę :)

Wieża telewizyjna na Czarnej Górze © sargath7


Przekaźnik jest usytuowany kilkanaście metrów niżej niż sam szczyt Czarnej, a dalsza droga biegnąca wzdłuż zamkniętego obszaru wieży jest bardziej zjazdową niż odwrotnie więc kilka minut musiałem przebiec z rowerem na plecach. Po chwili dotarłem na wypłaszczenie i pierwszy szczyt obecnego wypadu urlopowego.

Rower na Czarnej © sargath7

Widok w kirunku pn-zach z wieży na Czarnej Górze © sargath7

Panorama z wieży widokowej na szczycie Czarnej Góry © sargath7


Widok z góry bajeczny, dodatkowo po wdrapaniu się na szczyt można wejść na drewniana wieżyczkę, uatrakcyjniając sobie trudy wycieczki.
Natomiast ze zjazdem były większe problemy ze względu na moje zamiłowanie do oglądania do końca zachodów co nietrudno się domyślić oznaczało powrót w otaczającej ciemności jak zad murzyna. Do tego wszystkiego nie pomagały moje okulary w których zapomniałem wymienić szkieł z przyciemnianych na jasne, oraz temperatura która spadła po zachodzie momentalnie w okolice 9*C, a jadąc w dół ponad pięć dych mój wewnętrzny termometr odczuwał coś koło zera, brrr.... ale są też dobre strony, w końcu to było około 15 km zjazdu :)))


Komentarze
QRT30
| 12:56 sobota, 30 lipca 2011 | linkuj Tez miałem tu zawitać i w Góry Sowie ale zasiedziałem się w Izerach. Jak ktoś z nad morza przyjdzie to góry są wypas i można się cieszyć jak dziecko. Pozdro.
sargath
| 21:37 piątek, 29 lipca 2011 | linkuj Adam - przepis jest prosty, trzeba wziąć urlop, zabrać rower do bagażnika i heja :))
Paweł - mówisz i masz, a co do lania deszczu to co to za argument, ja i tak smigam :D:D:D
axis
| 20:21 piątek, 29 lipca 2011 | linkuj Foty fajne, ale mógłbyś dodać trochę więcej :D
Masz okazję, deszcz leje i leje, zrób wpis na pół kilometra :D
maccacus
| 20:00 wtorek, 26 lipca 2011 | linkuj Co urlop to eskapada! Ale Ci zazdroszczę :) Fajne fotki a 3 od końca to w ogóle kosmos jeśli chodzi o klimat
sargath
| 20:57 niedziela, 24 lipca 2011 | linkuj Arek - pogoda była (wbrew temu co mówili w mediach), jutro wracam (po 8 dniach), znowu dodaję wpisy z opóźnieniem :)
Marek - urlopów nigdy za wiele, a to tylko urlopy rowerowe :))
Rowerzystka - dziekuje :)
rowerzystka
| 06:39 niedziela, 24 lipca 2011 | linkuj Widoki piękne, miłego rowerowania i dużo słońca :)
AreG
| 21:37 sobota, 23 lipca 2011 | linkuj Prawie jak Kołowo :P. Urlop zapowiada się ciekawie. Pogody życzę.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!