Sargath
Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .Archiwum
Kategorie bloga
Unibike
Statystyka roczna
Zajrzało tu od października 2010
Dane wyjazdu:
129.56 km
0.00 km teren
Kotlina Kłodzka - Javornik - dzień 3
Środa, 20 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 10
Na trzeci dzień, z racji oddalających się opadów, zaplanowałem Stare Mesto pod Śnieżnikiem z opcją dalej na południe jeśli pogoda będzie łaskawa i noga będzie podawać. Skoro więc wypad do Czech to waluta obowiązkowo, na szczęście trochę tego zostało z wypadu majowego. Dobrze że nie sprzedawałem wtedy, bo korony podskoczyły do góry, nieznacznie bo nieznacznie, ale zawsze jest to niepożądana informacja.Wyjazd w okolicach 10, miałem się przebić nową ścieżką do Kletna, podobno skrótem. Do Siennej standardowo podjazdem jak na Czarną Górę, dalej odbiłem w lewo na nieoznaczony asfalt i stromym, bardzo stromym podjazdem na Janową Górę. Po drodze w zaroślach zauważyłem stary i zaniedbany kościół.
Stary kościół w okolicach Siennej© sargath7
Gdy już wdrapałem się na najwyższy punkt odcinka to myślałem że padnę, coś mnie odcięło, noga przestała podawać, fakt że było stromo, ale krótko, za mną dopiero kilka kilometrów, a tu taki zgon. Wiedziałem że na cokolwiek jest już za późno, ale szybko machnąłem tabliczkę białej czekolady i po zerknięciu na mapę zastanawiałem się nad rewizją planów. Uznałem, że nie ma co się ładować do Czech, bo do samego Starego Mesta jest najpierw podjazd, potem mega zjazd i jeszcze trzeba wrócić. Sama w sobie jazda tam i z powrotem była by do wykonania, ale planowałem na powrocie większy balast na plecach :)... więc, aby urlop był nadal przyjemnością ułożyłem sobie płaski odcinek regeneracyjny. Zamiast skręcić na południe na Przełęcz Staromorawską to zjechałem koło kopalni Uranu do Kletna, a dalej powrót do Stroni. Po drodze jeszcze w Starej Morawie zdjęcie Galerii Wapiennik, poprzednio jak tu jechałem, front był przysłonięty przez autokar z suchymi Niemcami.
Galeria Wapiennik© sargath7
Skoro miało być płasko to tylko do Lądka, więc jak pomyślałem to tak pojechałem, tylko jeszcze w pttk’u zakupiłem kolejną porcję map. W miarę sprawnie się przemieściłem, ale nie dziwota, bo to raptem 7 km. Na ryneczku rozłożyłem się na ławce i zabrałem się za pochłanianie lodów zakupionych w pobliskiej kawiarence. Następnie wodząc palcem po mapie w głowie rodziły się kolejne kierunki tras, a w tym akurat momencie moje zainteresowanie wzbudził Javornik oddalony o jakieś 17 km. Tymczasem jednak zabrałem się za objechanie terenów miejskich Lądka.
Ratusz na rynku w Lądku Zdrój© sargath7
Kolumna św. Trójcy© sargath7
Trójca Święta© sargath7
Kamieniczki na rynku© sargath7
Makro z rabaty kwiatowej na moście św. Jana© sargath7
Ruiny kościoła© sargath7
Kościół Narodzenia NMP© sargath7
Sanktuarium© sargath7
Dom uzdrowiskowy Wojciech© sargath7
Po objechaniu w miarę dokładnie istotnych miejsc Lądka, podjąłem decyzję o wydłużeniu traski z racji znacznej poprawy i wzroście sił. Nie wiem może śniadanie było za słabe, albo to dzięki solidnej porcji węglowodanów przyjmowanych w trakcie objazdu po mieście, bo nogi zaczęły lepiej podawać.
Na południe nie ma co się pchać, za późno już, ale Javornik kusił, więc kierunek wschód :)
Do Javornika z Lądka trzeba się przebić przez Przełęcz Lądecką, która chyba pierwotnie pełniła tylko funkcję przejścia pieszego, bo na mapach googla nie ma w tym miejscu drogi. Obecnie prowadzi tam dość dobra asfaltowa droga która jednak może być niekiedy nie przejezdna ze względu na odstrzały w działającej Kopalni Bazaltu na zboczu Czarnego Urwiska, akurat jak jechałem wszystko było otwarte i na przełęcz wdrapałem się powoli, ale bez zbędnych przestojów.
W drodze na przełęcz Lądecką© sargath7
Na Przełęczy Lądeckiej 665 m n.p.m.© sargath7
Z przełęczy do Javornika już tylko zjazd. Nie wiem czy wspominałem, ale na każdym prawie zjeździe obowiązkowo narzucałem wiatrówkę, bo temperatura nie była zbyt wysoka, a to co się człowiek rozgrzeje to na szybkim zjeździe jest się momentalnie wychładzanym, a przy prędkości ponad 50 km/h odczuwalna temperatura jest bardzo niska, a szkoda hamować :)
Widok od strony czeskiej pod przełęczą Lądecką© sargath7
Kościół w Travnej© sargath7
Po minięciu Travnej dojechałem do przedmieść Javornika i napotkałem na swej drodze takie coś jak poniżej, a nie mam pojęcia do czego to służyło. Tabliczka była, ale po czesku (u nas jak tabliczki stawiają to po czesku też są opisy, a tu dupa), więc nie kumałem. Wygląda to na wieżyczkę strażniczą, ale tylko z zewnątrz, w niszach od dołu oprócz dzikiej toalety dla mijających to miejsce „turystów” , znajdują się otwory do szybu biegnącego do góry na wylot. Coś jak komin. Na górze był tylko taras i przeszklone przekrycie wspomnianego wcześniej komina. Stawiam dwie możliwości ze swojej strony, że jest to – dziwny piec, albo bardzo stary i zaawansowany, jak na czasy w których powstał, element większego i nieistniejącego systemu kanalizacji/melioracji.
Niezidentyfikowany obiekt© sargath7
Jak ktoś wie co to jest to śmiało, bo ciekawość mnie zżera :)
Po krótkich oględzinach dotarłem do Javornika, miasteczko małe ale czyste i zadbane. Posiadające kilka ciekawych zabytków, np. Zamek Jansky Vrch – czyli jak wyczytałem Wzgórze Jana. Zamek jednak zostawiłem sobie na koniec i zacząłem od rynku gdzie dorwałem sklepik z możliwością degustacji piwka. Zwykle ograniczam się tylko do zakupu, ale ... . W Czechach jest zgodnie z prawem nie wolno mieć ani grama alkoholu we krwi, ale zgodnie z prawem obowiązują mnie przepisy Polskie, a piwo próbowane przeze mnie jest bardzo słabe około 3,8% w dodatku szklanka 0,3 l, bo „z pipy” :) więc mam nadzieję że zostanie mi wybaczone :)
Co do piwka to zakupiłem na spróbowanie Krusovice oczywiście jasne – Svetle, strzał w dziesiątkę bardzo bogaty smak i chciało by się jeszcze, ale nie można przeginać, kupiłem kilka butelek 0,5 skusiłem się na nie po rozmowie ze sprzedawcą który po Polsku w miarę dobrze gadał. Wspomniane piwko waży się już od XVI wieku w okolicach Pragi więc raczej lipy nie powinno być i nie było.
Czas pozostał na objazd po mieście. Mogłem jednak najpierw wjechać na zamek, a potem obciążać plecak :), ale trzeba było myśleć zawczasu. Ograniczyłem się tylko do objechania małego dziedzińca na zamku i zerknięcia na panoramę miasta z jednego z tarasów widokowych. Co ciekawe gość ze sklepu z piwkiem powiedział mi jeszcze co nieco o zamku, a mianowicie wewnątrz podobno (nie wiem nie sprawdzałem) jest wystawa fajek ręcznie skrobanych przez mnichów, nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt że drzeworyty przedstawiają gołe panienki. Mnisi to jednak kiedyś była wesoła społeczność :)
Ratusz w Javorniku© sargath7
Zamek Jansky Vrch© sargath7
Kościół w Javorniku© sargath7
Panorama z tarasów zamku© sargath7
Zwiedzanie zwiedzaniem, ale czas jechać dalej, heh miałem wracać, ale nie chciałem tą sama droga, a jedyna najkrótsza inna od tej co tu dotarłem biegła przez Paczków i Złoty Stok więc mega na około. No nic czas jeszcze w granicach błędu pozostał więc pojechałem, a do Paczkowa o dziwo wiatr w plecy miałem i jechało się bardzo przyjemnie. Oficjalnie nie miałem zwiedzać i objechać miasto obwodnicą, ale stojący przed miastem wielki znak „Zabytki Paczków” szybko zmienił moje zamiary :)
Miasto jest bardzo bogate w zabytki, ale niestety bardzo zaniedbane i co mnie bardzo uderzyło to w centrum nie brakuje w żadnej bramie menela. Wielu ciekawym zabytkom przydał by się gruntowny remont. Co ciekawe zachowały się prawie w całości średniowieczne mury obronne okalające centrum oraz wiele innych budynków w stanie nienaruszonym.
Ratusz w Paczkowie© sargath7
Kościół p.w. Matki Bożej Nieustającej Pomocy© sargath7
Kościół pw. św. Jana Ewangelisty© sargath7
Wieża i brama Wrocławska© sargath7
Wieża i brama Kłodzka© sargath7
Jedna z baszt średniowiecznych murów miejskich© sargath7
Z Paczkowa zamiast drogą główną do Złotego Stoku, objechałem boczną praktycznie nieuczęszczaną przez Kamienicę. Tam też zaczął padać deszcz i wiać cholerny wiatr w twarz. Po około 10 minutach, byłem przemoczony, na szczęście temperatura była na przyzwoitym poziomie.
Kościół w Kamienicy© sargath7
Do Złotego Stoku dojechałem falbankami w towarzystwie Tirów i innych wyprzedzających na żyletkę.
Kościół w Złotym Stoku© sargath7
Za Złotym Stokiem czekał mnie podjazd dziurawym asfaltem, do tego dość długi, w nogach już sporo kilometrów, a do domu jeszcze około 30 i do tego z 10 km podjazdu :(
Deszcz padał coraz mocniej, plecak ciążył masakrycznie, po drodze cholernie nie miła sytuacja, gdy już wdrapałem się na szczyt, zaczął się zjazd to na jednej z długich prostych zaczął mnie wyprzedzać z duża prędkością kretyn w Audi mimo iż z naprzeciwka dość blisko zbliżał się inny osobowy samochód, nie pamiętam marki. Co do samego wyprzedania mnie to spoko, jak najbardziej prawidłowo, bo z drugiego pasa, ale gość nie obliczył chyba że ten z naprzeciwka też nie jedzie spacerowo i zaraz po minięciu mnie kierowca Audi zjechał na prawo ze zbyt dużym zamachem i przy mokrej nawierzchni zarzuciło mu tyłem i przerysował bokiem o drzewo które jak wiele innych rosło na samym skraju jezdni. Otarcie się o drzewo odrzuciło go z powrotem na lewy już pusty pas, a hamowanie zakończył jednym przednim kołem przewieszonym przez skarpę. Chciałem baranowi zdjęcie zrobić, ale tak ciął deszcz, że wolałem nie zamoczyć sprzętu. Teraz cieć się nauczy, że rower nie jedzie tylko 10 km/h. Na zegarze miałem akurat ponad 50, bo było z górki i pewnie tego nie wziął po uwagę.
Ostro zmoczony wjechałem do Stronia, a tam tablica która wywołała spory uśmiech u mnie.
Chata Cyborga© sargath7
Już wiem gdzie przyjeżdżają cyborgi ze Szczecina na trening górski :)))))
Kategoria Czechy, Kot. Kłodzka - Urlop Lipiec 2011, Wycieczka, 100 km <
Komentarze
rowerzystka | 22:16 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj
Co tu dużo pisać, świetna fotorelacja, makro piękne, a w tych swoich zjazdach uważaj na właśnie takich mądrych, co im się wydaje, że rowerzysta to ślimak na drodze
James77 | 07:46 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj
świetna relacja i ciekawe miejsca do rowerowania
ta budowla w Javorniku to vapenka – piec do przerabiania skał wapiennych
ta budowla w Javorniku to vapenka – piec do przerabiania skał wapiennych
exit87 | 07:31 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj
no dokladnie :) ..bylem w Kotlinie Kłodzkiej kilka dni wczesniej - super tereny i widoki !
na pewno kiedys tam wroce !
na pewno kiedys tam wroce !
jotwu | 20:22 niedziela, 31 lipca 2011 | linkuj
Wypada mi tylko pozazdrościć, bo nigdy nie miałem okazji, by jeździć po górzystych terenach, które znam tylko z pieszych wędrówek z plecakiem i to wyłącznie szlakami turystycznymi. A podziwiam Ciebie nie tylko za świetną sprawność fizyczną, lecz przede wszystkim za świetne relacje ze swych rajdów, łącznie ze zdjęciami - świetna dokumentacja.Skąd bierzesz na to wszystko czas po wyczerpujących, niekiedy dramatycznych jazdach. Moje szczere uznanie.
Misiacz | 19:23 niedziela, 31 lipca 2011 | linkuj
Mogłeś w tej chacie zanocować, w sam raz dla Ciebie ;)))
widmo | 18:35 niedziela, 31 lipca 2011 | linkuj
Z makro niezły ogień wyszedł. Super wakacje miałeś,śledzę każdą relację.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!