......... Kotlina Kłodzka – Uran i Złoto - dzień 4 | sargath.bikestats.pl

Sargath

avatar Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .
button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

Kumple od kółka

Statystyka roczna

Wykres roczny blog rowerowy sargath.bikestats.pl

Zajrzało tu od października 2010

free counters
Dane wyjazdu:
29.71 km 10.00 km teren
01:11 h 25.11 km/h:
Rower:Ekspert

Kotlina Kłodzka – Uran i Złoto - dzień 4

Czwartek, 21 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 8

Jako że wczorajszy dzień który miał być pierwotnie regeneracyjny, taki nie był to dzisiejszy zapowiadał się na leżenie do góry brzuchem. Wczorajsze popołudnie padało i całą noc, to samo o 6 nad ranem i tak miało cały dzień, ale koło 8 zrobiła się tylko lekka mżawka i zanikająca, więc postanowiłem zrobić dzień rozjazdowy i zaliczyć ze dwa razy Czarną Górę, więc „szybkie” śniadanie i o 9 wyszedłem. Tylko przestąpiłem próg zaczęło kropić, ale dobra jadę, to w końcu tylko 15 kilosów pod górę zrobię tylko dwa podjazdy :)

Jak tylko wyjechałem na szosę główną w stronę Siennej to śmignął mi szosowiec jadący w zamierzonym przeze mnie kierunku i to na...” scenka” mi opadła, gość cisnął na białym Tarmacu SL3 11’ – toż sama rama więcej warta niż wszystko co miałem przy sobie, a do tego czerwony sram :) suuuper sprzęcik !!!

Szybko go dogoniłem i wsiadłem na koło, za wiele osłony mi to nie dawało, bo było pod górę, ale zawsze jakieś konkretne tempo. Po 5 minutach zaczęło padać, a nie kropić, no nic myślę będzie jednak trening, a nie regeneracja, do dupy z taką jazdą :))) Stromizna spora, a gość ładnie prawie 20 i powiem szczerze, że już ledwo ledwo ciągnąłem z taką prędkością, bo jak na mnie to kosmos, ale za chwilę wyszło prośba o zmianę, średnio mi się to uśmiechało, ale cóż nie będę wiśnia. Wyjechałem, ale sorry sam na ponad 10 % podjeździe nie wycisnę więcej jak 15 i tak zdychałem już po tych kilku kilometrach. Minęliśmy Sienną i zaczęły się serpentyny na Przełęczy Puchaczówka. Myślę sobie, nie można robić siary zostało może ze dwa kilosy do końca asfaltu, trzeba się wysilić, wrzuciłem cięższy bieg i kręcę, za chwilę się odwracam, a tu gościa nie ma został za zakrętem, dałem ciała za bardzo szarpnąłem. Na wzniesieniu po wymianie uprzejmości rozjechaliśmy się, ja dalej terenowo pod Czarną, a on w dół, ale w stronę Idzikowa.

Tymczasem deszcz rozpadał się konkretnie i uznałem, że skrócę wycieczkę do jednego tylko podjazdu. Przed nadajnikiem TV miałem nawet gacie przemoczone tak napierniczało, a krople wielkie, że w życiu takich nie widziałem. Nastąpiła kolejna rewizja planów i postanowiłem tylko podjechać :))))... kurcze co za bez sens, jeszcze trzeba zjechać, a do tego ziemno jak na Syberii się zrobiło.

No nic owinąłem się w wiatrówkę i heja na dół, jako że już traska rozpoznana z pierwszego dnia to mogłem po dokręcać na niektórych zakrętach, niestety deszcz trochę nie pomagał i na jednym prawie bym szlifa zaliczył więc się uspokoiłem, ale 60 dyszek to luzikiem by wyszło średnio na samym zjeździe, nie wiem nie mam w liczniku takich bajerów :))))
Do domku już bez niespodzianek. Przebrałem się i wypiłem gorącą herbatę ze szkodliwą ostatnio cytryną :/


Deszcz ostro leje co robić dalej, dalej już nie rowerowo, bo przed 12 skoczyłem samochodem z dobrą średnią do kopalni Uranu w Kletnie. Sama kopalnia taki jeden tunelik, krótki i nie wiadomo o co chodzi... ale! przewodnik po prostu genialny, wiedza historyczna i sposób przekazania na mistrzowskim poziomie, więc polecam wypad w tamte strony. Dużo ciekawych rzeczy można się dowiedzieć o końcówce II w.ś. i zimnej wojnie związanej z rabunkowym pozyskiwaniem rudy Uranowej w tych rejonach, a także okolic Kowar.
Tunel w kopalni Uranu w Kletnie © sargath7


Grudka realnie jest napromieniowana co zademonstrował przewodnik licznikiem Geigera (nie mylić z MacGywerem). Z wrażenia trochę prześwietliłem :(
Podobno taka ilość jest bezpieczna, najwyżej aparat dostanie raka obiektywu, bo był najbliżej :))))
Na przyszłość trzeba pamiętać, że jest opcja zwiedzania ekstremalna, można za około 150 – 200 zł umówić się w max 6 osobowej grupie na nocne zwiedzanie z latarkami chodników normalnie nieudostępnionych do zwiedzania. Po prostu czad, zwiedzanie wtedy trwa około 6 godzin w zależności od kondycji i pewnie dopiero wtedy taka kopalenka robi wrażenie, zwłaszcza że wchodzi się na chodniki nie oczyszczone w 100% z Uranu i promieniowanie może być nieraz przekroczone, nadal podobno bezpieczne, ale jednak coś konkretnego :)

Grudka Uranu © sargath7


Co do Fluorytu (to ten niebieskawy), to mamy go w Polsce spore ilości, ale i tak taniej jest od ruskich go importować :/

Fluoryt w kopalni © sargath7



Po chwili obcowania z Uranem ogarnęła mnie gorączka złota więc, dalej z dobrą średnią przemieściłem się z Kletna do Złotego Stoku gdzie wykupując pakiet pełny odwiedziłem Kopalnie Złota :)
Na początek płukanie złota, na szczęście pod wiatą. Dostałem krążek z rowkami i woreczek piasku, trzeba było to przepłukać, piasek lżejszy więc się wypłukuje, na początku nie wiedziałem co mam wypatrywać, ale fajna turystka pokazała mi jak się to robi :)) jednak kobitki lepsze oko mają do świecidełek :D

Przepłukane grudki pirytu © sargath7

Dalej skoczyłem na spływ łodzią po zalanych tunelach. Sam sobie spływ jak to spływ, rozdali ludziom latarki co by się nie zajmowali po ciemku niczym innym i tak kilkadziesiąt metrów się spławialiśmy i tutaj znowu przewodnik, ziom nad ziomki, jajcarz nad jajcarze oprócz wątków historycznych, opowiadał jakie nieraz turysty parapety się trafiają to masakra. Jak walił żartami o Zimnym Lechu i Krwawej Mery to niektórzy prawie z tratwy pospadali, ale nie będę tu przytaczał, co by nie nadużywać „wolności słowa” :D:D:D

Zalany tunel udostępniony do zwiedzania łodzią © sargath7

Piryt na ścianach kopalni © sargath7


Potem zabrała nas turystów fajna przewodniczka na suche chodniki, z taką to mógł bym się zgubić po drodze :)

Tunel w kopalni Złota w Złotym Stoku © sargath7

Tunel w kopalni Złota w Złotym Stoku © sargath7

Tunel w kopalni Złota w Złotym Stoku © sargath7

Stary wagonik do przewozu urobku © sargath7

Podróbka sztabki złota - dlatego szyba jeszcze cała © sargath7


Jak się już poszwendaliśmy po tunelach to się doczłapaliśmy do fajnego korytarza z podsystemowymi tabliczkami ostrzegawczymi/informacyjnymi, po prostu bomba, uwielbiam takie po PRL’owskie smaczki, niezły ubaw...

Ściana z tabliczkami posystemowymi © sargath7

...bo będziesz dupę wycierał łokciem © sargath7

Punkt skupu jaj © sargath7

Nie myj jaj © sargath7

zawsze na podwójnym gazie © sargath7

Nie dotyczy bikerów ze Szczecina © sargath7


A na koniec kolejną podziemna przewieźli nas do mennicy gdzie wybiłem sobie złota monetę, ale tyko z koloru niestety :(

Wybita złota moneta © sargath7


Jak już pozwiedzałem z buta wszystko to niestety nadal padało i nici z dania dzisiejszego na rowerze poza rannym akcentem :(
Trzeba odpocząć przed jutrem :)


Komentarze
jotwu
| 05:32 środa, 3 sierpnia 2011 | linkuj No i wcale rower nie był Tobie potrzebny, by zaskoczyć nas geologicznymi ciekawostkami - dzięki !
kundello21
| 19:06 wtorek, 2 sierpnia 2011 | linkuj Rewela:D Tunele super...
Ojoj i jeszcze przewodniczka była fajna, tak to można chodzić :D
Oj chciałoby się też takie wypady robić.
jurektc
| 18:26 wtorek, 2 sierpnia 2011 | linkuj Koks i tyle hahahahah
sargath
| 09:21 wtorek, 2 sierpnia 2011 | linkuj Tunisława - to prawda jest tyle ciekawych miejsc w Polsce, że na dobrą sprawę życia nie starczy na zobaczenie wszystkiego, a co dopiero jechać za granicę, po za tym mimo iż turystyka w Polsce nie jest na tak wysokim poziomie jak w innych krajach to i tak wszystko idzie w bardzo dobrym kierunku. Co do spływu to kupa smiechu, a nie strachu :D

Seba - co do sprzetu to fakt, ale tak na dobrą sprawę to ja byłem wypoczety, a on mógł robić już któryś podjazd z rzędu :) A cyborgiem to jest Misiacz, a nie ja tylko cicho, bo usłyszy i jeszcze jakąś czterystkę walnie sam ;)
tunislawa
| 23:09 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj no i tyle do zwiedzania w tej naszej Polsce ! Niesamowite miejsca ......i po co latać gdzies po innych krajach , nie ? Ale spływać pod ziemią to bym się bała ..... :))) A tabliczki ...cóż ...troche się pamięta z tamtych lat ! :)
rowerzystka
| 22:25 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj :)))))))))))
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!