Sargath
Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .Archiwum
Kategorie bloga
Unibike
Statystyka roczna
Zajrzało tu od października 2010
Dane wyjazdu:
29.71 km
10.00 km teren
Kotlina Kłodzka – Uran i Złoto - dzień 4
Czwartek, 21 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 8
Jako że wczorajszy dzień który miał być pierwotnie regeneracyjny, taki nie był to dzisiejszy zapowiadał się na leżenie do góry brzuchem. Wczorajsze popołudnie padało i całą noc, to samo o 6 nad ranem i tak miało cały dzień, ale koło 8 zrobiła się tylko lekka mżawka i zanikająca, więc postanowiłem zrobić dzień rozjazdowy i zaliczyć ze dwa razy Czarną Górę, więc „szybkie” śniadanie i o 9 wyszedłem. Tylko przestąpiłem próg zaczęło kropić, ale dobra jadę, to w końcu tylko 15 kilosów pod górę zrobię tylko dwa podjazdy :)Jak tylko wyjechałem na szosę główną w stronę Siennej to śmignął mi szosowiec jadący w zamierzonym przeze mnie kierunku i to na...” scenka” mi opadła, gość cisnął na białym Tarmacu SL3 11’ – toż sama rama więcej warta niż wszystko co miałem przy sobie, a do tego czerwony sram :) suuuper sprzęcik !!!
Szybko go dogoniłem i wsiadłem na koło, za wiele osłony mi to nie dawało, bo było pod górę, ale zawsze jakieś konkretne tempo. Po 5 minutach zaczęło padać, a nie kropić, no nic myślę będzie jednak trening, a nie regeneracja, do dupy z taką jazdą :))) Stromizna spora, a gość ładnie prawie 20 i powiem szczerze, że już ledwo ledwo ciągnąłem z taką prędkością, bo jak na mnie to kosmos, ale za chwilę wyszło prośba o zmianę, średnio mi się to uśmiechało, ale cóż nie będę wiśnia. Wyjechałem, ale sorry sam na ponad 10 % podjeździe nie wycisnę więcej jak 15 i tak zdychałem już po tych kilku kilometrach. Minęliśmy Sienną i zaczęły się serpentyny na Przełęczy Puchaczówka. Myślę sobie, nie można robić siary zostało może ze dwa kilosy do końca asfaltu, trzeba się wysilić, wrzuciłem cięższy bieg i kręcę, za chwilę się odwracam, a tu gościa nie ma został za zakrętem, dałem ciała za bardzo szarpnąłem. Na wzniesieniu po wymianie uprzejmości rozjechaliśmy się, ja dalej terenowo pod Czarną, a on w dół, ale w stronę Idzikowa.
Tymczasem deszcz rozpadał się konkretnie i uznałem, że skrócę wycieczkę do jednego tylko podjazdu. Przed nadajnikiem TV miałem nawet gacie przemoczone tak napierniczało, a krople wielkie, że w życiu takich nie widziałem. Nastąpiła kolejna rewizja planów i postanowiłem tylko podjechać :))))... kurcze co za bez sens, jeszcze trzeba zjechać, a do tego ziemno jak na Syberii się zrobiło.
No nic owinąłem się w wiatrówkę i heja na dół, jako że już traska rozpoznana z pierwszego dnia to mogłem po dokręcać na niektórych zakrętach, niestety deszcz trochę nie pomagał i na jednym prawie bym szlifa zaliczył więc się uspokoiłem, ale 60 dyszek to luzikiem by wyszło średnio na samym zjeździe, nie wiem nie mam w liczniku takich bajerów :))))
Do domku już bez niespodzianek. Przebrałem się i wypiłem gorącą herbatę ze szkodliwą ostatnio cytryną :/
Deszcz ostro leje co robić dalej, dalej już nie rowerowo, bo przed 12 skoczyłem samochodem z dobrą średnią do kopalni Uranu w Kletnie. Sama kopalnia taki jeden tunelik, krótki i nie wiadomo o co chodzi... ale! przewodnik po prostu genialny, wiedza historyczna i sposób przekazania na mistrzowskim poziomie, więc polecam wypad w tamte strony. Dużo ciekawych rzeczy można się dowiedzieć o końcówce II w.ś. i zimnej wojnie związanej z rabunkowym pozyskiwaniem rudy Uranowej w tych rejonach, a także okolic Kowar.
Tunel w kopalni Uranu w Kletnie© sargath7
Grudka realnie jest napromieniowana co zademonstrował przewodnik licznikiem Geigera (nie mylić z MacGywerem). Z wrażenia trochę prześwietliłem :(
Podobno taka ilość jest bezpieczna, najwyżej aparat dostanie raka obiektywu, bo był najbliżej :))))
Na przyszłość trzeba pamiętać, że jest opcja zwiedzania ekstremalna, można za około 150 – 200 zł umówić się w max 6 osobowej grupie na nocne zwiedzanie z latarkami chodników normalnie nieudostępnionych do zwiedzania. Po prostu czad, zwiedzanie wtedy trwa około 6 godzin w zależności od kondycji i pewnie dopiero wtedy taka kopalenka robi wrażenie, zwłaszcza że wchodzi się na chodniki nie oczyszczone w 100% z Uranu i promieniowanie może być nieraz przekroczone, nadal podobno bezpieczne, ale jednak coś konkretnego :)
Grudka Uranu© sargath7
Co do Fluorytu (to ten niebieskawy), to mamy go w Polsce spore ilości, ale i tak taniej jest od ruskich go importować :/
Fluoryt w kopalni© sargath7
Po chwili obcowania z Uranem ogarnęła mnie gorączka złota więc, dalej z dobrą średnią przemieściłem się z Kletna do Złotego Stoku gdzie wykupując pakiet pełny odwiedziłem Kopalnie Złota :)
Na początek płukanie złota, na szczęście pod wiatą. Dostałem krążek z rowkami i woreczek piasku, trzeba było to przepłukać, piasek lżejszy więc się wypłukuje, na początku nie wiedziałem co mam wypatrywać, ale fajna turystka pokazała mi jak się to robi :)) jednak kobitki lepsze oko mają do świecidełek :D
Przepłukane grudki pirytu© sargath7
Dalej skoczyłem na spływ łodzią po zalanych tunelach. Sam sobie spływ jak to spływ, rozdali ludziom latarki co by się nie zajmowali po ciemku niczym innym i tak kilkadziesiąt metrów się spławialiśmy i tutaj znowu przewodnik, ziom nad ziomki, jajcarz nad jajcarze oprócz wątków historycznych, opowiadał jakie nieraz turysty parapety się trafiają to masakra. Jak walił żartami o Zimnym Lechu i Krwawej Mery to niektórzy prawie z tratwy pospadali, ale nie będę tu przytaczał, co by nie nadużywać „wolności słowa” :D:D:D
Zalany tunel udostępniony do zwiedzania łodzią© sargath7
Piryt na ścianach kopalni© sargath7
Potem zabrała nas turystów fajna przewodniczka na suche chodniki, z taką to mógł bym się zgubić po drodze :)
Tunel w kopalni Złota w Złotym Stoku© sargath7
Tunel w kopalni Złota w Złotym Stoku© sargath7
Tunel w kopalni Złota w Złotym Stoku© sargath7
Stary wagonik do przewozu urobku© sargath7
Podróbka sztabki złota - dlatego szyba jeszcze cała© sargath7
Jak się już poszwendaliśmy po tunelach to się doczłapaliśmy do fajnego korytarza z podsystemowymi tabliczkami ostrzegawczymi/informacyjnymi, po prostu bomba, uwielbiam takie po PRL’owskie smaczki, niezły ubaw...
Ściana z tabliczkami posystemowymi© sargath7
...bo będziesz dupę wycierał łokciem© sargath7
Punkt skupu jaj© sargath7
Nie myj jaj© sargath7
zawsze na podwójnym gazie© sargath7
Nie dotyczy bikerów ze Szczecina© sargath7
A na koniec kolejną podziemna przewieźli nas do mennicy gdzie wybiłem sobie złota monetę, ale tyko z koloru niestety :(
Wybita złota moneta© sargath7
Jak już pozwiedzałem z buta wszystko to niestety nadal padało i nici z dania dzisiejszego na rowerze poza rannym akcentem :(
Trzeba odpocząć przed jutrem :)
Kategoria Kot. Kłodzka - Urlop Lipiec 2011, Wycieczka
Komentarze
jotwu | 05:32 środa, 3 sierpnia 2011 | linkuj
No i wcale rower nie był Tobie potrzebny, by zaskoczyć nas geologicznymi ciekawostkami - dzięki !
kundello21 | 19:06 wtorek, 2 sierpnia 2011 | linkuj
Rewela:D Tunele super...
Ojoj i jeszcze przewodniczka była fajna, tak to można chodzić :D
Oj chciałoby się też takie wypady robić.
Ojoj i jeszcze przewodniczka była fajna, tak to można chodzić :D
Oj chciałoby się też takie wypady robić.
tunislawa | 23:09 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj
no i tyle do zwiedzania w tej naszej Polsce ! Niesamowite miejsca ......i po co latać gdzies po innych krajach , nie ? Ale spływać pod ziemią to bym się bała ..... :))) A tabliczki ...cóż ...troche się pamięta z tamtych lat ! :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!