Sargath
Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .Archiwum
Kategorie bloga
Unibike
Statystyka roczna
Zajrzało tu od października 2010
Dane wyjazdu:
132.13 km
25.00 km teren
Ciepły letni deszcz wśród bezdroży Ińskiego Parku Krajobrazowego
Czwartek, 28 lipca 2011 · dodano: 12.08.2011 | Komentarze 19
Ważka - dziasiaj jest jej 1 ze 120 dni życia i do tego pada :/© sargath7
„O mały włos”, a właściwie o kilka kropel deszczu i mogło do tej wyprawy nie dojść, a jak miało dojść?
…
A no dawno dawno temu gdy szlachetny mąż Sir Shrink nawiedził przedmieścia Stettina, kiedy świat był pokryty lodem, mróz kruszył kości, a wiatr łamał nawet najmocniejszych jeźdźców ruszyliśmy na podboje krzyżackich terenów. Podczas braterstwa walki, znoju, w zdrowiu, chorobie i chętnych dziewek, zostałem sklasyfikowany jako godny przemierzania bezkresnych terenów na wschód od Nowogrodu i okolicznych rubieży. Gdy mijały kolejne księżyce obietnice jakby przybladły niczym lico niewiasty i po trosze popadały w czeluście piekielne więc cza było upomnieć się o swą słuszność!
Czem prędzej posłałem pachoła z wekslem do pana na włościach, posłaniec przyjęty został odpowiednio i wywiązała się z tego korespondencja nie mała. Wreszcie gdy miał nadejść właściwy ranek i wczas było wstawać z łożyska to…. Kurwa!!!
….a miało być tak piknie, słuńce miało okalać nas promieniami podczas kampanii…. w rzyciach nam się niechybnie poprzewracało. Podczołgałem się do okna w ścianie i rozwarłem okiennice, deszcz łomotał o glebę jak opętany. Szybko skrobnąłem kilka słów w pergamin i przytroczyłem do odnóża gołębia, natychmiast dostałem w odzewie hasło niczym gromkie zawołanie do bitwy – JEDZIEMY!!!
Cóż więc było począć poprawiłem tylko siodło na wierzchu przytroczyłem zbroję i ruszyłem w stronę Nowogrodu.
Po krótkim przegrupowaniu na miejscu, jeśli można nazwać przegrupowaniem grupę dwóch szalonych mężów zamierzających udać się w siną dal na swych wierzchach w czasie słoty i zawieruchy totalnej.
Dwór w Kulicach© sargath7
Po kilku stajaniach dotarliśmy do dworu w Kulicach, ale aura zawistnej pogody wypłoszyła wszystkich i żywego ducha nie uraczyliśmy, pocwałowaliśmy więc dalej już kompletnie zlani tym ciepłym letnim deszczem. Słusznym tempem przemierzaliśmy osady, wioski i miasta w naszej inspektorskiej chęci.
Osada Daber (Dobra) odkryła przed nami uroki ruin dawnej warowni z XIII wieku należącej do von Dewitzów, zostaliśmy tam przez chwilę uwieczniając pozostałości dawnego bogactwa na płótnach jpg.
Ruiny zamku von Dewitz© sargath7
Ruiny zamku von Dewitz© sargath7
Ruiny zamku von Dewitz© sargath7
Ruiny zamku von Dewitz© sargath7
Zabytkowe kamieniczki w Dobrej© sargath7
Po zawitaniu na rynek i krótkim postoju, otoczeni pięknymi kamieniczkami i kilkoma krzątającymi się w pobliżu mieszczanami pogalopowaliśmy sumiennie w stronę wsi Wangerin (Węgorzyno).Tam też mknęliśmy za jakimś szalonym wozem drabiniastym z zawrotną szybkością, z mego skromnego doświadczenia oceniłem na jakieś sześć dziesiątek stajań w ciągu jednej z dwudziestu czterech części doby.
Bociany polują parami© sargath7
Shrink po wyjściu z zakrętu© sargath7
Ścinam zakręt© sargath7
Przemierzaliśmy górki i dolinki z uśmiechem na naszych mokrych gębach podziwiając piękno otaczającego nas świata, niech no rzuci który rękawicę, a chlasnę go nią w ryj jeśli powie iż łżę prawiąc, że do dobrej wyprawy jest potrzebne coś więcej niż zuch kompan i trochę otaczającego świata, a to że po wyprawie się należy dzban przedniej okowity i chętna dziewka to inna historia.
Gdy skończyły się utwardzone dukty, zaczęły się ubłocone trakty leśne które wielbią kopyta naszych wierzchów. Wcześniej jednak zatrzymaliśmy się w zadumie obok starego i zapomnianego żalnika w równie zapomnianej osadzie Dłusko leżącej w sąsiedztwie jeziora o tej samej nazwie.
"Centrum Dłuska"© sargath7
Stary cmentarz koło ruin kościoła w Dłusku© sargath7
Shrink terenowo po bezdrożach© sargath7
W rezerwacie przyrody Głowacz© sargath7
Przebijając się prze głuszę, kamienne ścieżki i grząskie bagna znaleźliśmy się na absolutnym odludziu, napieraliśmy jednak dalej aż droga praktycznie przestała się odznaczać, a na skraju lasu dostrzegliśmy chatkę, zadbaną z uprzątniętym obejściem i uchylonymi złowieszczo drewnianymi drzwiczkami. Cisza, która odbijała w głowie jak echo w studni, została nagle przerwana przez dwa warczące i napierające w naszymi kierunku ogary. Nie zdążyłem nawet wydobyć oręża gdy były już przy strzemionach mego wierzcha. Myślałem, pogryzą, rozerwą, zabiją, ale nie!... z chaty wyszła kobieta wglądająca na wróżbitkę?, zielarkę?, a może czarownicę, która jednym machnięciem palca uciszyła zwierza. Zastanawialiśmy się czy nie skończymy jako składnik w kotle który zauważyłem za stodołą w którym bulgotała jakaś czarna maź. Do ucieczki nie było sensu się zrywać, bo bestie zaatakują zanim przesunę się o choćby piędź. Serce łomotało w piersi, palce oplatały głowicę miecza schowanego w pochwie, a nogi spięte gotowe do szarpnięcia czekały w pogotowiu. Jednak niepotrzebnie bowiem kobieta nie dość że nie okazała złych zamiarów to jeszcze wskazała nam kierunek gdzie pożądaliśmy naszych celów.
Czas zmienia wszystko© sargath7
Druty kolczaste© sargath7
W miejscowości Ścienne© sargath7
Iński Rak© sargath7
Jeszcze trochę drogi było przed nami, ale udało się tymczasem dotrzeć do centrum miasteczka Ińsko, gdzie zatrzymaliśmy się w miejscowej karczmie na jakąś dobrą strawę. Przemoczeni i ubłoceni robiliśmy wielkie dziwy wśród gospodarza i obsługujących niewiast. Zamówiliśmy jadło i siedliśmy w na drewnianych stolcach. Za chwilę podano nam orientalne danie w postaci placka ze słonecznej Italii. Z gąsiora napitek przelałem do antałka i siorbnąłem zdrowo zagryzając kawałem placka,
- Zdrowie wasze w gardła nasze! – chrypnąłem gardłowo obijającym się echem po izbie.
Tak siedzieliśmy jedząc i pijąc, aż kałduny były pełne i nie mogliśmy się ruszyć. Trzeba było jednak wracać, zmierzch się zbliżał nieubłagalnie. Ledwo wgramoliłem swoją rzyć na wierzchowca i powolnym kłusem zaczęliśmy okrążać jezioro.
W drodze do Kamiennego Mostu© sargath7
Łabędzie z młodymi© sargath7
Słonecznik...© sargath7
... i jeszcze więcej w pobliżu Dobrej© sargath7
Przemierzając w drodze powrotnej kolejne miejscowości postanowiliśmy taką wyprawę jeszcze powtórzyć pospiesznie, gdyż ubawiliśmy się setnie. Na koniec jeszcze zwiedziłem w osadadzie Daber (Dobra) intrygujące miejsce ze zgromadzonymi wehikułami z przyszłości.
Stara bocznica koleji wąskotorowej© sargath7
Stara bocznica koleji wąskotorowej© sargath7
Gdy powróciliśmy do grodu Nowogrodzkiego, Sir Shrink jak przystało na prawdziwego władcę ziemskiego uraczył mnie u siebie w zamku starawą w towarzystwie swojej zacnej małżonki, dzięki czemu do swych włości wracałem z pełnym kałdunem.
…
Dzięki Seba za organizację i naprawdę świetną zabawę, naprawdę było warto się zmoczyć ! :)
Więcej lepszych zdjęć u Shrinka
.
Komentarze
rowerzystka | 17:08 środa, 17 sierpnia 2011 | linkuj
Miło mi Pawle, że dostrzegłeś jasną stronę mego komentarza :)
Pozdrawiam
Pozdrawiam
tunislawa | 15:20 środa, 17 sierpnia 2011 | linkuj
znów bardzo ciekawie opisana historia jednej wycieczki ...a jaka superzasta dokumentacja ! :))) Tak trzymać ! :)
Misiacz | 09:04 środa, 17 sierpnia 2011 | linkuj
Rowerzystka: Nie szukam wszędzie złośliwości, znałem tylko takie pejoratywne określenie "pismak" kierowane pod adresem niektórych dziennikarzy - najzwyczajniej w świecie nie znałem jasnej strony tego słowa, ale od teraz już znam. ;)))
Sargath: A na poważnie -sam uwarzyłeś domowe piwo? Masz zestawik?
Sargath: A na poważnie -sam uwarzyłeś domowe piwo? Masz zestawik?
rowerzystka | 06:52 środa, 17 sierpnia 2011 | linkuj
Misiacz, czy nie za bardzo szukasz we wszystkim złośliwość :)
Misiacz | 06:16 środa, 17 sierpnia 2011 | linkuj
Rowerzystka: Pismaków?
Zakładam, że to miał być komplement, a nie w TYM znaczeniu? ;)
Sargath: Relacja napisana inaczej niż wszystkie, a przez to ciekawa.
Zakładam, że to miał być komplement, a nie w TYM znaczeniu? ;)
Sargath: Relacja napisana inaczej niż wszystkie, a przez to ciekawa.
Misiacz | 21:59 wtorek, 16 sierpnia 2011 | linkuj
Gryf, ale Ty to na pewno coś wziąłeś? ;)
Jakie zioło wciągnąłeś? ;)))
Jakie zioło wciągnąłeś? ;)))
Gryf | 20:02 wtorek, 16 sierpnia 2011 | linkuj
Oj Paweł, znowu coś brałeś?
Przednia Ci ta historyja Waćpanie, zacnie sklecona i ku pamięci dla potomków naszych rzetelnie na papier przelana. Dziatki nasze niech wiedzy tej są, iż ojce ich mężnymi wojami byli na chwałę zasługującymi i strachu w ich oczach znać nie było :)
Przednia Ci ta historyja Waćpanie, zacnie sklecona i ku pamięci dla potomków naszych rzetelnie na papier przelana. Dziatki nasze niech wiedzy tej są, iż ojce ich mężnymi wojami byli na chwałę zasługującymi i strachu w ich oczach znać nie było :)
Misiacz | 17:47 poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | linkuj
Ten rak to ma przesrane, wszyscy go ujeżdżają. :)
Dynio | 02:25 sobota, 13 sierpnia 2011 | linkuj
Słoneczniki wymiatają. Rewelacyjne zdjęcia a czarno białe chyba najlepsze.
2befree | 21:00 piątek, 12 sierpnia 2011 | linkuj
Fajna wycieczka! Gratulacje za foty i wytrwałość w deszczu.
Twój i Shrinka opis będzie moim przewodnikiem, bo postanowiłem poznać tamte okolice.
Twój i Shrinka opis będzie moim przewodnikiem, bo postanowiłem poznać tamte okolice.
michuss | 19:39 piątek, 12 sierpnia 2011 | linkuj
Najlepszy jest fragment o wehikułach z przyszłości. Świetny opis! :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!