......... Do miasta Czterech Bram | sargath.bikestats.pl

Sargath

avatar Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .
button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

Kumple od kółka

Statystyka roczna

Wykres roczny blog rowerowy sargath.bikestats.pl

Zajrzało tu od października 2010

free counters
Dane wyjazdu:
234.12 km 0.00 km teren
08:21 h 28.04 km/h:
Rower:Onix

Do miasta Czterech Bram

Sobota, 3 września 2011 · dodano: 14.09.2011 | Komentarze 6

Zbliżał się kolejny piękny weekend, a chciałem zrobić jakiś większy dystansik nowym sprzętem tak na spokojnie, zgadałem się więc z Adrianem który z chęcią przyjął zaproszenie i mieliśmy uderzać na południe – Cedynia lub Chojna w zależności jakby się jechało. Na forum jednak Krzysiek zamieścił propozycje wypadu na zachód do Strasburga (Uckermark), ekipa zebrała się zacna więc uznaliśmy z Adrianem że dołączymy, a z racji że Strasburg jest zbyt blisko to gdzieś po drodze mieliśmy się urwać i pocisnąć do Neubrandenburga.
Na miejsce zbiórki o 9:00 stawili się oprócz mnie i Adriana (Gryf), Krzysiek (Monter), Paweł (Misiacz), Grzesiek (James), Romal i Saint. Był też Jarek (Gad) ale tylko narobił smaku swoją obecnością, bo przyjechał towarzysko na start, potem musiał nas opuścić. Ruszyliśmy więc spacerowo w stronę granicy w Lubieszynie. Przed granicą zatrzymaliśmy się na śniadanie w postaci hot-dogów na stacji, właściwie to tylko ja zgłodniałem, bo sobie przypomniałem, że u szwaba wszystko zamknięte. W dalszej drodze rolę przewodnika przejął Saint i zaproponował alternatywne drogi z dala od zgiełku samochodów, a jako że nie dawno wyleczyłem się z uzależnienia od wertepów i błota to pomysł nie przypadł mi do gustu. Na szczęście bruk wielbiony przez Niemców był sporadycznie i w miarę znośnym czasie dotarliśmy do Krugsdorfu, gdzie chłopaki się rozkleili i rzucili w objęcia dożynkowej baby która miała czym oddychać.

Dożynkowa Baba w Krugsdorf © sargath7


Macaniom nie było końca, ale jakoś udało się ruszyć w dalszą drogę i jadąc momentami przez prześmierdłe wioski dotarliśmy do Pasewalku gdzie tym razem zgłodniał Misiacz, ale nie biegaliśmy po sklepach, bo zawsze niewinny koks Misiacz wozi ze sobą tony balastu i jakaś wałówka też się znalazła :)))

Misiacz tłumaczy Adrianowi jak to jest być koksem © sargath7


Za Pasewalkiem ekipa się trochę rozciągnęła, np. ogromne wrażenie zrobił na mnie Grzesiek który przyjechał fullem na oponach 2.25 i bez problemu osiągał prędkości zarezerwowane dla szosówek. W pewnym momencie urwał się nam i popędził do przodu znikając z pola widzenia za horyzontem. Postanowiłem go dojść i dopiero po paru kilometrach z tempem ponad 40 km/h go doścignąłem. Nie zwalnialiśmy tylko już we dwóch dojechaliśmy pod wieżę wodną w Strasburgu. Tam poczekaliśmy kilka minut na ekipę.

Wieża wodna w Strasburgu © sargath7


Po połączeniu sił udaliśmy się do centrum, a skoro woda mi się kończyła to zacząłem rozglądać się za sklepem, oczywiście otwartym :)
Na rynku który, z wyglądu sądząc, tętni nocnym życiem zrobiliśmy postój, bo obok był otwarty market, w środku leciało z głośników disco-deutsche.

Ekipa na rynku w Strasburgu © sargath7


Musiałem wchodzić dwa razy do marketu, bo plastikowe butelki u Niemca zmuszają do skupu, bowiem za kawałek plastiku płaci się 0,25 ojro kaucji.

Kościół NMP w Strasburgu © sargath7


Niektórzy osiągnęli cel wypadu inni mieli przed sobą jeszcze kilka kilometrów. Jak wspomniałem wcześniej mieliśmy się z Adrianem urwać do Neubrandenburga, ale ekipa była tak zacna i miło się jechało że dojechaliśmy razem do Strasburga, zacząłem się nawet zastanawiać nad powrotem w grupie i darowaniu sobie dalszej jazdy, jednak było stanowczo zbyt wcześnie żeby wracać i podjąłem decyzję o dalszym kręceniu na zachód, udało się nawet namówić Grześka i za chwilę kierowaliśmy się do Miasta Czterech Bram. W tym miejscu skończyła się spacerowa jazda i ze względu na sprzyjający wiatr i ukształtowanie terenu który pochylał się w stronę Neubrandenburga, wykręciliśmy 38 km w godzinkę :)


Brama Friedlander © sargath7

Barbakan przy bramie Friedlander © sargath7

Brama Friedlander - widok na przedbramie i bramę wewnętrzną © sargath7

Brama Friedlander - brama wewnętrzna © sargath7

Brama Stargardzka w Neubrandenburgu © sargath7

Brama Stargardzka - widok z przed murów © sargath7

Budyneczek w przedbramiu bramy Stargardzkiej © sargath7

Dawne koło młyńskie koło bramy Stargardzkiej © sargath7

Brama Treptower © sargath7


Zabrakło do kolekcji jeszcze Nowej Bramy, ale może niedługo to uzupełnię.

Wieża Fangelturm © sargath7

Wykusze rozmieszczone dość regularnie w murach obronnych © sargath7

Kościół św. Jana obok klasztoru Franciszkanów © sargath7

Kamienice obok rynku głównego w Neubrandenburgu © sargath7

Kościół św. Marii w Neubrandenburgu © sargath7

Posystemowy wieżowiec firmy Nordkurier na rynku głównym © sargath7



Po objeździe miasta które jest naprawdę bardzo piękne i bogate w zabytki troszku zgłodnieliśmy i zaczęliśmy wypatrywać budy z tradycyjnym jadłem niemieckim, czyli tureckim kebabem. Trochę się z turasem w budce nie dogadałem, bo zamiast frytek do kebaba wręczył mi plastikowy widelec :(
Co do samego jedzenia dodatkowo mam spore zastrzeżenia, bo mówiąc otwarcie kebab obok kina był do dupy :(
Po jedzonku pojechaliśmy szukać kolejnego otwartego sklepu i dorwaliśmy netto, już od dłuższego czasu chodził za nami browarek więc przy okazji zakupiliśmy po Radebergerze (ja i Gryf), które skonsumowaliśmy kulturalnie przy stolikach które stały obok netto.

Powrót był trochę bardziej utrudniony, bo wiatr nie był już taki łaskawy i do końca wycieczki udało mi się podnieść średnią tylko do 28 km/h. Po drodze jeszcze tylko postój w Pasewalku na kolejne uzupełnienie bidonów, a podliczając ilość wypitych przeze mnie płynów tego dnia to mi wyszło 6,5 l .
Czasowo jednak się nie wyrobiliśmy i w okolicach Locknitz zapadł zmrok. Niestety nie posiadałem lampek, ale na szczęście wyprzedzająca mnie policja, albo mnie nie zauważyła, albo mieli to gdzieś. Po drodze w Mierzynie pożegnaliśmy się z Grześkiem dla którego jak już wspomniałem szacun za wytrwałość, bo te oponki 2,25 musiały stawiać spory opór, a nie odstawał od nas ani na krok. Pierwotnie ze względu na brak świateł miał mnie odprowadzić Adrian do domu, ale jakoś dojechałem bez konieczności eskorty, nie chciałem go ciągać na drugi koniec Szczecina, bo i tak wyszło mu tego dnia prawie 300 km (miał problemy z licznikiem dlatego tak mało kilosów wpisał) .

Dzięki wszystkim za super wypad, było naprawdę świetnie, ekipa dopisała, pogoda dopisała i tempo też było znośne :)

P.S. foty niestety z komóry :(


Komentarze
michuss
| 20:24 środa, 14 września 2011 | linkuj Myślałem, że te bramy to od "mojego" Stargardu, a okazuje się, że tuż pod Neubrandenburgiem (pol. Branibór Nowy) jest ichniejszy Stargard. :)
Misiacz
| 20:04 środa, 14 września 2011 | linkuj ""Misiacz tłumaczy Adrianowi jak to jest być koksem" - ja mu nic nie muszę tłumaczyć, bo on już dawno nim jest. :D
Misiacz the Innocent
rowerzystka
| 16:52 środa, 14 września 2011 | linkuj Jest co oglądać, zabytków bez liku, a i dystans niczego sobie. Teraz, przy tym nowym sprzęcie poniżej 200 nie zejdziesz :)
sargath
| 15:06 środa, 14 września 2011 | linkuj no to jak byś tak powiedział temu turasowi to byś dostał widelec :D
rammzes
| 14:31 środa, 14 września 2011 | linkuj pommes frites
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!