......... Żuławy Wokoło 2011- maraton Tczew | sargath.bikestats.pl

Sargath

avatar Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .
button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

Kumple od kółka

Statystyka roczna

Wykres roczny blog rowerowy sargath.bikestats.pl

Zajrzało tu od października 2010

free counters
Dane wyjazdu:
92.20 km 0.00 km teren
03:13 h 28.66 km/h:
Rower:Onix

Żuławy Wokoło 2011- maraton Tczew

Sobota, 24 września 2011 · dodano: 07.10.2011 | Komentarze 9

Żuławy?....wyszło zupełnie spontanicznie, bo tak pierwotnie to miał być debiut na szosowych maratonach z okazji przesiadki z mtb. Nie będę się powtarzał jeśli chodzi o powody, bo jest to w jednym z poprzednich wpisów. Natomiast Żuławy? A no zdając sobie sprawę że na weekend nie mam nic konkretnego należało to szybko zmienić, a przypomniałem sobie o propozycji Leszka na forum RS, pamiętałem, że były jeszcze dwa wolne miejsca więc szybko poinformowałem o swej woli dołączenia do ekipy, udało się w sumie załapać w ostatniej chwili.

Po dokładnym doinformowaniu wiedziałem, że w maratonie nie ma klasyfikacji więc czysta turystyka. Maraton był organizowany przez STOWARZYSZENIE KF SPORT PROMOTION-AG

Trzeba było „tylko” ze Szczecina stawić się na start w Tczewie tak przed 9 co oznaczało wczesną pobudkę, bardzo wczesną, właściwie pobudka zazębiała się z porą o której zwykle dopiero kładę się spać, więc zastanawiałem się czy jest sens w ogóle iść spać :D

Z domu wyszedłem przed 3, wszystkich po kolei zabierał Leszek i ostatecznie wyjeżdżając ze Szczecina mieliśmy uformowany skład – Jewti, Rowerzystka, Zbyszek, Łuki, o i ja. Czasowo mieliśmy mały poślizg, pięć osób w różnych miejscach miasta pochłania sporą ilość cennych minut, więc wkradła się drobna niepewność czy zdążymy na start. Po drodze mieliśmy tylko krótki postój na lekkie śniadanko i kawę.

Do Tczewa wjeżdżamy witani pięknym słońcem i dość mocnym wiatrem. Temperatura jak na wczesną porę na dość wysokim poziomie co dodatkowo pozytywnie nastraja. Jeśli chodzi o czas to można powiedzieć, że byliśmy w samą porę. Szybko wskoczyliśmy w obcisłe i udaliśmy się do biura zawodów oddalonego o około 500 m. Już jadąc wzdłuż Bulwaru Wiślanego zaczęła cieszyć mi się micha, bo widoczki zapowiadały się przednie, Wisła w swoim korycie prezentowała się świetnie, a smaku dodawały dwa mosty z XIX w. – jeden kolejowy, a drugi drogowy przerzucone przez rzekę.

Most kolejowo - drogowy z XIX w. © sargath7

Wisła w Tczewie © sargath7


W biurze zawodów okazało się, że mamy jeszcze dodatkowo pół godziny zapasu, bo nasza grupa startuje dopiero przed dziesiątą.

Poranne słońce zaszczyca ciepłymi promieniami © sargath7


Na starcie poznaliśmy czasowca 11 który dość obszernie zrelacjonował na filmie przebieg maratonu, nasza ekipa załapała się na wywiad od 12 min i 40 sek. :D:D:D

http://www.youtube.com/user/czasowiec11#p/a/u/1/Jv2qJmMIMh8


Tak jak na filmiku słychać było, padł temat jedzenia, pewnie nie było widać, ale byłem strasznie głodny, a nie miałem nawet batona, masakra nie miałem kiedy kupić, ale wyczytałem że mają być 3 na trasie bufety więc jak trasa ma 90 kaemów to zaraz bufecik pewnie będzie ;)

Wystartowaliśmy więc, jeśli można nazwać to startem, bo po prostu ruszyliśmy i nie spiesząc się zmierzaliśmy w nieznanym mi kierunku, minęliśmy linię kolejową wiaduktem i … zaraz za nim małe zamieszanie, ludzie zaczęli się wracać, … okazało, że ktoś źle pojechał, a reszta jak to zwykle bywa za nim :)))

Oznaczenia były trochę za małe w postaci seledynowych strzałek na asfalcie wielkości 15-20 cm, ale jak już wiedzieliśmy co mamy wypatrywać to można było zająć się wyglądaniem bufetów i ciekawych obiektów lub widoków do sfocenia na trasie.

Początek spoko, jechaliśmy wzdłuż wału wysokiego na 4-5 metrów skutecznie osłaniającego nas od wiatru więc jechało się bardzo komfortowo, dopiero po minięciu pierwszej miejscowości wyjechaliśmy na otwarty teren gdzie można było odczuć pierwsze podmuchy, nie było jednak tak źle jak zapowiadał organizator, faktycznie momentami od bocznych podmuchów musiałem korygować tor jazdy, ale ogólnie dobrze się jechało. Nasza ekipa się rozproszyła, więc podkręciłem sobie tempo co by mieć więcej czasu na ewentualne „fotostopy” :)

Ruiny kościoła w Stablewie © sargath7

Kościół w Giemlicach © sargath7


Co do ukształtowani terenu to nigdy nie jeździłem po takich płaszczyznach, na 90 km wytyczonej trasy nie spotkałem ani jednego podjazdu, ani zjazdu, płasko jak na stole :)

Płasko, płasko... © sargath7


Tak po prawdzie to mimo iż orientowałem się co do kierunków w których zmierzaliśmy to jednak miejscowości i inne punkty charakterystyczne były zagadką, więc tworząc ten wpis i tytułując zdjęcia opierałem się na rzetelnym wg mnie śladzie gps – KLIK

Drzewa jak życie wznoszą się ku niebu dając cień zmęczeniu © sargath7

Architektura drewniana Żuław Wislanych © sargath7


Pierwszy postój około 45 kilometra, jadąc niespiesznym tempem, nie załapałem się na prom przez Wisłę w Świbnie i trzeba było czekać na następny, obok jednak było to na co czekał mój żołądek, czyli bufet :)))
Okazało się, że nie tylko spóźniłem się na prom, ale też na pierogi. Na szczęście serwowali akurat naleśniki – zajebiste naleśniki (albo byłem po prostu bardzo głodny) więc wziąłem się za konsumpcję, a że prom długo nie przypływał to wszamałem siedem sztuk, zaspokajając pierwszy głód, do tego herbatka i można jechać dalej. Zawczasu dowiedziałem się, że następne żarełko jest za około 22 km :))))

Brzeg Wisły © sargath7

Prom odpływa, a my opuszczamy Gdańsk © sargath7

Jesienne promienie skazane są na przepaść w ciemności © sargath7

Holownik "Kleń" © sargath7

Rara avis ? © sargath7

Rozglądanie się na boki nie zbliży nas do celu który jest przed nami... © sargath7


Przeprawa promowa była tak ślamazarna, że spędziłem tam ponad 30 minut. Od promu kierunek na Mikoszewo gdzie rozpoczyna się szlak budownictwa drewnianego, po drodze można było się natknąć na wiele domów podcieniowych, które w większości starałem się uwieczniać na zdjęciach.

...i schodzimy z promu © sargath7

Drewniana wieża strażacka © sargath7

Staw w Żuławkach © sargath7

Dom podcieniowy Żuław Wiślanych © sargath7


W Ostaszewie był drugi bufet i z okazji odbywających się właśnie dożynek, cała wieś wyległa na ulice, a panie z koła gospodyń wiejskich, przebrane w stroje regionalne serwowały zajebiste krokiety z barszczem, do tego jabłka z sadu i kompot. Jako że mój żołądek nie pamiętał już tych naleśników to krokiety postanowiły godnie je zastąpić, a że rozdawali po dwa na tacce to się ustawiałem trzy razy w kolejce :P
Powiem szczerze, że po tym żarełku moja prędkość przelotowa nieznacznie zmalała i NIE była to przyczyna wiatru ustawiającego się coraz bardzie frontowo :D:D:D

Kościół w Ostaszewie © sargath7

Pola za Ostaszewem © sargath7

Leszek i Łukasz na bufecie © sargath7

Stary budynek poczty w Nowym Stawie © sargath7


Zanim zdążyłem się porządnie rozpędzić wpadłem do Nowego Stawu, gdzie był... tak! kolejny bufet :)
Zastanawiałem się czy jak go zaliczę to czy dojadę do mety, ale tutaj jak się okazało była popitka w postaci zupki, by najmniej nie chińskiej, a Żuławskiej i do tego wybornej, no tak wybornej, że udało się zmieścić dwie dokładki. Wszystko fajnie, ale teraz został najgorszy odcinek z ustawieniem centralnie pod wiatr.

Drzewo nie smagane wichrem rzadko kiedy wyrasta silne i zdrowe © sargath7

Wiatr rozprawia się nawet z wielkimi © sargath7


Mimo silnego wiatru jechało się świetnie głównie z powodu towarzystwa nowo poznanej rowerzystki z Trójmiasta, która odłączyła się od swojej ekipy. Po drodze złapał nas szybki deszcz, na szczęście nie był zbyt mocny i generalnie na sucho dojechaliśmy do mety :))

Widok na Tczew © sargath7

Most nad Wisłą z XiX © sargath7

I na koniec jeszcze dwie wieże z bliska :) © sargath7


Na mecie czekał na nas masaż – to najważniejsze oraz posiłek i pamiątkowy medal. Na masaże oczywiście była kolejka, masowały dwie dziewczyny i dwóch gości więc trzeba było przepuszczać ludzi co by utrafić na jedną z nich, bo naturalnie większe wzięcie miały dziewczyny. Po gwoździu programu przyszedł czas na jedzonko i tu klops – klops w przenośni, bo co jak co na trasie kuchnia była wyborna, ale na koniec to pojechali po całości. Posiłkiem okazał się makaron z sosem .... hmm z jakimś sosem do tego podane na zimno, a objętość na dwie łyżki, natomiast obiecywany kufel piwa okazał się połową plastikowego kubka.

Ta drobna łyżka dziegciu na tle całego dnia nie popsuła nastrojów i zadowoleni mogliśmy wracać do Szczecina.
Dzień zaliczony bardzo pozytywnie, poznane ciekawe miejsca, dobra kuchnia, wspaniała atmosfera, na trasie poznałem wielu pozytywnie zakręconych rowerzystów głównie z Gdańska, Gdyni i okolic Tczewa co jest naturalnie zrozumiałe, oczywiście nasza ekipa Szczecińska była najlepsza ma się rozumieć i tutaj podziękowania dla Leszka za organizację i zabezpieczenie logistyczne, oraz za towarzystwo całej załodze :)

Ekipa w komplecie na mecie :) © sargath7
Kategoria Maratony, Wycieczka



Komentarze
michuss
| 18:59 sobota, 8 października 2011 | linkuj Krótko mówiąc niezła wyżerka z małymi przerwami w postaci jazdy na rowerze. Jako fan dobrego jedzenia zazdroszczę. ;)
sargath
| 16:15 sobota, 8 października 2011 | linkuj Małgosia, Tunisława - tak przesunięcie jest spore, ale idzie zima to może nadrobię do następnych urlopów :))

Paweł - większość to moje wypociny, ale niektóre są skądś wziąłem, kiedyś jak jakaś myśl mi się podobała to zapisywałem na dysku, ale niestety bez autora, z powyższej relacji wszystkie są moje, oprócz - „Drzewo nie smagane wichrem rzadko kiedy wyrasta silne i zdrowe”, ale nie wiem kto to powiedział :))

Grzesiek - dziękuje

Asia - dziękuje i pozdrawiam ze Szczecina :)

Adam - spoko, nadrobimy w Twoim nowym sezonie, a tymczasem mój zimowy sezon przeznaczę na spalenie tego co tam wszamałem :D:D:D
maccacus
| 10:13 sobota, 8 października 2011 | linkuj I zamiast ze mną wyciskać z siebie poty na wyścigu to się obżerałeś na Żuławach :P
Nefre
| 22:50 piątek, 7 października 2011 | linkuj bardzo fajna relacja fotograficzna:)))) z naszych okolic. Pozdrawiam z Tczewa
grzzych
| 21:49 piątek, 7 października 2011 | linkuj no fotki to niesamowite...
Misiacz
| 21:40 piątek, 7 października 2011 | linkuj Gdzie Ty mieścisz tyle prowiantu w sobie? :)

No i pytanie nr 2 - skąd takie filozoficzne podpisy pod zdjęciami u Ciebie się biorą? Sam tworzysz, czy znajdujesz gdzieś?

"Drzewa jak życie wznoszą się ku niebu dając cień zmęczeniu"

...a mi zaraz do głowy przyszło:

"Drogowcy i drwale ich jak śmierć wznoszą piły ku niebu dając drewno burmistrzowi i odbierając cień rowerzyście" :P
tunislawa
| 21:30 piątek, 7 października 2011 | linkuj rzeczywiście Paweł ma przesunięcie w czasie dość spore.....ale relacja wspominkowo - superzasta !
rowerzystka
| 20:57 piątek, 7 października 2011 | linkuj Tak, Leszkowi szczególne podziękowania należą się, a reszta to wiadomo, na medal... :)
Dość szybko uporałeś się z relacją ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!