Sargath
Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .Archiwum
Kategorie bloga
Unibike
Statystyka roczna
Zajrzało tu od października 2010
Dane wyjazdu:
84.48 km
50.00 km teren
Trzebież - po śniegu
Sobota, 4 lutego 2012 · dodano: 14.03.2012 | Komentarze 11
Poniższy tekst jest subiektywnym odczuciem autora, więc osoby które pamiętają czasy kiedy w szkołach nauczyciel napieprzał ich linijką po łapach są proszeni, jeśli już, o skupienie się jedynie na zdjęciach ...W piątkowe popołudnie czytając zaproszenie do wspólnego kręcenia po śniegu przez Montera na sobotę 4 lutego A.D. 2012, dałem się zwieść planowanym szybszym tempem i przyjechałem pod pomnik czynu polaków gdzie trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy.
Pomnik Czynu Polaków© sargath7
Z początku wszystko ok Monter i Bronik już czekali, potem zjawił się Yogi, ale!...
... za chwile na rozpalonym słońcem horyzoncie ujrzałem skuteczny spowalniacz tempa- Baśka - niezmordowany potencjalny dawca organów wycieczek rowerowych :P
No ale to jeszcze nic gdy dowiedziałem się, że po drodze na Głębokim czekać będzie Siwobrody, celebryta BS’owy, więc marzenia o powrocie koło 14-15:00 mogłem pogrzebać w pobliskiej kupce śniegu.
Jednak zawału mało nie dostałem gdy w oddali zobaczyłem sylwetkę Dornfelda, teraz to nawet 16:00 była zagrożona. Na szczęście okazało się, że jeszcze nie opanował techniki jazdy po śniegu O_o więc nie zaszczyci nas swoją obecnością :P
Na koniec dotarli jeszcze Misiacz i kolega Montera, więc wreszcie można było ruszać, zwłaszcza że już robiło się zimno.
Po dotarciu na Głębokie i dołączeniu Siwobrodego mieliśmy komplet ośmiu sztuk.
Wiatr nie przeszkadzał, ale to i tak nie miało znaczenia, bo prędkość była poniżej „wiatrowej”, a i tak o zgrozo postój mieliśmy już Tanowie. W między czasie Misiacz zniknął gdzieś w chaszczach. Co by nie było wykorzystałem czas na smarowanko palców nóg i rąk rozgrzewającą maścią, bo temperatura oscylowała w okolicach – 15* C i niestety to mój słaby punkt. Wszystkim się tak dobrze rozmawiało, że zastanawiałem się czy jesteśmy już u celu tej ekstremalnej wyprawy :P
Z zarośli wychodzi zwierz znany jako Misiacz© sargath7
W dalszej części spaceru rozpadał się śnieg, ale na szczęście nie wyhamował zbytnio zawrotnego pędu peletonu i zdziwiony byłem kiedy kilka razy licznik przekroczył nieprzekraczalną barierę dźwięku niektórych uczestników, a mianowicie 20 km/h. Po drodze wyprzedzało nas kilku kierowców debili chwalących się działającym w ich puszkach klaksonem. Tak w miarę spokojnej atmosferze i tętnie poniżej progu tlenowego dotarliśmy do skrętu na leśną drogę asfaltową przy leśniczówce Podbrzezie, gdzie zaliczyliśmy kolejny postój (to chyba trzeci już nie licząc startu :P).
Postój koło leśniczówki Podbrzezie© sargath7
Jak się okazało nasza niezniszczalna Baśka jak zwykle była chora, więc nie skorzystałem z podstępnej propozycji koedukacyjnego picia z jednego kubka zaproponowanej przez Nią herbaty z termosu.
Zatwardziali palacze stojąc lekko z boku pyknęli po jednym Popularnym bez filtra, a reszta normalnych pochłaniała w tym czasie kanapki, nawet ja tym razem wziąłem ze sobą wałówę co by przełamać stereotypy Misiacza.
Gdy wszystkim zrobiło się wystarczająco zimno to przypomnieli chyba sobie, że jesteśmy na wypadzie rowerowym, a nie na pikniku i po chwili zmierzaliśmy nad kultowe jezioro Piaski. Po konsultacji z Monterem zadecydowaliśmy, że przeciągniemy ekipę po małych wertepach, a nuż ktoś przytuli matę ziemię i grupa zobaczy jezioro z innej perspektywy, bo jak się okazało tylko ja z obecnych znałem ten skrócik. Oczywiście Siwobrody nie zawiódł organizatorów i już na pierwszej prostej badał grubość powłoki śnieżnej.
W drodze nad jezioro Piaski© sargath7
Niepozorny skrót© sargath7
Okolice j. Piaski© sargath7
Po pierwszej glebie Siwobrodego kilka osób postanowiło pokonać dystans z buta© sargath7
W Trzebierskim lesie© sargath7
Monter zachęca by brnąć dalej© sargath7
Zaproszenie Montera okazało się skuteczne© sargath7
Pogoda dopisuje© sargath7
Niezbadane szlaki© sargath7
Misiacz mówił, że to drzewo Shrinka, ale nie wiem dlaczego...© sargath7
Reszta narzekała i marudziła, ale jak dojechaliśmy na miejsce to wszystkim kopara opadła i zaczęły się zabawy na śniegu. Na miejscu byli jacyś dziwni turyści, co mieli radochę gdy zobaczyli rowerzystów, nie wiem ale to chyba była jakaś prywatna wycieczka z Polski. Baśce dostało się od większości sumie nie wiem za co, ale począwszy od serii śnieżnej, przez natarcie, po szlif na plecach. Siwobrody oberwał kulą w łeb, próbował się odgryźć, ale nie te lata niestety :P
J. Piaski© sargath7
J. Piaski© sargath7
J. Piaski© sargath7
Druga gleba Siwobrodego© sargath7
J. Piaski© sargath7
J. Piaski© sargath7
J. Piaski© sargath7
J. Piaski© sargath7
J. Piaski© sargath7
Dalej uderzyliśmy na Trzebież gdzie za namową Baśki podjechaliśmy na plażę.
Zamarznięty zalew© sargath7
Na plaży w Trzebieży© sargath7
Siwobrody – zamaskował brodę© sargath7
Monter© sargath7
Bronik© sargath7
Misiacz© sargath7
Baśka... no comment© sargath7
Yogi© sargath7
Kumpel Montera© sargath7
Takie tam przyrodnicze - ruda wiewióra napastuje niedzwiedzia polarnego :P© sargath7
Zwiększyłem częstotliwość zerkania na zegarek i wiedziałem już od dłuższego czasu, że 14 w domu jest nie realna, chyba, że zakrzywię czasoprzestrzeń, teraz marzeniem była 16. Niestety Monter wymyślił skróty. W międzyczasie Siwobrody zaliczył jeszcze kilka gleb dobijając do czterech. Na czwartej zrobił to tak perfekcyjnie, że go zgubiliśmy, więc dłuższy postój murowany. Po nardzie wywnioskowaliśmy, że pewnie został porwany przez dzieci z pobliskiej wioski przez którą przejeżdżaliśmy, bo pewnie został uznany za Mikołaja i chcieli go zlinczować za marne prezenty na Boże Narodzenie :D:D:D
Wszystko złożyło się na to, że musiałem w pewnym momencie się odłączyć, bo niestety nie dysponowałem całym dniem na wycieczkę w okolicach 100 km. Tak też się stało i kilka kilometrów przed Tanowem mknąłem już sam do Szczecina, choć trochę reperując niską średnią :P W domu byłem trochę po 16, czyli nieźle.
Kategoria Wycieczka
Komentarze
Misiacz | 07:54 sobota, 17 marca 2012 | linkuj
Shrink, a bo pokazywałeś nam różne fajne drzewa przy Nowogardzie, to i mi się od razu z Tobą skojarzyło. ;)
siwobrody | 22:17 czwartek, 15 marca 2012 | linkuj
No tak , jedni szybciej jeżdżą a inni szybciej opisują wycieczki.
Zdjęcia ciekawe i fajnie jest sobie przypomnieć tą wycieczkę.
Zdjęcia ciekawe i fajnie jest sobie przypomnieć tą wycieczkę.
maccacus | 17:57 czwartek, 15 marca 2012 | linkuj
Uważaj lepiej na masie bo może jakaś pompka Ci się między szprychami znajdzie hahahaha ;P
Misiacz | 13:17 czwartek, 15 marca 2012 | linkuj
W krzakach te brunatno-polarne zwierzaki znajdują wafelki w czekoladzie.
Co taka niska średnia? No, no...nie poznaję kolegi! :)))
Co taka niska średnia? No, no...nie poznaję kolegi! :)))
James77 | 07:52 czwartek, 15 marca 2012 | linkuj
ja pamiętam jak nauczyciel walił mnie linkijką po łapach ;) i przeczytałem tekst :)
-15 hmm..., ograniczę się do poczytania relacji w ciepłym pokoju :D
-15 hmm..., ograniczę się do poczytania relacji w ciepłym pokoju :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!