Sargath
Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .Archiwum
Kategorie bloga
Unibike
Statystyka roczna
Zajrzało tu od października 2010
Dane wyjazdu:
149.47 km
3.00 km teren
Strasburg
Niedziela, 8 kwietnia 2012 · dodano: 26.04.2012 | Komentarze 3
No i święta.Szybko czas zleciał i mimo całego tygodnia urlopu od pracy przed świętami nie znalazłem chwili na jakikolwiek wypad rowerowy. Wreszcie gdy nastała sobota znalazł się i czas i ludzie, niestety pogoda zrobiła sobie żart, jakby deszczu w ciągu całego dnia było mało to jeszcze wieczorem spadł śnieg i zacząłem się zastanawiać czy to Boże Narodzenie, czy Wielkanoc. Pomyślałem, że nici z jazdy w ten weekend, ale zerknąłem na ICM i niedziela wyglądało na to, że miała być pogodna, bezdeszczowa i w miarę ciepła, to ostatnie słabo się sprawdziło. Tylko teraz jak tu pogodzić świąteczne śniadanie z jazdą na rowerze, no nic trzeba było wymyślić jakiś krótki dystansik. Zapomniałem napisać, że ustawiłem się na niedzielne rowerowanie z Adrianem, a dogadaliśmy się na 12:00 u mnie pod chatą, koniec końców to wyjechaliśmy ode mnie o 13:00.
Ostatnio jak robiłem traskę przez Niemcy to musiałem z pętli wykreślić Strasburg, więc teraz trzeba było nadrobić zaległości. Ułożyłem trasę w postaci wąskiej pętli z zachodu na wschód, bo wiatr zalatywał z północy. Na początek do Strasburga na wprost przez Locknitz i Pasewalk. Trasa oklepana więc nie będę się specjalnie rozwodził. Z początku nie mogłem znaleźć optymalnej wersji ubioru i kilka razy się w trakcie przebierałem, potem postój przed szlabanem na obrzeżach Locknitz, następnie od Locknitz do Pasewalku tak nam zaczęło wiać w ryj i do tego zimny wiatr, że zacząłem się zastanawiać czy nie zakończyć na Pasewalku :P
W Pasewalku dłuższy postój na rogatkach - żarcie i obliczanie czasu potrzebnego na pierwotny dystans, początkowo nasza pętelka miała być bardziej pękata, niestety z braku czasu musieliśmy ją trochę odchudzić i w prostej linii uderzyć na Strasburg. Chwila postoju i już robiło się zimno, najgorzej było jak słońce chowało się za chmury.
Kolejny postój bardzo szybko, bo uwagę naszą zwróciły akrobacje szybowcowe w pobliżu Papendorf, znajduje się tam chyba jakieś polowe lotnisko lub teren należy do lokalnego aeroklubu.
Loty za Pasewalkiem© sargath7
Szybowiec© sargath7
Dalej miało być już bez opierniczania, no ale na 5 km przed Strasburgiem fajnie się rozpogodziło, więc wyszła z tego dłuższa sesja :D
Wypogadza się© sargath7
Szosa w trasie© sargath7
Wśród traw© sargath7
W drodze po horyzont© sargath7
Harmonia© sargath7
Czasem trzeba przystopować© sargath7
W końcu do domu będzie trzeba wrócić© sargath7
Już w Strasburgu zajechaliśmy nad zawsze pomijane jezioro Stadtsee.
Jezioro Stadtsee© sargath7
Słońca mało więc, Adrian nadrabiał :P
Adrian i jego nowa fucha© sargath7
Wiosna w pełni© sargath7
Perkoz dwuczuby© sargath7
Potem zahaczyliśmy o mini ryneczek i z powrotem koło jeziora, gdzie odbijamy na południe w poszukiwaniu nie istniejącej miejscowości.
Rzut okiem za siebie© sargath7
Za sobą na horyzoncie zostawiamy Strasburg i mijając niemieckie wioseczki, spokojnymi drogami powoli obieramy wschodni kierunek.
Samotny łowca wiatru© sargath7
Kościół w Taschenberg'u© sargath7
Odnowiony w 1988 r.© sargath7
Ogólnie kierunek na Locknitz, ale po drodze chcieliśmy jeszcze zahaczyć o zabytkowy młyn między miejscowościami Fahrenwalde, a Caselow, darowaliśmy sobie jednak takie atrakcje, bo chwilę wcześniej jadąc miedzy wioskami trafiliśmy na 3 kilometrowy odcinek nierównego bruku, którego nie dało się za cholerę ominąć. Po tym jak mnie wytelepało uznałem, że jedziemy tylko znanymi i gładkimi asfaltami do samego Locknitz najkrótszą drogą. Po drodze trafiła się jeszcze okazja do postoju nad jeziorkiem w Brussow.
Nad jeziorem Brussower See© sargath7
Nad jeziorem Brussower See© sargath7
Nad jeziorem Brussower See© sargath7
Nad jeziorem Brussower See© sargath7
Pięć kilometrów przed Locknitz jedziemy już po zmroku.
Zachód w Menkin© sargath7
Po godzinie rozjazd na Ku Słońcu, skręcam w lewo, a Adrian jeszcze gna do Gryfina.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!