......... Schwedt i przepchane zawory Misiacza :P | sargath.bikestats.pl

Sargath

avatar Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .
button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

Kumple od kółka

Statystyka roczna

Wykres roczny blog rowerowy sargath.bikestats.pl

Zajrzało tu od października 2010

free counters
Dane wyjazdu:
124.44 km 0.00 km teren
04:33 h 27.35 km/h:
Rower:Onix

Schwedt i przepchane zawory Misiacza :P

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 01.06.2012 | Komentarze 2

W pewien weekend otrzymałem nietypową propozycję rowerowania, a mianowicie szybki trip do Schwedt z Misiaczem w celu przedmuchania zaworów. Nie mając żadnych planów pomysł bardzo mi się spodobał, po za tym dawno nie jeździliśmy razem (Misiacz walczył ze sobą wewnętrznie, próbował wmawiać sobie, że jest tylko turystą, ale no… wiadomo… :P). Misiacz, któremu znudziła się partyzantka miejska, krótkometrażowe wypady z sakwami i brak możliwości wpisywania czasu przejazdu, bo ciągle ktoś go spowalniał i średnia nie była godna takiego cyborga, postanowił tak jak wyżej napisałem przedmuchać zawory.

Ustawiliśmy się pod Tesco chyba koło 10:00. Misiacz podjechał na zabytkowej szosie która nie dość, że waży tyle, że o takich wagach obecnie się nie rozmawia to jeszcze dociążył ją sakwami wielkości jak dookoła Polski. Zastanawiałem się też czy się umawialiśmy na jazdę, czy na turystykę, ale wyszło na to, że zawory chyba są mocno zapchane :P. Chwila pogawędki i za chwilę dołączył do nas jeszcze Gadzik, więc mogliśmy ruszać w stronę Rosówka.

Misiacz zaczął przepychać zawory już za Przecławiem, a jak tylko minęliśmy granicę i wjechaliśmy na asfalty Rzeszy to zamienił się w prawdziwego Herr Misiatzch’a i momentami mieliśmy momenty zaskoczenia kiedy wyrywał do przodu. Koło Mescherin Gadzik pognał do przodu, a ja z Misiaczem posnuliśmy się spokojnym tempem Odrą – Nysą. Po drodze zgarnęliśmy go czekającego na nas przed Gartz i dla odmiany i rozgrzewki urwaliśmy Misiacza, który dołączył już Gartz.

W Gartz chwila postoju, ale tylko chwila, bo Misiacz się niecierpliwił, więc ospałym tempem ruszyliśmy dalej, ospałym, bo bruk był i szkoda kół :P Dalej na odkrytym terenie trochę wiało z boku i od frontu, ale co tam trzeba kręcić, piwo samo nie przyjdzie do nas, więc koniec z przerwami, aż do monopolowego :D

Monopolowy, czyli spożywczak Rewe w Schwedt zapewnił mi browarka, czekoladę i litrową oranżadę w sumie za 1 ojro :) Pod sklepem pić nie chcieliśmy (choć można było) to jednak lepiej walnąć zacny trunek w przyjemniejszych okolicznościach więc bujnęliśmy się na promenadę nad Odrę. Konstruktywne rozmowy o życiu, browar i coś na ząb umilały nam sobotni czas, pogoda dopisywała znakomicie i powoli zaczynałem odczuwać niechęć do powrotu :D Pocieszający był fakt, że wiatr teraz będziemy mieli w plecy :).

Browarek na ławeczce w Schwedt nad Odrą :) © sargath7


Po wyjeździe z miasta, szybko trzeba było zarządzić postój, bo filtracja nastąpiła błyskawicznie i jak to było rok temu wzbogaciliśmy jakieś wody pitne koło Schwedt. Poprzednio była niezła afera, bo wykryli jakąś colę w kiełkach z Turcji, więc nam się upiekło, teraz pewnie znajdą fante :P

Do Gartz na powrocie jechało się wyśmienicie, zaciągaliśmy ponad 50 z Gadzikiem i … zgubiliśmy Misiacza. Zaczekaliśmy więc w cieniu w Gartz, bo grzało niemiłosiernie. Po kilku minutach dołączył do nas nasz stary poczciwy Misiacz kox sam w sobie i niekwestionowany cyborg, zatrzymał się tylko na fotkę nowo nabytej opalenizny i wyrwał do przodu, tak że z Gadzikiem znowu mieliśmy pościg :D

Z Gartz już spokojnie, aż do postoju na stacji w Rosówku. Misiacz musiał schłodzić obwody, przed podjazdem za Kołbaskowem, ale nie potrzebnie, bo jechało się wyśmienicie :) Na rondzie Hakena się rozdzieliliśmy i mogłem przystąpić do reperacji średniej, jednak nic z tego, miejskie światła skutecznie mi to uniemożliwiły.

Podziękowania dla ekipy :D


Komentarze
Krysiorek
| 21:37 sobota, 2 czerwca 2012 | linkuj Hehe, Pawełku, może mojego wujaszka to Ty mogłeś "przegonić" po Niemczech, ale ze mną wkrótce - jako dobrze zapowiadający się starszy pan - nie będziesz miał szans jakichkolwiek, ponieważ dziś zaczęłam pierwsze poważne poważne treningi :))).
"Zjem Cię w kaszy" :))).
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!