......... Świnoujście Szczecin – bliżej natury na wyspie Uznam | sargath.bikestats.pl

Sargath

avatar Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .
button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

Kumple od kółka

Statystyka roczna

Wykres roczny blog rowerowy sargath.bikestats.pl

Zajrzało tu od października 2010

free counters
Dane wyjazdu:
193.73 km 80.00 km teren
09:02 h 21.45 km/h:
Rower:Ekspert

Świnoujście Szczecin – bliżej natury na wyspie Uznam

Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 31.05.2011 | Komentarze 16

Po ostatnim rajdzie po Uznamie, ochota na kolejną dawkę wrażeń przyszła dość szybko, ale dopiero po miesiącu znalazł się czas. Co ważne pogoda dopisała, bo po doświadczeniach z poprzedniego wypadu miałem mieszane uczucia kiedy porównywałem pogodę nad morzem i w Szczecinie, a Szczecin nie leży nad morzem !!! – takie info dla tych z południa. Tak mi się przypomniało jak byłem w górach ilu to błyskotliwych geografów spotkałem, jeden dał by sobie rękę uciąć, że rok wcześniej pływał w czymś co było „morzem” w jego mniemaniu, a w moim co najwyżej J. Dąbskim, bo chyba nie był aż tak spalony, że dał się nabrać na zalesione klify na Głębokim.

No więc wracając do relacji to pierwsze co musiałem to zmusić Pawła – Axisa do zwleczenia się o bladym świcie i stawienia się o niebywale wczesnej porze, czyli 7:10 na Głównym w Szczecinie. Do pociągu zdążyliśmy w samą porę, mówiłem żeby się wcześniej spotkać, ale dobra grunt że się nie spóźniliśmy. Babka w kasie chyba jeszcze nie wstała, albo szukała jelenia który będzie sponsorował te wygodne, pojemne i przyjazne rowerzystom składy PKP (polska kraść pozwala) . Nie skasowała kwoty z poprzedniego rachunku i gdy wytknąłem jej że jest o około 50 zł za dużo to spojrzała na mnie jak na debila. Zacząłem się zastanawiać, że pogoń do standardów zachodnich jest pożądana, ale powinni najpierw poprawić stan składów, a dopiero potem podnosić ceny. Babka ruszyła chyba jakimś semaforem w głowie, przeliczyła wszystko ponownie i wali do mnie tekstem „rzeczywiście :O, dobrze że pan zauważył”

Wsiedliśmy do pociągu do komfortowego, idealnie przystosowanego , pozbawionego wszelkich zbędnych i niepotrzebnych urządzeń przedziału, bo po co komu wieszaki na rowery.

W przedziale siedział jakiś „czerwony” dziadek - rowerzysta. Czerwony, jak jego czerwone poglądy. Gryzłem się w język, że zagaiłem rozmowę, bo przez 1,5 godziny musieliśmy z Pawłem wysłuchiwać o tym, że za komuny Polacy byli gorsi od ruskich, pomijając historyjkę o polskim „dygnitarzu” który go potrącił.
Po drodze dosiadło się około 6 – 7 rowerzystów czego oczywiście nie pomieścił wielce pojemny przedział polskiego TGV, musieli się zadowolić przedsionkiem.
Po emocjonującej podróży, przeprawiliśmy się promem i zrobiliśmy zakupy. Następnie czerwonym szlakiem okrążyliśmy wyspę od wschodniej strony, gdzie po omacku wjechaliśmy na niebieski szlak.

Wiatrak na plaży w Świnoujściu © sargath7

Ropucha © sargath7


Granicę przekroczyliśmy najbardziej wysuniętym na południe pieszym przejściu granicznym. Jak zwykle wrażenie jakbyśmy byli daleko od polski, zaraz po zejściu z tego raptem dwudziesto metrowego mostku.

Na granicy © sargath7

Rekiny na granicy © sargath7


Następnie musiałem być dość przekonywujący w kwestii namówienia Pawła na trasę mocno alternatywną w drodze do Szczecina, bo chciałem zobaczyć jak najwięcej, a on zaplanował sobie powrót koło 16 co było z lekka nie wykonalne :)
Na szczęście jako że wie jak to jest ze mną na wypadach rowerowych i pewnie nie tylko on, to prawdopodobnie miał w to wszystko wkalkulowane ze dwie, trzy godzinki zapasu, szkoda tylko że tego zapasu nie pomnożył, razy dwa lub trzy :P, ale o tym później.

Szybko zboczyliśmy z kursu Szczecin i po chwili dojechaliśmy do Kamminke, gdzie odbiliśmy, po rundce po marinie, stromym podjazdem w stronę Garz, po drodze zatrzymując się jeszcze na punkcie widokowym.

Falochrony w Kamminke © sargath7

Punkt widokowy w Kamminke © sargath7

Na punkcie widokowym w Kamminke © sargath7


Następnie kolejno Kutzow i Zirchow ściśle trzymając się wyznaczonej trasy, czyli zygzakiem po wyspie.
Za Zirchow z powrotem na Świnoujście, tak tak wszystko zgodnie z planem :)
Po dwóch kilometrach odbijamy drogą leśną w stronę Ahlbeck, cały czas trzymamy się niebieskiego szlaku rowerowego wyspy Uznam. Kilometry lecą bardzo powoli, ze względu na ogrom miejsc w których muszę się zatrzymać.

Pierwsze dłuższe zatrzymanie nad pięknym i czystym jeziorkiem Krebssee.

Jezioro Krebssee © sargath7

Nad jeziorem © sargath7

Wąż - szybka gadzina, ledwo go złapałem w kadr © sargath7

Żuk Gnojownik © sargath7


Jezioro otoczone lasem, można by tam wrosnąć na dłużej, ale komary zapewniały szybką rotacje turystów w tych rejonach więc zbyt długo nie było dane nam tam posiedzieć, po uzupełnieniu węglowodanów dojechaliśmy do głównej drogi i ponownie zmieniliśmy kierunek o 180 stopni, tym razem na południe do Ulrichshorst, tutaj też przeskoczyliśmy z niebieskiego na czerwony szlak.

Stadnina w Ulrichshorst © sargath7


Dalej poruszaliśmy się szosą przez centralną część rezerwatu Gothensee.

Tereny rezerwatu Gothensee © sargath7

Po drodze do Labomitz © sargath7

W stronę Labomitz © sargath7

Przed Katschow © sargath7


Cały czas czerwonym szlakiem mijamy po kolei Reetzow, Labomitz, Katschow gdzie po drodze zastanawiamy się czy nie przesiąść się na sprzęt zapewniający szybszą eksplorację wyspy.

Nie ma pilota, kluczyki w stacyjce, a gogle na wolancie © sargath7


Żar z nieba, bo zrobiło się bardzo ciepło, zaczął dość mocno doskwierać co zaowocowało nabyciem szybkiej opalenizny kolarskiej której nie mogę się pozbyć do dnia dzisiejszego :)

W okolicach Mellenthin oczywiście moją uwagę przykuł Zamek na wodzie, jednak po bliższych oględzinach, słowo zamek jest trochę zbyt na wyrost, ot taki hotelik Bończa w Dąbiu, dodatkowo nie wziąłem euro, a cierpliwości Axisa i tak nie należało nadwyrężać, wstęp dla zainteresowanych dwie monety.

Do Usedom poszło już znacznie szybciej, przejechaliśmy Morgenitz, Krienke i tam odbiliśmy ponownie na południe w stronę Usedom, mijając po drodze Suckow.

Przed Suckow © sargath7


Jeśli by się skusić jazdą na północ z pewnością było by ciekawiej, ale czas jakoś biegł przeciw proporcjonalnie do pokonywanych kilometrów, więc sprężyliśmy się i główną drogą dotarliśmy do Usedom, dalej jednak czerwonym szlakiem.
Uliczka w Usedom © sargath7

Plac ratuszowy i kościół Mariacki © sargath7

Anklamer Tor © sargath7


Za Usedom nawet ja zacząłem się niepokoić zapasem czasu którego nie było, a w ręcz go brakowało. Z mapy wynikało, że w miejscowości Karnin jest przeprawa promowa, więc zaproponowałem, aby skrócić drogę, zaoszczędzilibyśmy wtedy grubo ponad 30 kilometrów, omijając tym samym Anklam.

Most kolejowy linii Ducherow - Świnoujście w Karnin © sargath7


Po dojechaniu do Karnina dość fatalną drogę, coś w stylu Nowe Warpno – Dobieszczyn, okazało się że promu nima, ale jest stary most, tylko że tak właściwie to ostało się jedynie jego środkowe przęsło. Był to stary stalowy most linii Ducherow - Świnoujście, a zachowane środkowe przęsło było zwodzone i równolegle unoszone w razie potrzeby. Na licznikach ponad 70 km, a przed nami jeszcze cos koło 130 więc lampy z pewnością nie będą bezrobotne dzisiejszego dnia.

Po uzupełnieniu węglowodanów zebraliśmy się i trzeba było dalej trzymać się pierwotnego planu, po opuszczeniu Uznamu, mocno ograniczyliśmy postoje których właściwie nie było, aż do Anklam.

W Anklam trochę się pokręciliśmy, co tam goniący nas czas dla turysty rowerowego :)

Nad rzeką w Anklam © sargath7

Krzywy dom na jednej z uliczek w Anklam © sargath7

Plac ratuszowy z fontanną i kościołem św. Mikołaja © sargath7

Brama Kamienna © sargath7

Kamieniczka przy głównej ulicy w Anklam © sargath7

Kościół NMP © sargath7

Baszta murów obronnych © sargath7

Z miasta zamiast kierować się w stronę Pasewalku na wprost szosą, urozmaiciliśmy sobie trasę jadąc drogą rowerową do Ueckermunde. To był błąd, bo nadłożyliśmy drogi znacznie, a stan nawierzchni wpłynął na prędkość jazdy diametralnie. Natomiast widoki rekompensowały w 100% straty czasowe. Jadąc po wale, mając po obu stronach wodę, a w około nieskazitelną naturę skąpaną w majowym słońcu, można się zapomnieć i zostać na dłużej. Przekładały się to na notoryczne krótkie postoje. Jeden taki szybki postój okupiony szybką glebą w moim wykonaniu, zaciął mi się blok w crankach i walnąłem bezwładnie na bok chroniąc podobnie jak przed miesiącem aparat i rozwalając sobie łokieć w tym samym miejscu i odświeżając rany na kolanie :)

Na trasie rowerowej w stronę Ueckermunde © sargath7

Gęsia rodzinka © sargath7

Martwy las w pobliżu Kamp © sargath7


Do Ueckermunde wpadliśmy około 19. Jedzenie i woda już na wykończeniu. Jadąc koło zaznajomionego Tureckiego Kebabu weszliśmy do środka w celu zasięgnięcia informacji o jakimś pobliskim kantorze, ale można to podciągnąć pod pytanie retoryczne. Już mieliśmy się zbierać kiedy turas mówi że „można płacić w zloty”... hehehe szybko zamówiliśmy mega porcje, które zostały policzone po zajebistym kursie, a mianowicie 3,70, kiedy to w Szczecinie najtaniej było za 3,90. Może nie było zbyt dużej różnicy, ale spodziewałem się sporego narzutu z powodu takiego udogodnienia.
W porcie Ueckermunde © sargath7

Port w Ueckermunde © sargath7


W między czasie popatrzyliśmy sobie na festyn w wykonaniu jakiegoś German Bandu udającego szkocki zespół, dający popis gry na dudach.

German Band © sargath7

Nad Jeziorem Nowowarpieńskim © sargath7


Skoro już byliśmy zadowoleni i z pełnymi brzuchami kontynuowaliśmy traskę dalej droga rowerową przez Rieth i Hintersee.
Za Dobieszczynem już się ściemniło, więc jeszcze szybka fota szerokiego grona uczestników.

Obok leśniczówki Podbrzezie © sargath7


W domu byłem około 22:00. Było zajefajnie. Podziękowania dla Pawła za cierpliwość :)





Komentarze
sargath
| 18:36 czwartek, 2 czerwca 2011 | linkuj Piotrek - na pracę zawsze przyjdzie pora :))
Dynio - objecuję! tylko przyjedz :D

---
dzięki za uznanie
AreG
| 07:50 środa, 1 czerwca 2011 | linkuj Super!!! Wycieczka, zdjęcia pierwsza klasa.
BTW przyłączam się do zdania Dornfelda
rowerzystka
| 20:49 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj Jak zawsze z humorem świetna fotorelacja, film ciekawy. Z dużą ciekawością czytam twoje wpisy na blogu :)
Dynio
| 20:38 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj Super wycieczka, obiecaj że jak kiedyś kiedyś będę w Szczecinie to mnie tam zabierzesz !?
jotwu
| 20:28 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj Podziwiam i gratuluję , szczególnie pięknych zdjęć i ich opisów .
rtut
| 18:58 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj @dornfeld przepraszam ale nie mogę się powstrzymać

Ad. 1 Zarobki w euro tez są kilkukrotnie wyższe niż w złotówkach także nie można tego porównać tak do końca.

Ad. 2 Przewozy pasażerskie nie są dochodowe nigdzie na świecie z wyłączeniem pociągów kwalifikowanych czyli wszelkie IC IC-E EN. Moim zdaniem to samorząd/państwo powinno zadbać o to, żeby chciało mi się pojechać pociągiem a nie autem.

Ad. 3 Problem złomiarzy występuje wtedy jeżeli częstotliwość pociągów jest taka, że umożliwia im swobodne działanie. Problem ten leży też głęboko w naszej kulturze i pobieraniu tzw deputatów 50 lat komuny zrobiło swoje. Co do brudu to niestety smutna prawda ale moim zdaniem wiąże się tez z tym co napisałem zdanie wcześniej.

dornfeld
| 18:17 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj Wycieczka super, jak zawsze. Odnośnie PKP.


Ja bym tak na PKP nie narzekał, dosyć często porównujemy naszą kolej do niemieckiej, ale nie ma możliwości by kolej była nowoczesna, gdy:

1. Bilety kolejowe w Polsce są co najmniej kilkukrotnie tańsze, zdarza się, że taka sama usługa w Polsce jest dwadzieścia razy tańsza np. przewóz roweru w dni wolne w Polsce za 1 zł, po niemieckiej stronie kilka EURO.
2. Marne dotacje - wszystko ładuje się u nas w drogi . Na kilometr linii kolejowej Niemcy dokładają 132 tys. EURO w Polsce 4 tysiące.

3. W Niemczech nie ma problemu dewastacji, nie ma złomiarzy, co dla paru złotych w skupie niszczą urządzenia warte kilka tysięcy złotych. Bardzo często mówi się, że pociągi są brudne, zwłaszcza ubikacje, to jednak jest zasługa pasażerów.

Oczywiście zdaje sobie sprawy, że w kolei jest dużo absurdów, marnotrawstwa, ale to jest tylko jedna strona medalu. Druga jest taka, że bez dużej kasy i kultury pasażerów nigdy nie będzie takiej kolei jak np. Niemczech. Pozdrawiam

maccacus
| 18:01 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj Super wycieczka! Masz zacięcie do fotografii i filmowania ;) Z przyjemnością oglądało mi się wizualną dokumentację Waszej wyprawy. I dystans solidny.
jurektc
| 17:14 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj Artysta z Ciebie i fimowiec :):)
Pozdrawiam
rammzes
| 12:53 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj Haha, co za muzyczka :D nie powinieneś pracować, zamiast robić te wpisy na BS'a? :D
sargath
| 11:39 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj phoros - dziękuje
benasek - do Peenemunde jechaliśmy poprzednio KLIK
axis - poprawione
rtut - poprawione

:D
rtut
| 11:08 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj Ja tylko chciałbym sprostować, że po tym moście zwodzonym w Karnin to biegła linia magistralna dwutorowa Berlin Świnoujście a nie jakaś tam wąskotorówka.
axis
| 08:30 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj no wreszcie, ile można czekać na wpis :P :D
btw. ten zespół udawał szkocki a nie irlandzki ;p
benasek
| 07:48 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj Przeczytałem i obejrzałem z zainteresowaniem! 7 lat temu jechałem w tamtych okolicach ze Świnoujscia do Peenemünde... Było podobnie!
Pozdrawiam
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!