Sargath
Ten dziennik rowerowy prowadzi sargath z miasta Szczecin. Mam nakręcone 27671.67 kilometrów w tym 3202.19 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 22.46 km/h i tyle wystarczy. Jeżdżę od dziecka, mój pierwszy rower to "czterokołowiec" Smyk. W pierszym dniu nauki złamało się kółko wspierające i okazało się że drugie nie jest potrzebne. Potem były inne i trafiła się dłuuuga przerwa,aż do momentu, kiedy zrozumiałem że poświęcenie dla własnej pasji i podążanie za ideą jest ważniejsze niż dla kogoś kto nie jest go wart. Pasja ukazuje jakie decyzje podejmujemy i w jakim kierunku zmierzamy ..., a Bikestats'a odkryłem w wakacje '10 :) .Archiwum
Kategorie bloga
Unibike
Statystyka roczna
Zajrzało tu od października 2010
Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2011
Dystans całkowity: | 1000.85 km (w terenie 190.00 km; 18.98%) |
Czas w ruchu: | 43:25 |
Średnia prędkość: | 23.05 km/h |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 58.87 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
27.32 km
0.00 km teren
Hotel „Preussenhof” - Szczecin przed 1945r. i dziś
Piątek, 12 sierpnia 2011 · dodano: 19.08.2011 | Komentarze 7
Hotel „Preussenhof” - wybudowany w 1802 r. przy Luisenstraße 10-11 (obecnie ulica Staromłyńska w Szczecinie). Hotel wg niemieckiej opinii publicznej tamtego okresu był określany mianem najlepszego hotelu między Berlinem a Pekinem. W jego obrębie znajdował się piękny ogród, kawiarnia oraz restauracja. Hotel i istniejąca przy niej restauracja mogła pochwalić się zabawianiem takich osobistości jak cesarz Austrii Franciszek I, następca tronu Włoch, król Albert z Saksonii oraz co ciekawe Hans Christian Andersen w czwartek 1 sierpnia 1844 roku wracał przez Szczecin z Drezna do Kopenhagi. W czasie wojny podczas nocnego nalotu na Szczecin z 20/21 kwietnia 1943 roku hotel został trafiony bombą w wyniku czego spłonął dach. Po wojnie został odbudowany, a obecnie budynek wojewódzkiego sądu administracyjnego.Hotel Preussenhof 1927-1931© sargath7
żródło zdjęcia portal - www.sedina.pl
Hotel „Preussenhof” obecnie sąd administracyjny© sargath7
Hotel Preussenhof 1927© sargath7
żródło zdjęcia portal - www.sedina.pl
Hotel „Preussenhof” obecnie sąd administracyjny© sargath7
Więcej z serii Szczecin przed 1945r. i dziś
Kategoria Praca, Szczecin dawniej i dziś
Dane wyjazdu:
25.21 km
0.00 km teren
Praca po cywilu
Czwartek, 11 sierpnia 2011 · dodano: 19.08.2011 | Komentarze 0
We wtorek buty Speca poszły na gwarancję więc musiałem przejść na platformy, miałem wstawić fotkę platform na korbie XT, ale zaoszczędzę niektórym tego wieśniackiego widoku :D:D:D, w zamian fotka wiatraka. Jest to drewniany wiatrak, typu koźlak z około 1830 r. i jedyny tego typu w woj. zachodniopomorskim znajduje się w Mierzynie na przeciwko hotelu Julian.Wiatrak koźlak w Mierzynie 1830 r.© sargath7
Dzisiaj noga strasznie słabo dawała, nogi wyskakiwały z platform, a strój cywilny mokry po pięciu minutach, ehhh uzależnienie od sprzętu...
Kategoria Praca
Dane wyjazdu:
60.03 km
20.00 km teren
Maraton „MTB” Miedwie 2011
Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 17.08.2011 | Komentarze 11
To był dobry dzień.Wyniki:
OPEN – 9/654
OPEN Mężczyźni – 9/537
M2 – 9/135
A było to tak, na miejscu zjawiłem się około 9:30, blachosmrodem. Koło amfiteatru czekało już kilkoro znajomych Gadzik, Baśka i Lewy. Już na początku atmosfera wokół była zajebista, masa zawodników i obserwatorzy. Jak to przed startem bywa, czuć lekkie podniecenie które wzmaga się do momentu startu, aby w jednej chwili ulotnić się. Szybko doprowadziłem sprzęt do używalności i przebrałem się w obcisłe :) . Za ten czas przybyła reszta ścigantów Tomek, Piotrek, Adrian, Marcin i jeszcze kilku innych.
Ze względu na dużą ilość zawodników i zawodniczek nie było startu wspólnego tylko osobno z podziałem na kategorie. Na początek start kobiet więc szybko ustawiłem się wzdłuż barierek na linii startu co by popatrzeć na dziewczyny, a naprawdę było na co, zwłaszcza w pierwszej linii siostrzyczki z AGA TEAM :))) . Tam też zauważyłem koksa Wober’a który dzisiaj wcielił się w rolę fotografa, także część poniższych fotencji zamieszczam dzięki jego uprzejmości.
Kiedy dziewczyny wystartowały, na linii ustawili się panowie dodatkowo z podziałem na kategorie wiekowe (panie startowały razem bez względu na wiek), na początek M6, więc się szybko ulotniłem, bo już fajne widoki się skończyły.
Zgarnąłem maszynę i zacząłem się przepychać do znajomych rozsianych na tyłach czekających na start M2, M3, M4. Gadzik z Gryfem wystartowali na luzie z zamiarem rekreacyjnego przejazdu z dłuższą pauzą na bufecie. Natomiast reszta czyli silny trzon M2 był gotowy do startu agresywnego. Pierwotnie ugadaliśmy się z Tomkiem, Piotrkiem, Marcinem i Robertem, że startujemy w grupie i ciśniemy na maxa więc trzeba było zająć miejsca z przodu.
Podczas oczekiwania ponad 30 - 40 minut, zanim każda kategoria wystartuje, trochę deprymowało niektórym już na starcie uchodziło powietrze z dętek, na szczęście zawsze znalazł się ktoś kto pomógł.
Kiedy odjechała kategoria M3 szybko przebiłem się jako jedyny na pierwszą linię. Start honorowy zapewnił mniej wypadków i dopiero po wjechaniu na główną drogę zaczęło się prawdziwe ściganie. Przy starcie honorowym jednak było trochę przepychania i dałem się trochę powyprzedzać, żeby nie szarpać i poobserwować tych co mogą się liczyć w tym wyścigu. Gdy zaczęło się ściganie na serio i odjechał kład bezpieczeństwa, całe czoło mocno szarpnęło, wielu pocisnęło do przodu żeby zaraz zostać wchłoniętym przez peleton. Po drodze można było zauważyć, że niektórzy w peletonie to chyba nigdy nie jechali, co chwilę słychać było jak ktoś komu obtarł koło, zajechał drogę lub przyhamował ostro efekty często były dramatyczne, efektowne wywrotki i całowanie matki ziemi.
Na razie trzymałem się w kupie, bo raźniej, co chwilę było szarpanie, stopniowo po kilku zawodników się wykruszało i grupka robiła się coraz mniejsza i po chwili jak się obejrzałem nie było za nami już nikogo. Zaczęły się zmiany i pierwsze wyprzedzania zawodników którzy startowali wcześniej. Kto nie wytrzymał tempa na początku praktycznie nie miał by szans na dojście, bo ataki były co chwilę.
Około 20 km było nas może już tylko 15 osób, co chwilę było zmaganie z wyprzedzaniem zawodników, którzy jechali powoli i niech chcieli zjechać mimo wyraźnych sygnałów. Na asfaltach prędkość oscylowała w okolicach 40-45km/h, aż nie dowierzałem jak zerkałem na zegar, momentami na prostej było prawie 60 km/h.
Przed 27 km po peletonie poszło info że zatrzymujemy się na bufecie, ale była to tylko zmyła i dwóch się na to nabrało, przyhamowali i już nas nie doszli. Na płytach jumbo kolejne wykruszenia, straciłem wtedy kontakt z czołówką i to był błąd. Jak był skręt na górki to zrobił się zator, bo cwaniaki na cienkich oponach się pozakopywali, wtedy za mocno szarpnąłem i łańcuch spadł, na początku myślałem, że to koniec, że pękł, ale nie na szczęście to tylko zrzuta i momentalnie usterka usunięta, jednak wystarczyło to, aby czołówkę zgubić na amen. Czołówka czyli 5-7 zawodników urwało się, a ja zostałem z 5 gośćmi i jakoś to szło.
Na około 15 km do mety jechałem już sam, a jadąc pod górę odcięło mi prąd, musiałem się zregenerować, więc wsiadłem na koło jednego z kolesi co mnie wyprzedzał, po około 2-3 km poczułem że jest lepiej. Niestety nie miałem już, żelu bo wypadł mi gdzieś po drodze z kieszeni. Było stanowczo za wolno więc zerwałem się i jechałem już sam, cisnąłem ostro i myślałem że dojechałem czołówkę, tak mi powiedział jeden z zawodników. Przyczaiłem się więc, na 5 km do mety zaczęło się kolejne wykruszanie, zostałem z dwoma gośćmi i nie miałem zamiaru szarpać, jak się okazało i tak nie jechałem w czole, a siły na dojście były na debecie. Tak ze 3km przed metą trzymałem się ich koła, ładnie grzali, ze trzy razy wyszedłem na zmianę.
Okazało się że trasa miał 5 km więcej niż w regulaminie, ale dzięki objazdowi w czerwcu wiedziałem w którym punkcie jestem. Ostatni kilometr to czysta taktyka, nie wyszedłem już na zmianę i trzymałem się koła wspomnianych wcześniej dwóch zawodników, było to już w terenie więc i tak zmiany nie były konieczne, ale tempo trzeba trzymać i się nie męczyć. Jak minęliśmy szlaban przed końcem promenady trzymałem się mocno i tak z 300 metrów przed kreską wyjechałem im z koła już na maksa kręcąc ostatnie metry, za mną jakiś koleś na przełajówce wziął mnie z prawej, ale i tak udało się dwa miejsca ugrać do przodu.
Jestem bardzo zadowolony z wyniku, ale jednak jakiś nie dosyt jest, bo do zwycięzcy miałem tylko 98 sekund straty, gdyby nie łańcuch na piachach to było to do wygrania, albo przynajmniej pudło mogło by być, ale za rok też będzie szansa :)
Co do organizacji to mimo iż to mój drugi start w maratonach to jestem pod ogromnym wrażeniem, naprawdę maraton Gryfa może się schować.
Wpisowe o połowę mniejsze na Miedwiu
Obiad to obiad, a nie jakaś zupa z gara w dodatku zimna
Nagrody kosmos na Miedwiu
Atmosfera przebija wszystko
Dziękuję tu organizatorom i zawodnikom, zwłaszcza znajomym, było ZAJEBIŚCIE !!!
Gratulacje dla zwycięzców !!!
Dobry humor przed startem© sargath7
Na starcie nr 211© sargath7
Start honorowy© sargath7
Ciśniemy do mety© sargath7
Z Piotrkiem i Tomkiem na mecie© sargath7
Kategoria Maratony
Dane wyjazdu:
66.18 km
0.00 km teren
Praca + treningowa dokrętka
Piątek, 5 sierpnia 2011 · dodano: 16.08.2011 | Komentarze 2
Nad jeziorem© sargath7
Po pracy trening rozruchowy na wysokiej kadencji po Wzgórzach Szczecińskich.
Kategoria Praca, Trening mtb
Dane wyjazdu:
25.20 km
0.00 km teren
Praca
Czwartek, 4 sierpnia 2011 · dodano: 16.08.2011 | Komentarze 2
Życie jest jak dmuchawiec, szybko przemija...© sargath7
Kategoria Praca
Dane wyjazdu:
42.22 km
0.00 km teren
Police - szybka rozkrętka jedną nogą
Wtorek, 2 sierpnia 2011 · dodano: 16.08.2011 | Komentarze 4
Skalne chmury© sargath7
Jak w tytule pętelka przez Police, tym razem to Axis nie chciał się pobrudzić jadąc w terenie, tak działa kąpiel w błocie po osie kół :))
Traska do Polic przez Tanowo, a powrót starą portową dzielnicą Szczecina. Miało być szybko, ale nie było, tzn. dla mnie było, bo niestety kolano dalej się odzywa i na dodatek kolejny dzień kręcenia tylko lewą nogą :( Tym razem w 100% udało się robić trzysta sześćdziesiątki i w związku z tym siedziałem głównie Axisowi na kole, pod koniec kilka razy kryzys gdzieś w okolicach górek na powrocie z Polic, trochę opóźniałem kumpla i średnia spadła :(
Teoretycznie należał by się odpoczynek, ale przed maratonem nad Miedwiem wolne od kręcenia jest nie wskazane.
Kategoria Trening mtb
Dane wyjazdu:
52.30 km
20.00 km teren
Świdwie
Poniedziałek, 1 sierpnia 2011 · dodano: 15.08.2011 | Komentarze 4
Spider - pet© sargath7
Rozjazdowy poniedziałek, ostatni dzień urlopu i odskocznia od deszczowego nalotu na Ińsko :)
Chciałem coś asfaltowego, bo rower wypucowany, ale Axis uparł się na teren więc padło na Świdwie, a i pogoda odpowiednia do tego kierunku. Śmignęliśmy więc od Głębokiego, przez Bartoszewo do Tanowa terenem, a potem odbicie na Węgornik, czyli trasa oklepana jak bębny murzyńskie.
Tempo poniżej wycieczkowego, bo jechałem zachowawczo, co by nie pochlapać sprzętu, no niech ten jeden dzień chociaż będzie czysty :D:D:D
Drugą przyczyną smęcenia był ból kolana przywieziony z gór, więc wpadłem na pomysł, że będę kręcił tylko lewą nogą, prawa tylko grawitacyjnie, udało się w 80%.
Po drodze przed samym rezerwatem zemścił się teren Axisowi i atakując sporą kałużę wpadł po ośki w bagno :D:D:D
Na miejscu pod wieżą spotkaliśmy gościa z nadleśnictwa który obecnie tam rezyduje, pierwszy raz widzę tam kogoś, w środku nawet fajnie urządzona chatka. Zwykle jak nie ma nikogo, a zwykle nie ma nikogo to przeskakuję przez płot i lecę po pomoście nad samo jezioro, tym razem nie za bardzo, ale okazało się że gość jest miłośnikiem fotografii i przymknął oko na ten fakt i po kilku sekundach już szedłem pomostem. Po powrocie wymieniliśmy się zdjęciami :)
Ewakuacja z rezerwatu już asfaltem :D
Czerwony szlak© sargath7
W rezerwacie Świdwie© sargath7
W rezerwacie Świdwie© sargath7
W rezerwacie Świdwie© sargath7
W rezerwacie Świdwie© sargath7
W rezerwacie Świdwie© sargath7
W rezerwacie Świdwie© sargath7
W rezerwacie Świdwie© sargath7
W rezerwacie Świdwie© sargath7
Kategoria Wycieczka